czwartek, 30 października 2014

13. "Wróciłam"

Jeszcze przez jakieś dwie godziny leżałam na łóżku rozmyślając co to wszystko miało znaczyć. Chciałam i próbowałam się dowiedzieć, ale Chris nie chciał mi powiedzieć. Czułam się beznadziejnie i byłam taka pusta. Chwilowo nie posiadałam żadnych uczuć. Ogólnie rzecz biorąc czułam się, jak szmata, ale tak dosłownie taka do wycierania podłogi. Ubrałam się w rzeczy pozostawione przez Chrisa i wolnym tempem, jak otłumaniona wyszłam z pokoju.
- Chris? – zeszłam po schodach i uświadomiłam sobie, że jestem w czyimś domu. Znanym mi domu. Wszystko się wyjaśniło, kiedy dziewczynka w doskonale upiętym koku stanęła przede mną z szerokim uśmiechem.
- Holly! – krzyknęła.
- Nancy? – niepewnie wymówiłam jej imię.
- Mamo Holly do nas wróciła! Tak bardzo za tobą tęskniliśmy! – przytuliła mnie. Do końca nie ogarniając jeszcze całej sytuacji odwzajemniłam gest.
- Witaj z powrotem kochana – w drzwiach od kuchni stanęła mama Chris’a. Zapamiętałam ją, jako ciepłą osobę zawsze z szerokim uśmiechem i oprócz kilku zmarszczek i zmęczonego spojrzenia nic się nie zmieniło.
- Dzień dobry – powitałam ją lekkim uśmiechem.
- Chodźmy do salonu – zaprosiła mnie wskazując ręką pokój. Weszłam i zobaczyłam siedzących na sofie ojca Chris’a, Chris’a i Tom’a.
- Dzień dobry – powiedziałam lekko speszona.
- Miło cię widzieć – odpowiedział George, a Tom cały czas mi się przyglądał.
- Was również – usiadłam naprzeciwko nich.
- Wszystko już wiemy – prychnęłam.
- Wy tak tylko nie ja - ta, która powinna.
- Wszystkiego się dowiesz.
- W takim razie słucham – wyprostowałam się i spojrzałam na nich z wyczekiwaniem.
- Chris ci wszystko opowie, ale nie teraz.
- A co ja mam teraz zrobić? Iść do pracy? Zadzwonić do swojego chłopaka? Iść na zakupy? Czy może mogę wrócić do domu w Grays?
- Jakiego chłopaka? – zapytała Nancy. Przełknęłam cicho ślinę. Brawo Holly. Masz za ten swój niewyparzony język.
- Idę z Nancy na spacer. Potem wracam tam, skąd mnie zabraliście. Chodź słońce – dziewczynka zadowolona wyszła ze mną z pokoju. Tu było o wiele chłodniej niż w Grays. Mimo tego to miejsce miało swój urok.
- Masz chłopaka? Czyli nadal jesteś z moim bratem, tak? – zapytała, kiedy szłyśmy w stronę lasku.
- Nancy… Widzisz, wiele rzeczy się zmieniło. Poznałam innych ludzi i nie jest to wcale takie łatwe.
- Czyli zapomniałaś o nas? – powiedziała ze łzami w oczach.
- Nie! Nie, absolutnie nie! Każdego dnia myślałam o tobie i Alexie – przytuliłam ją.
- Jest na ciebie zły.
- Alex? Dlaczego?
- Mówi, że gdyby ci na nich zależało to byś nie wyjechała.
- Ty też tak uważasz?
- Nie i cały czas mu próbuję to wyjaśnić, ale on nie chce mnie słuchać – westchnęłam.
- Jak w szkole? Dobrze się uczysz?
- Wszystko dobrze. Za trzy miesiące będziemy z Alexem występować w przedstawieniu o Bożym Narodzeniu, przyjdziesz nas zobaczyć?
- Z wielką chęcią – uśmiechnęłam się.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Kiedy wróciłyśmy do domu, Chris stał przed drzwiami i na mnie czekał.
- Co się stało? – zapytałam.
- Nie rób im przykrości Holly. Moja mama tęskniła za tobą, jak za córką, a tato też się martwił. Wszyscy cały czas o tobie myśleli, a ty wracasz i jak ich traktujesz? Nie rań ich do cholery,  bo to boli.
- Nie wróciłam tu z własnej woli Christopher – warknęłam i poszłam do jadalni, gdzie czekał posiłek. Może rzeczywiście na nich trochę naskoczyłam, ale czy ja w ogóle chciałam tu przyjeżdżać?!
- Po kolacji Chris i Tom odwiozą cię do domu. Wszyscy tam na ciebie czekają – powiedziała mama Chris’a. Spojrzałam na niego z wyrzutami. Dlaczego mi tego nie powiedział?
- Dobrze – odpowiedziałam najmilej, jak potrafiłam.
- Mogę jechać z wami? – zapytała dziewczynka.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł… - wtrącił Tom. Zabiłam go wzrokiem.
- Oczywiście, że dobry. Nan z nami pojedzie – uśmiechnęłam się do niej szczerze, bo tylko jej i jej mamie nie miałam nic do zarzucenia.
- Dziękuję.

