sobota, 28 lutego 2015

25. "Nie krzycz- warknęła- Bo strzelę"

-Chriiis! - krzyknęłam z kuchni stojąc przed pustą lodówką.
-Co znowu księżniczko? - stanął w drzwiach lekko już poirytowany z założonymi rękami na klatce piersiowej. Fakt, wolałam go kilka razy, ale to nie powód, żeby od razu się na mnie złościć.
-Nie ma nic do jedzenia- położyłam rękę na brzuchu i wydęłam wargi. Zniknął za drzwiami i po chwili rzucił mi kurtkę.
-Ubieraj się, jedziemy.
-Gdzie?
-Do sklepu. Przecież nie ma co jeść.
- No tak, zapomniałam przecież- mruknęłam pod nosem, a jego twarz przybrała rozbawionego wyrazu.
-Co się stało, że jedziemy tam RAZEM? - zapytałam zapinając pasy. Działo się się tak chyba po raz pierwszy.
-Nic się nie stało. Nie możemy nawet razem pojechać do sklepu?
-No nie wiem- wzruszyłam ramionami. Ostatnio to nawet na spacer nie mogłam wyjść.
-Ogórki? Papryka? Kurczak! - gadał pod nosem prowadząc koszyk, a ja chodziłam za nim jak mała dziewczynka, nudząc się. Chociaż mimo wszystko strasznie mi się chciało z niego śmiać. Był tak zamyślony i przejęty, że nie wytrzymałam i zaczęłam chichotać, jak głupia. Odwrócił się do mnie i podniósł jedną brew, patrząc się na mnie jak na wariatkę. Podeszłam do niego i wtuliłam twarz w jego sweter nadal się trzęsąc ze śmiechu. -Wszystko w porządku, kochanie? -zapytał, głaszcząc mnie po włosach. - Ludzie się na nas patrzą. - Od kiedy się tak zdrowo odżywiasz? - starałam się uspokoić. Wzruszył ramionami.
- A co?
- Nie są nam potrzebne żadne kalafiory...
- Pomidory- poprawił mnie
- Nie ważne co. Możemy kupic popcorn, mrożone frytki, pizzę, jakieś chipsy, ewentualnie chleb, masło orzechowe i dżem. Na wieczór jakąś chińszczyznę i już!
- Powinnaś się zdrowo odżywiać. Kupimy normalne jedzenie - tupnęłam nogą jak mała dziewczynka.
- Mam ochotę na coś niezdrowego. Poza tym ostatnio i tak narzekałeś, że jestem zbyt chuda. No to teraz zgrubnę.
-Zgrubniesz?
-Aha.
- Jesteś niemożliwa Holly- pokręcił z niedowierzaniem i rozbawieniem głową. - Ale chodźmy już do kasy.
-Chris! - spiorunowałam go wzrokiem.
- No dobra, prowadź.
- O wiem!  Jeszcze czekolada!
***
- Kurwa- warknął z łazienki Chris.
- Jak tam ci idzie skarbie? - oparłam się o ścianę i jedząc jakieś chrupki, próbowałam powstrzymać śmiech. Łazienkę zaczęła zalewać woda, a on się przecież uparł, że sam to naprawi.
- Świetnie. Zaraz wszystko będzie działać jak trzeba. Nie ma się czym przejmować- woda zaczęła mu tryskać w twarz.
- Może jednak zadzwonię po tego hydrualika?
- Nie! I przestań już z tym hydrualikiem! Dam sobie radę!  - krzyczał, a ja wywróciłam tylko oczami. Jasne. Na pewno dasz sobie radę. Słyszę to od trzech godzin i jest gorzej niż było. Bo przecież ty masz takie doświadczenie. Zrezygnowana poszłam do salonu i zaczęłam czytać książkę słuchając przy okazji strumienia przekleństw.
Ktoś zapukał do drzwi. Zaskoczona poszłam otworzyć. Może ktoś po prostu zabładził albo przyjechał Tom. Spojrzałam przez wizjer kto to. To była Mia! Szeroko się uśmiechnęłam i otworzyłam drzwi.
- Mia! - powiedziałam, a ta popchnęła mnie na ścianę i przyłożyła mi pistolet do skroni.
- Nie krzycz- warknęła- Bo strzelę-  o cholera. To zupełnie nie ta Mia, którą znałam. - Wyjdziesz ze mną bezgłośnie i wszystko będzie dobrze, dla mnie i dla ciebie. Okey? - trawiłam jej słowa i dokładnie przyjrzałam się jej twarzy. Miała zupełnie potargane włosy, czerwone oczy, była wykończona, a jej warga była rozcięta. Na policzku widniały sińce. Przełknęłam ślinę.
