sobota, 4 lipca 2015

35. "Ono albo ty"

*Chris*
Pojechałem do kliniki.  Z tego co wiedziałam, Holly wybudziła się dzień po tym jak ją opuściłem. Byłem szczęśliwy, zadowolony, zdenerwowany i przestraszony jednocześnie. Jak na mnie zareaguje? Co mam jej powiedzieć? Poszedłem do pokoju, w którym zamiast niej zobaczyłem puste łóżko. Kurwa. Co jest?
- Przepraszam, gdzie znajduje się teraz Holly White? Dlaczego jej tu nie ma? – zapytałem się pielęgniarki i mówiąc szczerze to zacząłem panikować. Wszystko z nią w porządku, prawda? Jej stan się nie pogorszył? Ona żyje?
- Przykro mi, ale informacji mogę udzielać jedynie rodzinie.
- Jestem chłopakiem Holly – a bynajmniej byłem.
- Jak może pan to potwierdzić?– chyba nie mogę. Opuściłem ręce w geście poddania i przejechałem ręką po włosach. – No właśnie – westchnęła pielęgniarka i odeszła. Chwyciłem za telefon i wybrałem numer taty.
- Halo?
- Cześć tato. Gdzie jest Holly? Co się z nią dzieje?
- Holly jest u siebie w domu.
- Jak to?
- Tak to. Wypisała się na własne życzenie.
- Upadła na głowę.
- Synu?
- Jadę do niej.
- Wątpię, żeby przyjęła z otwartymi rękoma.
- Co? Nie gadaj głupot. Dzięki. Na razie – rozłączyłem się i pognałem w stronę auta.

*Holly*

Minęło zaledwie kilka dni. Czułam się jak normalny człowiek. Nareszcie. Pogodziłam się ze stratą dziecka. Chociaż muszę przyznać, że cudownie było być mamą nawet przez chwilę. Ale widocznie tak musiało być i chcę to zostawić za sobą. Chodzenie i oddychanie nie sprawiało mi trudności, jednak na wszelki wypadek miałam ze sobą wsparcie w ramach kul. Miałam jeszcze mnóstwo siniaków, które od czasu do czasu o sobie przypominały. Ale w końcu to tylko siniaki. Mogłabym powiedzieć, że wszystko było już w jak najlepszym porządku, ale nie chcę kłamać. Zastanawiałam się co i jak z Chris’em. Nie potrafiłam tego pojąć na czym staliśmy i na czym stoimy teraz. Gdzie on się w ogóle podziewał? Czasami miałam wrażenie, że o mnie zapomniał, bo rzeczywiście byłam tylko towarem. Ale z drugiej strony nie chciałam w to wierzyć. Wydawało mi się, że ta cała opieka, poświęcenie i uczucia były prawdziwe. Musiałam się tego dowiedzieć, ale nie byłam jeszcze na to gotowa, kiedy dumnie wkroczył do mojego pokoju.
Leżałam wtedy na łóżku, a moja twarz była wbita w poduszkę. Kiedy usłyszałam odchrząknięcie powoli i z sykiem się podniosłam. A kiedy go zobaczyłam – zaniemówiłam. Bo co miałam powiedzieć? Nienawidzę cię za to, jak mnie potraktowałeś, bo przez to nie doszłoby do tego gówna, ale wiesz co? W sumie to cię kocham, bo…bo nie wiem co.
- Holly? – zapytał chyba lekko nie dowierzając. Prychnęłam.
- Nie, Duch Święty – zakpiłam. Akurat teraz zebrało mi się na taki humorek? Rewelacja. Podszedł powoli z zamiarem chyba dotknięcia mnie. – Siadaj i nie waż się mnie dotknąć – burknęłam. Przez chwilę widać było, że nie za bardzo rozumie. Jakby się nad czymś zastanawiał.
- Jak się czujesz? – spojrzał mi w oczy, chcąc wyczytać jakieś… co? Co on chciał wyczytać?
- Żyję, jak widać – odpowiedziałam. Rzeczowo i krótko – tak żeby zrozumiał.
- Cieszę się.
- Doprawdy?- dopytałam przesłodzonym głosem.
- Nie tak wyobrażałem sobie nasze spotkanie po twoim wybudzeniu.
- Wyobrażałeś sobie w ogóle, że się obudzę? – zapytałam z pretensją.
- Holly – powiedział ostrzegawczo.
- Co Holly? Co Holly?! – krzyknęłam. – Po co tu przyszedłeś? Chcesz mi nadal wmawiać, że jestem dla ciebie taka ważna? Że mnie kochasz? Że mnie przepraszasz? Czy chcesz się zacząć nade mną litować jak wszyscy dookoła?! – wciągnęłam powietrze, uspakajając się. – A nie, może przypomniałeś sobie o dziecku i jak się traktuje kobietę w ciąży, hę? – szepnęłam. Zacisnął dłonie w pięści aż pobielały mu knykcie. Chciałam się przestraszyć, ale nie mogłam. Byłam zbyt wściekła.
- Tak. Chciałem ci powiedzieć, że nic się nie zmieniło. Nadal jesteś dla mnie najważniejszą osobą w życiu od tych pieprzonych pięciu lat. Tak, kocham cię chyba odkąd cię zobaczyłem. Tak, przepraszam cię do cholery, chociaż wiem, że to nic nie da, bo słowa nie naprawią tego co odwaliłem. Tak, uświadomiłem sobie, że to dziecko było czymś najpiękniejszym co mogłem od ciebie dostać. I chcę coś jeszcze – kucnął przy mnie i złapał mnie za rękę. Odwróciłam szklane oczy w przeciwną stronę. – Nienawidzę cię za to co zrobiłaś. Niepotrzebnie wtedy mnie zasłoniłaś – wstał i ruszył do drzwi. – Zabiliśmy nasze dziecko – przeszły mnie ciary i kiedy już wychodził powiedziałam głośno.

- Ono albo ty.

______________________________
Super udanych wakacji !!
xoxo