***

Stałam przed drzwiami do swojego rodzinnego domu i nie miałam odwagi nacisnąć klamki. Bałam się. Na szczęście zrobiła to za mnie Nancy. Rozebrałam się i weszłam do salonu, gdzie wszyscy siedzieli.
- Wróciłam – szepnęłam ze łzami w oczach.
- Holly! – krzyknęła moja mama i mocno mnie przytuliła. Stałyśmy tak chyba przez dziesięć minut płacząc ze wzruszenia i śmiejąc się jednocześnie. Potem wszyscy inni ruszyli na powitanie. Ann, Josh, Henry, Nataly i tylko mój braciszek uciekł przede mną. Zajęło mi to wszystko z jakąś godzinę, żeby wszystkich wyprzytulać i wyjaśnić kilka spraw. Potem poszłam do swojego pokoju. Był w takim samym stanie, w jakim go zostawiłam. Na półkach mnóstwo kurzu, porozrzucane książki, gazety, płyty, rysunki. Spojrzałam na zdjęcia. Ja i Nathaly, Ja i Chris. To drugie było zniszczone. Po policzku spłynęła mi łza. Jak mogłam ich tak po prostu zostawić? Usiadłam na łóżku i przejechałam ręką po delikatnej pościeli.
- Holly – szepnął Chris i usiadł obok mnie. Wybuchłam płaczem i wtuliłam się w jego ciepłe ciało. – Już dobrze, ale teraz musisz się pożegnać.
- Co? – nie mogłam zrozumieć co on do mnie mówi. Najpierw mnie tu ściąga, a teraz co?
- Musimy wyjechać.
- Po co? – wstałam i wycierając łzy rękawem przeszłam do reszty. – Nie chce już nigdzie jechać. Wróciłam i chcę tu zostać.
- Musimy jechać – tym razem powiedział to Tom.
- Inaczej nie będziesz bezpieczna – wytłumaczył Chris, ale mi to nie wystarczało.
- Niczego nie rozumiem i dopóki nie zrozumiem nigdzie nie jadę – poszłam do pokoju Alex’a. Zapukałam.
- Możesz wejść.
- Cześć braciszku – powiedziałam niepewnie.
- Cześć – mruknął.
- Zmieniłeś się.
- No co ty – burknął pod nosem.
- Możemy porozmawiać?
- A mamy o czym? Wszyscy doskonale wiedzą, że się poddałaś i dlatego nas opuściłaś! – krzyknął.
- Nie tym tonem, kolego – usiadłam na podłodze.
- Daj mi święty spokój.
- Nie dam – uśmiechnęłam się.
- Bo co?
- Bo jestem twoją siostrą – mrugnęłam do niego. Widziałam, jak kąciki jego ust drgnęły. 1:0 dla mnie.
- Kochasz nas jeszcze? – zapytał smutny.
- A jak myślisz? – wzruszył ramionami. – Jesteście dla mnie najważniejsi na świecie – przytuliłam go. – Kiedyś zrozumiesz, dlaczego tak zrobiłam. Teraz będę musiała znowu wyjechać, chociaż wcale tego nie chcę.
- Na ile?
- Też bym chciała wiedzieć.
- Wróć do nas szybko.
 – Obiecuję.
- Holly! – krzyknął Chris.
- Nie chcę jechać! Wytłumacz mi o co chodzi, bo jak na razie to wszyscy wiedzą oprócz mnie!
- Nie powtarzaj się kotku – chwycił mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Pożegnałam się jeszcze raz ze wszystkimi i kiedy wychodziłam, kątem oka widziałam tylko całujących się Tom’a i Nathaly. Uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu.

________________________________
Ten rozdział jest nudny, ale musiałam go napisać.
Następny mam nadzieję, będzie lepszy ! ;)
Już zaraz weekend !
Buziaki 
xx

niedziela, 26 października 2014

12. "- My? - My."

Bywa czasami tak, że dzieje się coś złego, a zanim to do ciebie dotrze pojawia się kolejna straszna rzecz. I nagle się budzisz, plazmatycznie oddychając i zaciskając pięści na pościeli. Kilka sekund i dochodzi do ciebie, że to był tylko zły sen. Jednak nie tym razem.
Wpatrywałam się w błyszczące, zdezorientowane oczy mężczyzny. Nie był to Chris. Byłam tego pewna. Moje serce waliło, jak oszalałe, a w głowie leciały sznury przekleństw. Nie drgnęłam ani o milimetr. Przez chwilę zastanawiałam się, jak skończę. Facet naładował pistolet i przyłożył mi go do głowy, po czym przyłożył mi swój palec do ust. To miało oznaczać: „ Odezwij się, a dostaniesz kulką w łeb”. Miałam ochotę zacząć ryczeć i błagać go na kolanach, żeby mnie puścił, ale w tym momencie przypomniałam sobie, że w ręce trzymam nóż. Na mojej twarzy pojawił się chytry uśmieszek i nie wiem, z czego ja się wtedy cieszyłam, bo nie miałam żadnego planu, jak go użyć. Postanowiłam improwizować. Tak – ja i improwizacja, w takiej sytuacji. Szybkim ruchem uniosłam ruch i kiedy miałam mu go wbić w brzuch po prostu się zatrzymałam. Nie byłam zdolna do takich rzeczy. Nie potrafiłam zabić człowieka. Wyrwał mi moją broń, która okazała się bezużyteczna i przycisnął mi mocniej pistolet do głowy. Teraz już wiedziałam, jak to się skończy. Bałam się wciągnąć powietrze, żeby przypadkiem nie zrobić zbyt dużego ruchu. Próbowałam coś zrobić, ale doskonale wiedziałam, że jestem bezsilna. Od stania bolały mnie już nogi, twarz zalana łzami, zaciśnięte pięści zsiniały, a ślina którą połykałam była wymieszana z krwią przez pogryzione od środka policzki. Tylko czekałam aż naciśnie ten spust i będzie po wszystkim.
I się doczekałam.