- Co ci się stało Mia? - zapytałam. Przycisnęła mi mocniej pistolet,  chcąc mnie wystraszyć. I chociaż serce zabiło mi szybciej to nie dałam po sobie tego poznać.
- Zamknij się. Wychodzimy- ani drgnęłam.
- Ty taka nie jesteś Mia- zaczęłam, próbując przywrócić jej rozum.
- Nawet nie wiesz, jaka jestem- syknęła.
- Oczywiście, że wiem. Mieszkałam, pracowałam i przeżywałam z tobą wszystkie wzloty i upadki dziewczyno przez cztery lata. Kto cię do tego zmusił Mia? - przymknęła powieki. Po chwili z jednej wyleciała łza. Otworzyła oczy. Jej wzrok był zagubiony, przepełniony strachem, ale poza tym wróciła moja przyjaciółka.
- Holly? - usłyszałyśmy. O cholera. Tylko nie Chris.
- Tak? - odpowiedziałam piskliwym głosem. Mia puściła mnie i stanęła obok. Kiedy tylko nas zobaczył stanął nieruchomo i wyciągnął zza siebie broń. Boże, on to nosi przez całą dobę?! Wycelował w Mia' ę i jego oczy zrobiły się niemal czarne. Stanęłam gwałtownie przed nią, wiedząc że we mnie nie strzeli.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął.
- Ona nic nam nie zrobi.
- Skąd masz niby taką pewność?! - ryknął.
- Nie mam zamiaru już wam robić krzywdy- powiedziała Mia chrapliwym głosem. Zaraz się rozpłacze.
- Nie wierzę ci. Rzuć mi pistolet pod nogi. Natychmiast-  dobrze wiedziałam, że się waha.
- Mia, on nic ci nie zrobi, jeśli mu oddasz broń- wykonała jego polecenie.
- A teraz ty Holly, chodź tutaj i stań za mną- nawet nie chciałam się kłócić. Szepnęłam tylko:
-Spokojnie. Jesteś bezpieczna-  i poszłam.
- Masz jeszcze jakąś broń? -zapytał Chris. Wyciągnęła z czarnego pokrowca nóż i podała go po prostu Chrisowi. Zrobiło mi się niedobrze, kiedy przyszło mi do głowy jak mogłam skończyć, gdybym z nią poszła. - To wszystko?- kiwnęła głową. - Jest ktoś na zewnątrz?
- Nie.
- Jesteś tu sama?
- Tak.
- Kto cię tu przywiózł?
- Nie wiem. Nie widziałam ich twarzy. Kazali mi tylko porwać stąd Holly. Dali mi tą broń i miałam sobie poradzić. Zagrozili mi, że jeśli tego nie zrobię zabiją mi rodzinę, a oni bez problemu się o wszystkim zawsze dowiadują.
- Kurwa.
- Mogę się napić?
- Chodź kochana. Już wszystko dobrze. Twojej rodzinie nic nie będzie, okey? Tylko musisz być po naszej stronie- wręczyłam jej szklankę z wodą. - Weź prysznic na piętrze. Zaraz przyniosę ci ubrania.
- Dziękuję ci.
- Nie ma za co- posłałam jej pokrzepiający uśmiech.
- Ja cię tak bardzo przepraszam Holly. Nie chciałam, ale nie widziałam żadnego innego rozwiązania, żeby ochronić rodzinę. Bałam się. Tak bardzo się bałam. Przepraszam- zaczęła płakać.
- Rozumiem Mia i zdaję sobie z tego sprawę. Wszystko w porządku. No już, idź się ogarnij. Potem zajmiemy się resztą- wyciągnęłam z szafy swoje czyste ubrania i wręczyłam jej. Zeszłam na dół. Chris rozmawiał przez telefon. Kiedy mnie zobaczył, gestem pokazał, żebym chwilę poczekała. Wydawał chyba jakieś rozkazy czy coś takiego. Zaraz skończył. Wziął głęboki oddech i spokojnym, ale surowym głosem zapytał:
- Co ty sobie wyobrażasz Holly?
- Wiem, że źle zrobiłam, że nie zawołałam cię od razu, ale różnie to się mogło skończyć.
- To też. 
- Wiem- przytulił mnie i musnął wargi. A ja nagle poczułam pożądanie i przylepiłam mu się do ust.
- Nie teraz skarbie, muszę załatwić dużo rzeczy- mruknął mi w usta.
- Holly? Możesz mi pomóc? - skruszona Mia stanęła na schodach. Christopher obdarzył ją nieprzyjemnym spojrzeniem. Szturchnęłam go łokciem. Przewrócił oczami i poszedł do gabinetu.

---------------
Udało się :)
I jak?
Przepraszam, że nie ma obrazków ani nic, ale wstawiam przez telefon, a tu tak głupio się to wstawia xd.
Kocham Was mocno ♡♡♡

środa, 11 lutego 2015

24. "Jesteś piękna księżniczko"

Otworzyłam oczy. Byłam przygnieciona i nie mogłam się ruszyć. Podniosłam lekko głowę. Chris oplótł mnie w talii ramionami, swoje nogi wplątał między moje, a jego głowa spoczywała na mojej klatce piersiowej. Uśmiechnęłam się. Chcę się tak budzić codziennie. No może nie do końca w takim ułożeniu. Bo jest mi cholernie niewygodnie i gorąco, ale w takim towarzystwie. Delikatnie podparłam się na łokciach i podciągnęłam ciało. Christopher mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Zastygłam w takiej pozycji. Cholera. Nie budź się, nie budź się, nie budź się. Podniósł głowę. Kurde.
- Dzień dobry pani – powiedział ochrypłym głosem muskając mnie w oba policzki, które zaraz potem przybrały szkarłatnego koloru.
- Hej – odpowiedziałam i ciepło się uśmiechnęłam.
- Jak się pani spało?
- Pomijając zbyt wysoką temperaturę pod kołdrą i wielkiego wieloryba na sobie to świetnie.
- Wieloryba? – podniósł jedną brew.
- Mhm.
- Wielkiego? – podniósł drugą brew.
- Właśnie tak – zachichotałam. Chwilę później leżałam, a właściwie to wiłam się pod nim ze śmiechu, ponieważ ten palant zaczął mnie łaskotać. – Chris! – pisnęłam między śmiechem – Puść mnie! No puść! – brakowało mi już powietrza, ale ten głupek nie przestawał. Dopiero po chwili mnie pocałował i zabrał ręce z moich żeber. Odwzajemniłam ten krótki pocałunek, ale gdy tylko się odwrócił, żeby zejść z łóżka, rzuciłam się na niego mocno ściskając. W między czasie złapałam poduszkę no i zaczęliśmy wojnę.
- Wygrałam! – krzyknęłam dławiąc się śmiechem – o ile jest to możliwe. Wytarłam wierzchem dłoni łzy wypływające mi z oka.
- Oszukiwałaś moja droga! Nie wiem, czy księżniczkom tak wypada – szeroko się uśmiechnął, ale po chwili zmarszczył brwi. – Płaczesz?
- Tak! – kiwnęłam głową – Ale ze śmiechu! – rzuciłam w niego jeszcze raz i uciekłam z piskiem. Zaczął mnie gonić, ale schowałam się w łazience. Tyle tylko, że po ostatnim incydencie nie było tam klucza, więc tak właściwie to wcale się nie schowałam. Brawo, brawo.
- Coś słabo mi uciekłaś – zachichotał wchodząc z wyciągniętymi rękoma do łazienki. Objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Uśmiech miał od uch do ucha. Miło było go widzieć w takim stanie. – Mam cię – szepnął mi do ucha. Zaczęłam chichotać, jak jakaś wariatka. – Uwielbiam, kiedy się tak cieszysz, jakaś niedorozwinięta dziewucha – uderzyłam go w ramię, ale nie potrafiłam przestać się śmiać.
- Muszę wziąć prysznic – powiedziałam.
- To weź.
- Musisz wyjść.
- Nie muszę. Z chęcią się na ciebie popatrzę – cwaniacko się uśmiechnął – A nawet ci potowarzyszę.
- Christopher! Wynoś się z tej łazienki! W tej chwili! – pisnęłam.
- Jesteś pewna?
- Tak!
- Jakbyś potrzebowała pomocy to krzycz – mrugnął do mnie. Wywróciłam oczami i wypchnęłam go z pomieszczenia.