Głośny huk.

I wydawało mi się, że upadam.
Czekałam aż krew spłynie mi po twarzy, poczuję jakiś ból albo stanie się coś innego, ale ja nadal żyłam. Mężczyzna szarpnął mnie za ramię i pociągnął za sobą. Nie opierałam się. Może to już wreszcie koniec. Może już wystarczy. Wyszliśmy na dwór. Przed nami szedł inny człowiek. Jak nie teraz to nigdy. Zaczęłam się szarpać, za co kilka razy oberwało mi się albo w brzuch albo w głowę. Bolało, a łez było zbyt wiele. Kiedy ten ktoś przed nami upadł wykrwawiając się zaczęłam krzyczeć. Porywacz wpakował mi do buzi jakieś tabletki. Chciałam je wypluć, ale wepchnął mi je tak głęboko, że musiałam je połknąć. Nagle się zatrzymaliśmy. Spojrzałam przed siebie. Chris.
Lekko się do niego uśmiechnęłam, jakbym chciała mu przekazać, że nic mi nie jest. Chociaż smak krwi i jakiegoś gówna, a do tego ból głowy i brzucha wcale dobrze mi nie robił. Pomyślałam, że lepiej by było wtedy być postrzelonym i nagle upadłam.

***

- Myślisz, że się obudzi? – usłyszałam dochodzące zza drzwi głosy.
- Nie wiadomo ile tego świństwa jej ten dupek wepchał.
- Kurwa. Kurwa. Kurwa. Dlaczego nie wiedziałem, że ten jej marynarzyk wyjeżdża?!
- Uspokój się Chris. Zrobiłeś wszystko co mogłeś.
- Mogłem więcej – warknął.
- Teraz będziesz mógł więcej. Musisz ją chronić, jak nigdy.
- Wiem. Znaleźli ją tam, więc znajdą ją wszędzie.
- Znaleźli ją tam tylko dlatego, że tam pojechałeś.
- Nie mogłem już dłużej wytrzymać Tom! Ty masz Nathaly zawsze przy sobie! Nie musiałeś jej zostawiać, żeby ją chronić! – krzyknął.
- Wiem stary, przepraszam.
- Daj jej jakieś środki pobudzające, bo nie wytrzymam!
- Dobrze wiesz, czym to grozi. Chcesz ją stracić na zawsze?
 Musimy czekać. To jest jak śpiączka. Tak samo działa, jasne? – przesunęłam ręką po materiale i niechcący coś zrzuciłam. Drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do pokoju. Usiadł obok mnie i złapał mnie delikatnie za rękę.
- Obudź się, obudź się, obudź się. Błagam! – on. Ścisnęłam mocno jego dłoń.
- Chris – ledwo szepnęłam.
- Holly! – otworzyłam oczy, a on pochylił się nade mną i odgarnął mi kosmyki włosów z twarzy.
- O co w tym wszystkim chodzi?
- Musimy uciekać kochanie.
- My?
- My.
- Mam ci ponownie zaufać i wszystko ma od tak wrócić?

- Nie. Mam cię chronić i nie mogę cię stracić.

_____________________________
Szczerze mówiąc rozdział mi się nie podoba 
i czas, żeby wreszcie ktoś szczerze to napisał.
Chcę więcej krytyki ! :)
A tak wgl. to ostatnio ktoś chciał mój adres żeby wysłać mi listy. Kochani, jest mi niezmiernie miło z tego powodu, że macie coś czym chcecie się ze mną podzielić, ale zacznijmy od poczty elektronicznej, ok? Chcę zachować jednak trochę prywatności. Obiecuję odpisać na każdego maila.
Tutaj wysyłacie :  opowiadania33@gmail.com
Mocno ściskam i przesyłam buziaki ! <3
xoxo

wtorek, 21 października 2014

11. "Skoro nie ty, to kto?"