***

Tanecznym krokiem, śpiewając sobie coś pod nosem wyszłam z łazienki, wycierając ręcznikiem mokre włosy. Stanęłam przed lustrem i pochyliłam się, aby zawinąć je w materiał. Kiedy się wyprostowałam w odbiciu lustra za sobą zobaczyłam Chris’a w dżinsowych spodniach i białym podkoszulku ze szklanką w dłoni i jakby podśmiewającego się…ze mnie?
- Ładny tyłeczek – przygryzł dolną wargę, podejrzewam, że po to by się nie roześmiać. Odwróciłam się do niego, krzyżując ręce na klatce piersiowej i zmrużyłam oczy. Ja ci tu dam ładny tyłeczek. Nie zwracając na niego uwagi przeszłam do pokoju i zaczęłam sprzątać. Poskładałam jakieś ubrania, poodkurzałam i powycierałam kurze, a on cały czas leżał na łóżku i mi się przyglądał. Doprowadzało mnie to szału, ale nic nie mówiłam. W końcu jednak musiałam pościelić łóżko.
- Mógłbyś się ruszyć? Chcę dokończyć – bez słowa podniósł się i stanął obok mnie. Chwyciłam pościel i zaczęłam ją składać. Po chwili się zatrzymałam, bo objął mnie od tyłu w talii i przyciągnął do siebie.
- Za co się na mnie znowu gniewasz? – szepnął mi do ucha, przy okazji uwodzicielsko je muskając.
- Za ładny tyłeczek i niedorozwiniętą dziewuchę – powiedziałam na jednym tchu. Wyczułam jak się uśmiecha. A to drań. Odwrócił mnie do siebie przodem. Odsłonił jeszcze wilgotne kosmyki włosów z twarzy i musnął oba poliki, czoło, nos i na końcu usta. Po tym nie mogłam się powstrzymać. Wplotłam dłoń w jego włosy i pocałowałam. Było to tak raptowne, że sama się sobie dziwiłam. Przerwał pocałunek i popchnął mnie na łóżko pochylając się nade mną. Przygryzłam dolną wargę.
- Kocham tą niedorozwiniętą dziewuchę i ten seksowny tyłeczek – uśmiechnął się, a ja zaczęłam chichotać.
- A ja kocham wielkiego wieloryba - po chwili nie wiadomo jak i skąd nie miałam na sobie ubrań.

***

- Jesteś piękna księżniczko - leżeliśmy przytuleni pod kocem. Kreśliłam na jego torsie różne wzory, a on bawił się moimi włosami. - Holly?
- Hmm?
- Nie uciekniesz, prawda? – szepnął. Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Nie mam takiego zamiaru, proszę pana – pocałowałam go w policzek. Mocno mnie objął i pocałował we włosy.
- Tak lepiej.
- Chris?
- Tak?
- Naprawdę przez ten czas nikogo nie miałeś? – nie miałam pojęcia, dlaczego o to zapytałam.
- Nikogo – odpowiedział bez wahania. Poczułam ulgę.
- To dobrze.
- Dobrze?

- Tak – bo jesteś mój, mój i tylko mój.