*Czytasz = komentarz*


- Jestem! – krzyknęłam zamykając drzwi. W całym domu było ciemno. Przejechałam ręką po ścianie i znalazłam włącznik. Światło.
- David? – krzyknęłam. – Gdzie jesteś?
- W kuchni! – usłyszałam i pobiegłam do pomieszczenia.
- Wróciłam – uśmiechnęłam się i podeszłam, żeby go przytulić, ale on się odsunął.
- Widzę – mruknął siadając przy stole.
- Coś się stało?
- Może ty mi powiesz.
- Nie wiem o co ci chodzi – nie było zbyt miło.
- To nie jest twój znajomy. Okłamywałaś mnie – przełknęłam cicho ślinę. Zrobiło mi się gorąco. Dowiedział się. Już wie. Ale jak?
- Przepraszam – szepnęłam. – Nie chciałam, żebyś w taki sposób się dowiedział.
- A jak inaczej miałem się dowiedzieć? – krzyknął.
- A skąd się dowiedziałeś?
- Nie twoja sprawa – warknął zaciskając pięści.
- David…
- Wyjeżdżam jutro. Nie chcę słyszeć do cholery żadnych tłumaczeń.
- Co teraz z nami? – nieśmiało zapytałam.
 - Nie wiem – wyszedł, a ja zostałam sama. Z jedną wielką mieszaniną emocji.

***

O ósmej, kiedy się obudziłam, jego już nie było. Wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąć. Nieprzespana noc. Cały czas tylko myślałam o tym, jak się dowiedział i czy się z tym pogodzi. Oczywiście nie przestałam się obwiniać, bo gdybym nie owijała w bawełnę to do niczego by nie doszło. Westchnęłam i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Potem pobiegłam do pracy i tak minął cały dzień. No właściwie to nie tak.
Kiedy wróciłam do domu był wieczór. Zaczęłam się krzątać po domu, podlewać kwiatki i sprzątać. Za jednym dużym drzewkiem zobaczyłam kolejne drzwi. Zdecydowanie wtapiały się w tło, a zasłonięte rośliną były nie do zauważenia. Odsunęłam doniczkę z zawartością i pociągnęłam za klamkę. Światło było zapalone. Żołądek podskoczył mi do gardła. Jestem głupia – weszłam tam. Zeszłam po kilku schodkach w dół i przeszłam przez krótki i wąski korytarz. Doszłam do pokoju, w którym stało kilka pudełek. Pustych pudełek. Nic tam nie było. Po prostu, jakiś schowek.
Nagle usłyszałam huk. Potem odbicie świateł samochodu. Przestraszyłam się. Wróciłam na górę i wyjrzałam przez okno. Znowu, jakiś samochód. Przebiegłam przez korytarz i upewniłam się, że drzwi są zamknięte. Zgasiłam światła i siedziałam metr przed oknem dokładnie wpatrując się w obiekt. Przez jakieś piętnaście minut nikt nie wysiadał. Do głowy wpadł mi pomysł, że to może być Chris. Mimo, iż powinien być w domu. Wzięłam telefon i wybrałam jego numer.
- Halo? – odebrał wesołym głosem. Byłam pewna, że to on.
- Koniec zabawy. Wiem, że to ty Anderson. Możesz już sobie jechać.
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj głupiego. Przecież wiem, że chcesz mnie postraszyć.
- Co ty wygadujesz? – wydawał się być zdenerwowany.
- Stoisz przed moim domem.
- Holly jestem w domu, tak jak ci mówiłem. Jeśli mi nie wierzysz mogę ci dać moją mamę do telefonu – zamarłam. Nie wiedziałam co zrobić. Co mu powiedzieć, jak się zachować i kto do cholery tam jest. – Holly? Co się dzieje?
- Skoro nie ty, to kto? – szepnęłam niemal ze łzami w oczach.
- Uspokój się. Może to jakiś sąsiad. Idź do David’a.
- Pojechał. Jestem sama – powiedziałam szeptem i w tym momencie ktoś zajrzał przez okno do kuchni. Pisnęłam i przeszłam na korytarz.
- Holly?! Co się stało?! – mówił zaniepokojonym głosem.
- Chodzi wkoło domu i zagląda do każdego okna – nie hamowałam już łez.

- Jadę do ciebie, nie otwieraj nikomu. Schowaj się i udawaj, że cię nie ma. Trzymaj się – rozłączył się. Zanim on tu dojedzie to ja już zginę albo dostanę zawału albo ten ktoś mnie zabije, porwie, czy czego tam chce. Wyciągnęłam z szuflady w kuchni jeden z większych noży i wsunęłam się w salonie za szafę. Tutaj nikt mnie nie znajdzie. Usiadłam na podłodze i zaciskając nóż w obu dłoniach czekałam wysłuchując najcichszego dźwięku. Po jakiejś godzinie wydawało mi się, że wszystko oprócz mojego stanu psychicznego wróciło do normy. Niestety się myliłam. Kiedy wycierałam spocone ręce o spodnie usłyszałam czyjeś kroki. Nabrałam do płuc powietrze i starałam się wytrzymać, jak najdłużej bez oddychania. Ktoś raz był bliżej mnie, a raz dalej. Spokojnie spacerował sobie po domu, a ja mało co nie zemdlałam. Potem kolejne odgłosy: czyjeś rozmowy, hałas silnika. Po pewnym czasie byłam pewna, że tu jest więcej osób. Przełknęłam cicho ślinę, chociaż miałam wrażenie, że słyszy mnie cały dom. Bez wydania żadnego głosu wstałam i z przygotowaną bronią przemieściłam się za wysokie kwiatko-drzewko, które wcześniej zasłaniało tajemnicze drzwi. Odetchnęłam próbując się uspokoić. Przekręciłam głowę w bok i zobaczyłam wbijający się we mnie wzrok.