___________________________________
Także napisałam w końcu :)
Nie miałam bardzo pomysłu, ale chyba musiał wyjść
nudny xd W każdym bądź razie w następnym rozdziale
będziemy mieć gościa.
Macie pomysł kogo? 
xoxo

piątek, 6 lutego 2015

23. "Powiedziałaś, że jesteś moja"

Tak mijały kolejne dni. Nie było między nami żadnego kontaktu, chociaż teoretycznie byliśmy pod jednym dachem. Mnie to bolało. Bardzo. Jego? Nie wiem. Spędzałam w łóżku trzy czwarte każdego dnia. Rano wychodziłam na spacery. On oczywiście nie byłby sobą, gdyby za mną nie chodził. Potem wracałam do swojego pokoju. A w między czasie jeszcze się jakoś odżywiałam. Zdarzało się, że wieczorami, kiedy leżałam na łóżku on stawał w drzwiach, oparty o futrynę i z założonymi rękoma mi się przyglądał. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego tak robił, ale ja wtedy wbijałam wzrok w sufit lub zaciskałam powieki, żeby nie uleciały z nich przypadkiem jakieś pojedyncze łzy.
Pewnego wieczoru, gdy szłam z kubkiem herbaty w ręku pojawił się nagle obok mnie w drzwiach od salonu. Przestraszona zatrzymałam się i spojrzałam na niego.
- Holly – szepnął i nie wiem, czy miałam tylko takie wrażenie, ale w tonie jego głosu dało się wyczuć takie cierpienie, że stałam i patrzyłam się w niego chyba z małym przerażeniem. Przełknęłam głośno ślinę i poszłam dalej. No bo co do cholery mogłam zrobić?

***

Wstałam z łóżka i stwierdziłam, że cisza, jaka wtedy panowała była nienormalna. Zeszłam po schodach i zajrzałam do wszystkich pomieszczeń. Chrisa z pewnością nie było. Pojechał pewnie po zakupy. No i dobrze. Mam cały dom dla siebie. Ale stwierdziłam, że wyjdę jednak na zewnątrz. Bez żadnych ochroniarzy, czy czegokolwiek. Ubrałam się ciepło i poszłam. Moje nogi wędrowały tymi samymi ścieżkami, co każdego poprzedniego dnia. Chociaż miałam ochotę zgłębić się w nowe tereny, wolałam nie ryzykować zgubienia się w tym lesie.
Chodziłam w tę i z powrotem całkowicie zapominając o czasie. Było tak wspaniale cicho. Wciągałam świeże powietrze do płuc mając nadzieję, że moje samopoczucie dzięki temu wzrośnie na wyższy poziom. Ale jak miało się to stać skoro zakochałam się w człowieku, który mnie zostawił, potem wrócił chcąc ratować mi życie i odnowić nasze relacje, a kiedy w końcu mu na to pozwalam on mnie znowu cholernie rani? Jak? Czy ktoś może mi to powiedzieć?
Jak tylko otworzyłam drzwi do domu usłyszałam wściekły? Zmartwiony? Zdenerwowany? Głos Chris’a. Zdjęłam buty i kurtkę.
- Co ja mam robić?! – warknął – Nie mam pojęcia, gdzie ona jest. Tak. Musiałem! Jesteś pewny? Kurwa, a jeśli on uciekła?! – weszłam do salonu i oparłam się o ścianę. Stał do mnie tyłem i po chwili się odwrócił. Rozłączył się bez słowa i upuścił telefon. Na jego twarzy malowało załamanie i napięcie. Jednak, kiedy mnie zobaczył nagle jakby zamiast tego przepłynęła radość, złość i po prostu nie wiadomo co.
Chwilę później byłam w jego ramionach. Byłam tak zaskoczona, że…Że nawet sama nie wiem co. Po prostu to było tak niespodziewane. Trzymał mnie mocno, a twarz schował w zagięciu między moją szyją, a ramieniem.
- Co ty robisz? – wydusiłam nieco piskliwym głosem.
- Holly – szepnął.
- Tak?
- Ja tak nie mogę. To jest jakiś koszmar. Nie potrafię normalnie bez ciebie funkcjonować. Ten tydzień to były jakieś męczarnie. Nie chcę, żeby tak dalej kurwa było. Nie chcę. Ty nie pasujesz do mojego życia, bo ty po prostu nim jesteś. Jestem tak popierdolony, że cię ranię i bardzo tego nie kontroluję.  Ale po prostu przepraszam i proszę, żebyś mi wybaczyła – on to mówił. Mówił to wszystko na raz i tak szybko, że ledwo byłam w stanie się połapać o co chodzi. Ale mówił to do mnie. Wstrzymałam oddech i nie wiedziałam co mam powiedzieć. – Holly. Oddychaj. Wybacz mi to gówno, proszę cię.
- Dobrze – szepnęłam.
- Dobrze?
- Tak – odpowiedziałam. Odetchnął, jakby z ulgą i spojrzał mi w oczy.
- Przepraszam – powiedział. Lekko się uśmiechnęłam i rzuciłam mu się na szyję. Tak tym razem ja. Usiadł ze mną na sofie. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a on delikatnie głaskał mnie po plecach. Wdychałam jego cudowny zapach. – Martwiłem się o ciebie.
- Wiem.
- Nigdy więcej tak nie rób.
- Nie zrobię, jeśli przestaniesz zachowywać się, jakbym była twoją własnością i pozabijasz wszystkich jeśli mnie dotkną. Owszem jestem twoja, ale nie możesz być aż tak cholernie zazdrosny i nadopiekuńczy, jasne? – podniosłam głowę. Na jego twarzy wymalował się uśmiech. Podniosłam jedną brew.
- Powtórz to – poprosił.
- Przestań być tak zazdrosny i nad…
- Nie, nie to – przerwał mi.
- A  co?
- Powiedziałaś, że jesteś moja – serio?
- Tak powiedziałam?
- Jeszcze nie jestem aż tak głuchy – westchnęłam.
- W takim razie pewnie tak jest – wzruszyłam ramionami i podniosłam wzrok. W jego oczach tańczyły złote iskierki szczęścia. Popchnął mnie lekko na materac i pochylił się na de mną.
- To wspaniale – spojrzał mi w oczy szukając pozwolenia. Kiwnęłam głową. Wbił się we mnie wargami i przelał w tym pocałunku wszystkie emocje, które więził w sobie podczas tych ostatnich beznadziejnych dni, których nie mam zamiaru powtarzać już nigdy więcej.

***

 - Nie zostawiaj mnie księżniczko.
- Nie chcę cię zostawiać.
- Mam nadzieję.
- Powinieneś to wiedzieć.
- Wiem, ale mimo wszystko boję się, że cię stracę. A nie chcę tego – ułożyliśmy się w pozycji na łyżeczki. Przyciągnął mnie do siebie i mocno objął. – Dobranoc księżniczko.

- Dobranoc rycerzu – pocałował mnie we włosy.

______________________________
Heeej <3
Jestem zadowolona z tego rozdziału. 
Chyba xD
Czekam na Wasze opinie i jakieś propozycje do 
kolejnych rozdziałów
http://fraccaso.tumblr.com/
xoxo

niedziela, 1 lutego 2015

22. "Może ja nie pasuję do twojego świata?"

Otworzyłam oczy i chciałam się poruszyć, ale byłam przygnieciona. Na początku nie wiedziałam o co chodzi. Przekręciłam lekko głowę i mój nos zderzył się z nosem Chris’a.
- Dzień dobry – usłyszałam nad uchem i nagle zerwałam się do pozycji siedzącej.
- O cholera – szepnęłam nieco przestraszona.
- Co się stało? – usiadł obok mnie. Zakryłam dłońmi twarz. Chyba się zakochałam.
- Chyba się zakochałam – powtórzyłam na głos. Jego muskularne ramiona oplotły mnie w talii i przyciągnęły do jego osoby. Niepewnie na niego spojrzałam.
- We mnie? – szepnął mi do ucha.
- Nie, w bohaterze książki, którą ostatnio czytam – zrzedła mu mina. Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymałam. Wywróciłam jedynie oczami i wstałam zabierając ze sobą kołdrę. Specjalnie? A owszem. Kątem oka podziwiałam jego piękne ciało, na którym były jedynie bokserki.