____________________________
Jestem zadowolona z tego rozdziału serio :D
Jak Wasza reakcja Kochani ?
xoxo   <33

 

piątek, 17 października 2014

10. "Pamiętasz wakacje na Hawajach?"

Rano po odbyciu codziennego kobiecego rytuału dostałam sms’a od Chris’a :

PRZYJADĘ PO CIEBIE
O 13 KSIĘŻNICZKO

Miałam jeszcze sporo czasu do tej godziny, więc postanowiłam zabrać się za jakiś obraz. Nie było trudno, bo wystarczyło wyjrzeć za okno. Piękne kwiaty i zielone drzewka. Skromny krajobraz tego, co mam za oknem. Mnóstwo żywych kolorów.
- Holly!
- Taak?
- Musimy porozmawiać, przyjdź do salonu! – odłożyłam paletę i pędzel i powędrowałam do przytulnego pomieszczenia.
- Co się stało?
- Będziesz niezadowolona od razu ci to mówię – uprzedził.
- No niee – mruknęłam i usiadłam mu na kolanach.
- Praca wzywa.
- Daaavid! – pisnęłam z niemal z płaczem.
- Też nie chcę, ale muszę! Nie spodziewałem się tak szybkiego wezwania.
- Kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro – objęłam jego szyję i mocno się do niego przytuliłam.
- Szybko wrócisz, prawda? Nie chcę być sama.
- Wrócę najszybciej, jak się będzie dało kochanie – czule mnie pocałował. – O której wychodzisz? – szepnął, delikatnie odrywając swoje usta.
- Chris przyjedzie po mnie o trzynastej.
- A o której wrócisz?
- Będę o szesnastej. Chcę spędzić z tobą jak najwięcej czasu – uśmiechnął się.

***

Wyjrzałam przez okno. Jego samochód stał przed bramą. Chwyciłam za torbę i wyszłam z David’em przed dom.
- Będę czekał – zbliżył twarz blisko do mojej.
- Będę się śpieszyć – uśmiechnęłam się i zanurzyłam się w jego wargach. W tamtej chwili zapomniałam o całym Bożym świecie.
- Będę czekał z niespodzianką – przerwał pocałunek uśmiechając się.
- Jesteś niemożliwy – zachichotałam, a za plecami usłyszałam odchrząknięcie.
- Cześć – powiedział David.
- Teraz ja się nią zaopiekuję – mrugnął do mnie i łobuzersko się uśmiechnął. Miałam ochotę mu przywalić. Co on wyrabiał?!
- Ta – mruknęłam. – Do zobaczenia – musnęłam jeszcze raz David’a w usta i poszłam z Chris’em do samochodu.

*Chris*

Widziałem, jak go pocałowała. Zabolało. Zazdrościłem temu marynarkowi, ale przeznaczenie należy do mnie i Holly. Nie do nich.
Kiedy wsiedliśmy do auta zapiąłem tylko pasy i czekałem aż coś powie.
- Na co czekasz? – zapytała trochę oburzona. Chciało mi się śmiać, ale zaraz by się obraziła.
- Na jakieś „cześć”? Bo na to co dałaś jemu to nawet nie mam, co liczyć prawda?
- Hej – pocałowała mnie w policzek. Moje serce mało co nie wyskoczyło.
- Hej – uśmiechnąłem się. – Widzę, że się za mną stęskniłaś – ruszyłem.
- Tak bardzo, że aż wcale Anderson. Gdzie mnie zabierasz?
- A gdzie chcesz?
- Myślałam, że to ty się ze mną umówiłeś, a nie ja z tobą.
- W takim razie do parku. Miał być spacer. To będzie spacer.
- Podlizujesz się? – podniosła jedną brew do góry. Cała Holly.
- Nie chcę ci popsuć humoru.
- Dobra decyzja.