- Idę na spacer! – krzyknęłam zakładając buty i chociaż był na drugim piętrze to po sekundzie stał oparty o witrynę uważnie mi się przyglądając. – No co?
- Nigdzie nie idziesz – powiedział wzruszając ramionami.
- A właśnie, że idę.
- Nie pójdziesz sama.
- Ależ oczywiście, że pójdę Christopher’rze. Muszę przemyśleć kilka spraw. S a m a – podkreśliłam każdą literę ostatniego słowa.
- Nie.
- Tak.
- Holly! – warknął – Nie pójdziesz sama.
- Niby dlaczego? – skrzyżowałam ręce na piersi. Przecież nie ucieknę.
- Bo nie – super.
- Rozwiń proszę swoją wypowiedź.
- Nie będziesz sama wychodziła z tego domu, jasne?! – krzyknął. Był zdenerwowany. Bardzo. Tylko ciekawe czym się tak zezłościł. Też ma powody „bo nie”.
- Ach tak? – podniosłam jedną brew – No to patrz – otworzyłam drzwi i wyszłam, zatrzaskując je za sobą. Marszem poszłam przed siebie. Mogłam sobie wyobrażać jak się teraz gotuje ze złości. Ale co ja poradzę?! Chcę pomyśleć. Na świeżym powietrzu, a to nie powód, żeby się na mnie od razu wydzierać. Ponoć jesteśmy tu bezpieczni. Ale za trzy, dwa…
- Co ty wyrabiasz?! – warknął, idąc koło mnie. No i jest.
- Myślę.
- Nie pozwoliłem ci nigdzie iść. Nie zrozumiałaś, któregoś z moich słów?!
- Nie zrozumiałam żadnego! – krzyknęłam. O nie tego już za wiele.
- Może mam ci powtórzyć?!
- Poproszę – warknęłam i zatrzymałam się, zabijając go już wzrokiem.
- Nie. Możesz. Wychodzić. Sama. Z. Tego. Cholernego. Domu. Jasne?!
- Nie, nie jasne. Nie będziesz mi mówił co mam robić!
- Będę!
- Nie, bo nie jesteś moim ojcem ani matką!
- Chcę ci zapewnić bezpieczeństwo!
- Czy ja cię do cholery o to prosiłam?!
- Oczywiście musisz wszystko utrudniać!
- Ja? Och, błagam!
- Zachowujesz się jak mała rozkapryszona dziewczynka!
- Dlatego zamknąłeś mnie tutaj? Na tym bezludziu?! Czuję się jak w więzieniu! O to ci chodziło? Tak!?
- Nie!
- To o co?!
- Martwię się o ciebie, a ty mimo tego całego gówna robisz sobie co chcesz! Nie rozumiesz, że w moim świecie nic nie jest bezpieczne!?
- A może ja w ogóle nie pasuję do twojego świata, co? – syknęłam.
- Może i tak! – krzyknął. Zacisnęłam usta w wąską linię.
- I może to ja jestem tym całym problemem, ha? Może po prostu zadzwonię do mojego ojca i mu powiem gdzie jestem. Zabiorą mnie. Będę ich. I skończą się wszystkie twoje problemy. Ze mną włącznie – nie wytrzymałam. Odwróciłam się i poszłam dalej przed siebie. Po moich polikach powoli spływały łzy.
- Tego nie powiedziałem! – krzyknął.
- Ale chciałeś powiedzieć. To mi wystarczy. I wiesz co? Ja mam tego dość.
- Nie.
- Tak! I skoro tak bardzo ci przeszkadzam zejdę ci z drogi. Wtedy będziesz się czuł najlepiej, prawda?
- Nie.
Nalałam wody do szklanki i połknęłam dwie tabletki przeciwbólowe. Chris chodził za mną w tę i z powrotem. Nic nie mówił. Ja też nie. Unikałam jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Brak rozmów. Brak dotyku. Brak wszystkiego. Udawałam, że go w ogóle nie ma. Skoro tak ma być dobrze to niech będzie.

Poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Jeżeli interesuje was moje samopoczucie to byłam po prostu wyprana z jakichkolwiek emocji. 

_____________________
Plany na ten rozdział były zupełnie inne.
Miało się zakończyć zupełnie inaczej.
Ale trudno. Jest jak jest ;*
i przepraszam, że taki krótki...
xoxo