*Holly*

- Po co chciałeś się spotkać? – zapytałam z ciekawością licząc na konkretną odpowiedź. Ale się przeliczyłam, bo wzruszył tylko ramionami. - To znaczy?
- Chciałem spędzić z tobą trochę czasu. Cały czas mam nadzieję, że do mnie wrócisz – odwrócił głowę w moją stronę i zatrzymując się na parkingu spojrzał mi w oczy. W tamtym momencie odebrało mi mowę. Miałam wielką ochotę się popłakać i powiedzieć mu, że mogę to zrobić. Doskonale utwierdziłam się w przekonaniu, że nadal go kocham i nic tego nie zmieni. Spuściłam głowę, aby uniknąć jego niebieskich tęczówek, ale on chwycił mój podbródek i przyciągnął do swojej twarzy na niebezpieczną odległość.
- Ej, mówię poważnie księżniczko – kąciki jego ust lekko drgnęły. Spojrzał na moje wargi. Dotknęłam dłonią jego policzka i kciukiem przejechałam po ustach.
- Wiesz, że nie mogę – szepnęłam. Wysiadł z auta nieco urażony i zasmucony przeszedł na druga stronę, żeby otworzyć mi drzwi. Czułam się winna. Zepsułam chwilę, której tak bardzo potrzebowałam.
Szliśmy w ciszy, słuchając tylko szelestu liści i krzyków dzieci biegających z latawcami po trawie.
- Holly?
crystal reed - Hmm?
- Pamiętasz wakacje na Hawajach? Byliśmy tylko ty i ja – delikatnie ścisnął moją rękę.
- I cudowna sprzątaczka – mruknęłam. Wybuchnął śmiechem.
- Byłaś wtedy, tak zazdrosna, że ją zwolniłaś!
- Nie byłam zazdrosna! – zaprotestowałam. - No może troszeczkę - głupio się uśmiechnęłam.
- Jasne, jasne – pocałował mnie we włosy.
- Christopher – powiedziałam poważnym tonem.
- Okey, przepraszam – co? Spojrzałam na niego i uniosłam brwi do góry. – Żartuję – uśmiechnął się łobuzersko. Wywróciłam oczami. Jak mogłam w tamtej chwili na niego nie nawrzeszczeć to nie wiem. Nie miał uprawnień do takich zachowań. Usiedliśmy na ławce.
- Masz kontakt z Tom’em? – zapytałam ni stąd ni z owąd.
- Mam ze wszystkimi Holly.
- Miałeś nawet, jak wyjechałeś, prawda? – szepnęłam.
- Tak – odpowiedział wahając się – Ale to nie znaczy, że…
- Nie tłumacz się – przerwałam mu. – Co u nich słychać?
- Strasznie za tobą tęsknią.
- Poza tym?
- W porządku.
- Z Alex’em też się widziałeś?
- Chodzą z Nancy do tej samej szkoły. Wyrósł na dużego chłopca. Wydoroślał i ogólnie bardzo się zmienił.
- A Nancy?
-  Codziennie do mnie dzwoni i pyta się z tobą widziałem i kiedy razem ją odwiedzimy – do moich oczu zaczął napływać słony płyn.
- Co jej odpowiadasz?
- Mówię, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
- Naprawdę jej tak mówisz?
- A co niby mam jej powiedzieć? Holly ona już nie jest małym dzieckiem.
- Racja – łzy wypłynęły. Spojrzałam na zegarek. – Musimy się już zbierać.
- Dobrze – odpowiedział cicho.
Nikt się już nie odzywał. Dojechaliśmy w ciszy. Kiedy miałam wysiadać usłyszałam:
- Jutro się tam wybieram. Pojedź ze mną Holly – zatrzymałam się w bezruchu. Bałam się tego. Nie wiedziałam, jak mam na to zareagować. Jak oni zareagują na mój powrót.
- Nie wiem, czy tego chcę.
- Proszę – w jego tonie głosu usłyszałam niemal załamanie. Chciało mi się ryczeć, jak nie wiem co.
- Ucałuj ode mnie Nancy i Alex’a. Powiedz im, że nadal o nich pamiętam. Prześlij wszystkim pozdrowienia.
- Ucieszyliby się bardziej, gdybyś zrobiła to osobiście.

- Do zobaczenia Chris – wysiadłam z samochodu i pobiegłam do domu.

_______________________
WEEEEEKEND!
Udało mi się napisać dłuższy rozdział ^^
I tak wgl, to niedługo się zacznie coś dziać :)
Buziaczki ;**


poniedziałek, 13 października 2014

9. "Jeśli ci powiem, dlaczego cię zostawiłem…"

Poczułam unoszący się zapach naleśników. Otworzyłam powieki i zobaczyłam błękitne niebo. Od teraz będę je widywać codziennie. Za każdym razem, kiedy będę wstawać i za każdym razem kiedy będę iść spać. Cudownie. Postawiłam najpierw jedną nogę na podłodze, potem drugą i powędrowałam do kuchni.
- Dzień dobry słońce! – przywitał mnie znajomy głos.
- Czeeść marynarzu – rzuciłam się mu na szyję.
- Eeej bo mnie udusisz! – zachichotałam, a on złączył nasze wargi.
- Masz dzisiaj ochotę na naleśniki?
- Od ciebie zawsze! – usiadłam przy stole i skierowałam wzrok za okno, przypominając sobie wczorajszą moją głupotę. Tam nikogo nie było. Na bank. Zjedliśmy śniadanie i doszliśmy do wniosku, że musimy się wybrać na zakupy. Zdecydowaliśmy, że pójdziemy pieszo, bo moim zdaniem nie ma co marnować tak pięknej pogody.
Pochłaniałam witaminę D, jak głupia, ale było mi tak przyjemnie, że nie mogłam przestać się uśmiechać. Weszliśmy do sklepu, zrobiliśmy zakupy i David odprowadził mnie do kawiarni.
- Widzimy się wieczorem – pocałował mnie troskliwie w czoło.
- Do zobaczenia – uśmiechnęłam się i weszłam do środka.  Poczułam świeżą kawę i zobaczyłam uśmiechającą się Mię.
- Cześć kochana – przytuliłam ją.
- Widzę, że życie towarzyskie dobrze się układa – wyszczerzyła się.
- Zależy, z której strony patrzeć – mruknęłam. Mia popatrzyła na mnie ze znakiem zapytania. Wskazałam głową w stronę drzwi. Właśnie wchodził Chris. Zadowolony podszedł do blatu.
- Witam, moje panie.
- Zostawię was samych – Mia się ulotniła. Wyszłam zza blatu i oparłam się o ścianę przygotowując się na falę głupich komentarzy i przeprosin, które niczego nie zmienią. Podszedł do mnie z wyciągniętymi ramionami chcąc mnie przytulić, ale go odepchnęłam.
- Holly…
- Siadaj – rozkazałam, wskazując palcem na sofę.
- Nic się nie zmieniłaś, księżniczko. Mimo, że próbujesz być twarda w środku jest ta sama Holly. Moja Holly.
- Nie wiem, który raz ci to już mówię Chrisopher, ale nie jestem już twoja. I jestem równie szczęśliwa z kim innym. To nie była moja wina, że odszedłeś. Tak myślę. Ale skoro nie chcesz mi powiedzieć tego powodu to jakim cudem oczekujesz ode mnie jakiegoś zrozumienia?
- Jeśli ci powiem, dlaczego cię zostawiłem…Dasz nam jeszcze jedną szansę?
- Najpierw to zrób, a jeśli nie to nie zawracaj mi głowy i nie pakuj się z buciorami do mojego życia.
- Możemy pójść na spacer i porozmawiać?
- Człowieku o czym ty chcesz jeszcze rozmawiać?! – krzyknęłam – I nie, nie możemy. Jestem teraz w pracy. Nie jestem na twoje każde zawołanie.
- W takim razie kiedy masz czas?
- Stajesz się taki natrętny, że robi mi się już niedobrze na twój widok.
- Ja też się cieszę, kiedy cię widzę, jutro masz dzień wolny?
- Jutro, ale obiecuję, że jeśli zaczniesz paplać o tym co dzisiaj to ci nogi z dupy powyrywam.
- Będę grzeczny, obiecuję – cwaniacko się uśmiechnął i wyszedł. Wywróciłam oczami i wróciłam do pracy.

***

- Jejku co tak pachnie? – krzyknęłam wchodząc do domu.
- Mam nadzieję, że jesteś głodna! – usłyszałam głos David’a dochodzący z kuchni.
- I to jeszcze jak! – poszłam do niego.
- Witaj skarbie – chwycił delikatnie mój podbródek i musnął mój nos. Spodziewałam się czegoś innego, a on to zauważył i zachichotał.
- Co to jest? – otworzyłam piekarnik i wbiłam wzrok w naczynie żaroodporne.
- Zapiekanka – uśmiechnął się zadowolony.
- Umiesz świetnie gotować, masz super gust, jesteś marynarzem i sprzątasz. Ty jesteś jakiś idealny, czy co?
- A jak myślisz? – wyniośle się uśmiechnął. Zachichotałam.
- Myślę, że tak.
- Nie zaprzeczę – mrugnął. Nalał nam po lampce czerwonego wina i nakładając na talerze kolację usiadł naprzeciwko mnie.
- Idziesz jutro do pracy? – zapytał.
- Na szczęście nie, ale umówiłam się z Chrisem – powiedziałam od razu. Nie chciałam mieć przed nim żadnych tajemnic. Oczywiście cała moja przeszłość nią była, ale… Oj no wiecie.
- Tym twoim znajomym?
- Tak.
- Nie był zbyt miły.
- Wiem kochanie. On taki jest i na dodatek uparł się na to spotkanie.
- Pójść z tobą?
- Myślę, że nie trzeba. Raczej nie będziesz chciał wysłuchiwać o jego zmarnowanym życiu – wywróciłam oczami.
- No dobrze – uśmiechnęłam się.

Rozmawialiśmy długo. David cały czas chciał wychwycić jakieś informacje na temat Chris’a. Dużo nazmyślałam i czułam się naprawdę winna. Miałam tylko nadzieję, że niczego nie będzie podejrzewał.

__________________________
Czuję się okropnie winna.
Nie dość, że musicie długo czekać 
to jeszcze te rozdziały wcale mnie nie zadowalają -.-
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
xx

niedziela, 5 października 2014

8. "Kto to jest?"

-Holly White wstawaj! - usłyszałam przez sen zdenerwowany głos Mii.
- Słyszysz?! - krzyknęła mi nad uchem. Delikatnie otworzyłam powieki i pod wpływem białego, oślepiającego światła z powrotem je zamknęłam.
-Coo? - mruknęłam ochrypłym głosem.
- Jest godzina czternasta!  Nie sądzisz,  że trzeba wstać?
- Nie - przewróciłam się na drugi bok.
- Wyłaź z tego łóżka - ściągnęła ze mnie kołdrę.
- Eej! - usiadłam i poczułam ostry ból głowy.
- David dzwonił do ciebie z dziesięć razy.  W końcu odebrałam i powiedziałam,  że wczoraj dotarłaś bezpiecznie.
- Dziękuję - opadłam z powrotem na poduszkę - A co z Chrisem?
- Wczoraj cię odprowadził.
- Tyle to wiem.
- Wyszedł jakiś wkurzony.
- Przeprowadzam się do Davida i chyba mu o tym powidziałam - na mojej twarzy pojawił się dziwny grymas.
- Tak wiem.  Wszystko słyszałam - westchnęła.
- Pomożesz mi się spakować?
- Okey, tylko ruszaj się i oddzwoń do David'a - wyszła. Zwlekłam się z łóżka i chwyciłam za telefon. Krótka rozmowa z chłopakiem dobrze mi zrobiła. Byłam jeszcze bardziej podekscytowana i napełniona optymizmem. Po połknięciu chyba z trzech tabletek przeciwbólowych zaczęłam pakować najważniejsze rzeczy.
- Pamiętaj, że w każdej chwili możesz wrócić do swojej przyjaciółki - mrugnęła do mnie Mia. 
- Kochana, to cztery ulice stąd i nadal będziemy razem pracować - zachichotałam.
- Tylko mówię - uśmiechnęła się do mnie. Nie zabierałam wszystkich rzeczy. Stwierdziłam, że większość nie będzie mi potrzebna. Równo o siedemnastej pojawił się David.
- Spakowana? - szeroko się uśmiechnął.
- Oczywiście - musnęłam go w usta, po czym podałam mu pierwsze pudełko. On wyszedł, a w drzwiach pojawił się Chris.
- Co ty tu robisz?
- Wczoraj błagałaś, żebym został kotku.
- Nie denerwuj mnie.
- Przyszedłem ci pomóc w przeprowadzce - cwaniacko się uśmiechnął.
- Poradzimy sobie bez twojej pomocy.
- Oj nie bądź taka. Wezmę to - podniósł jedno z pudeł.
- Kto to jest? - wrócił David.
- Jestem jej...
- Starym znajomym - przerwałam mu. David nie wiedział o mojej przeszłości i chciałam, żeby tak zostało.
- Cześć, miło mi cię poznać - przywitał się David.
- Ta, mi ciebie też - odburknął Chris. Miałam mu za to dać kopa w tyłek.
- Nie jest zbyt towarzyski.
- Zauważyłem - wzruszył ramionami i chwycił następne pudło.
- Robi się ciekawie - wtrąciła Mia.
- Nawet nic mi nie mów - pokręciłam głową i wyniosłam kolejne pudło. Było o tyle dobrze, że ani jeden ani drugi nie miał ochotę na rozmowy. Kiedy już wszystko było zapakowane stałam przy aucie i żegnałam się z Mią. Potem, żeby David nie miał większych podejrzeń musiałam to samo zrobić z Chrisem. Jemu to się chyba podobało. Przyciągnął mnie do siebie, objął za biodra i szepnął mi do ucha:
- Będę was odwiedzał.
- Tylko spróbuj.
- Będę cię tak przytulał codziennie, żeby twój chłoptaś był zazdrosny.
- Ty jesteś zazdrosny.
- Będziesz moja księżniczko - odsunęłam się od niego i posyłając lekki uśmiech pozostałej dwójce wsiadłam do samochodu.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba.
- Jestem tego pewna - mimo, że ani razu nie byłam w jego domu, co faktycznie jest dziwne to z jego opowiadań wynikało, że jest tam cudownie.
Tak szybko jak wsiadłam, tak szybko wysiadłam. Po dwóch minutach byliśmy na miejscu. Tam naprawdę było uroczo i dokładnie tak jak mi opowiadał. Drewniany domek z przytulnym tarasem i ślicznym ogrodem położony był w środku małego lasku nad rzeką. 
- Jejku, jak się cieszę - pisnęłam.
- Chodź - chwycił mnie za rękę i otworzył masywne drewniane drzwi. W środku wiele rzeczy również było z drewna, ale tu panowała zupełnie inna i miła atmosfera. Ten dom ani trochę nie przypominał mojego rodzinnego ani Mii ani Chris'a. Tutaj nic nie przypominało tamtego życia. Czułam, że tutaj mogę zacząć wszystko od nowa.
- Tu jest kuchnia. Tu łazienka. Tu salon - weszliśmy na górę po schodach - A tutaj nasza sypialnia - zobaczyłam całą biało - turkusową sypialnię z ogromnym łóżkiem i mnóstwem poduszek. Myślę, że jednak największe wrażenie wywarła na mnie wielkość pokoju i ogromne okna w suficie.
- David... Przeszedłeś samego siebie.
- Dla ciebie wszystko, ale to nie koniec - przeszliśmy do pokoju obok. - Tu jest twoja pracownia.
- Boże... - szepnęłam - Jak ja mam ci dziękować?
- Po prostu ze mną bądź.
- Zawsze - pocałował mnie i resztę wieczoru spędziliśmy na wypakowaniu moich wszystkich gratów.

***

David już dawno zasnął, a ja nie mogłam. Przewracałam się z jednego boku na drugi. Byłam szczęśliwa, ale z drugiej strony coś mnie męczyło. Po cichu wyszłam z łóżka i zeszłam do kuchni. Nalałam wody do szklanki, zgasiłam światło i usiadłam na parapecie wyglądając przez okno. Było ciemno, ale przed domem ktoś stał. Przestraszyłam się. Wróciłam do sypialni. To jakieś schizy. Nikogo tam nie ma. Przytuliłam się do Davida, który bezproblemowo mnie do siebie przyciągnął i próbowałam poczuć się bezpiecznie. Ale jakoś marnie mi to wychodziło.

_________________________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście na ten rozdział.
Nie ma szału, ale w sumie fajnie się pisało.
Jak myślicie kto stał za oknem? xd
KC
xx