sobota, 28 lutego 2015

25. "Nie krzycz- warknęła- Bo strzelę"

-Chriiis! - krzyknęłam z kuchni stojąc przed pustą lodówką.
-Co znowu księżniczko? - stanął w drzwiach lekko już poirytowany z założonymi rękami na klatce piersiowej. Fakt, wolałam go kilka razy, ale to nie powód, żeby od razu się na mnie złościć.
-Nie ma nic do jedzenia- położyłam rękę na brzuchu i wydęłam wargi. Zniknął za drzwiami i po chwili rzucił mi kurtkę.
-Ubieraj się, jedziemy.
-Gdzie?
-Do sklepu. Przecież nie ma co jeść.
- No tak, zapomniałam przecież- mruknęłam pod nosem, a jego twarz przybrała rozbawionego wyrazu.
-Co się stało, że jedziemy tam RAZEM? - zapytałam zapinając pasy. Działo się się tak chyba po raz pierwszy.
-Nic się nie stało. Nie możemy nawet razem pojechać do sklepu?
-No nie wiem- wzruszyłam ramionami. Ostatnio to nawet na spacer nie mogłam wyjść.
-Ogórki? Papryka? Kurczak! - gadał pod nosem prowadząc koszyk, a ja chodziłam za nim jak mała dziewczynka, nudząc się. Chociaż mimo wszystko strasznie mi się chciało z niego śmiać. Był tak zamyślony i przejęty, że nie wytrzymałam i zaczęłam chichotać, jak głupia. Odwrócił się do mnie i podniósł jedną brew, patrząc się na mnie jak na wariatkę. Podeszłam do niego i wtuliłam twarz w jego sweter nadal się trzęsąc ze śmiechu. -Wszystko w porządku, kochanie? -zapytał, głaszcząc mnie po włosach. - Ludzie się na nas patrzą. - Od kiedy się tak zdrowo odżywiasz? - starałam się uspokoić. Wzruszył ramionami.
- A co?
- Nie są nam potrzebne żadne kalafiory...
- Pomidory- poprawił mnie
- Nie ważne co. Możemy kupic popcorn, mrożone frytki, pizzę, jakieś chipsy, ewentualnie chleb, masło orzechowe i dżem. Na wieczór jakąś chińszczyznę i już!
- Powinnaś się zdrowo odżywiać. Kupimy normalne jedzenie - tupnęłam nogą jak mała dziewczynka.
- Mam ochotę na coś niezdrowego. Poza tym ostatnio i tak narzekałeś, że jestem zbyt chuda. No to teraz zgrubnę.
-Zgrubniesz?
-Aha.
- Jesteś niemożliwa Holly- pokręcił z niedowierzaniem i rozbawieniem głową. - Ale chodźmy już do kasy.
-Chris! - spiorunowałam go wzrokiem.
- No dobra, prowadź.
- O wiem!  Jeszcze czekolada!
***
- Kurwa- warknął z łazienki Chris.
- Jak tam ci idzie skarbie? - oparłam się o ścianę i jedząc jakieś chrupki, próbowałam powstrzymać śmiech. Łazienkę zaczęła zalewać woda, a on się przecież uparł, że sam to naprawi.
- Świetnie. Zaraz wszystko będzie działać jak trzeba. Nie ma się czym przejmować- woda zaczęła mu tryskać w twarz.
- Może jednak zadzwonię po tego hydrualika?
- Nie! I przestań już z tym hydrualikiem! Dam sobie radę!  - krzyczał, a ja wywróciłam tylko oczami. Jasne. Na pewno dasz sobie radę. Słyszę to od trzech godzin i jest gorzej niż było. Bo przecież ty masz takie doświadczenie. Zrezygnowana poszłam do salonu i zaczęłam czytać książkę słuchając przy okazji strumienia przekleństw.
Ktoś zapukał do drzwi. Zaskoczona poszłam otworzyć. Może ktoś po prostu zabładził albo przyjechał Tom. Spojrzałam przez wizjer kto to. To była Mia! Szeroko się uśmiechnęłam i otworzyłam drzwi.
- Mia! - powiedziałam, a ta popchnęła mnie na ścianę i przyłożyła mi pistolet do skroni.
- Nie krzycz- warknęła- Bo strzelę-  o cholera. To zupełnie nie ta Mia, którą znałam. - Wyjdziesz ze mną bezgłośnie i wszystko będzie dobrze, dla mnie i dla ciebie. Okey? - trawiłam jej słowa i dokładnie przyjrzałam się jej twarzy. Miała zupełnie potargane włosy, czerwone oczy, była wykończona, a jej warga była rozcięta. Na policzku widniały sińce. Przełknęłam ślinę.
- Co ci się stało Mia? - zapytałam. Przycisnęła mi mocniej pistolet,  chcąc mnie wystraszyć. I chociaż serce zabiło mi szybciej to nie dałam po sobie tego poznać.
- Zamknij się. Wychodzimy- ani drgnęłam.
- Ty taka nie jesteś Mia- zaczęłam, próbując przywrócić jej rozum.
- Nawet nie wiesz, jaka jestem- syknęła.
- Oczywiście, że wiem. Mieszkałam, pracowałam i przeżywałam z tobą wszystkie wzloty i upadki dziewczyno przez cztery lata. Kto cię do tego zmusił Mia? - przymknęła powieki. Po chwili z jednej wyleciała łza. Otworzyła oczy. Jej wzrok był zagubiony, przepełniony strachem, ale poza tym wróciła moja przyjaciółka.
- Holly? - usłyszałyśmy. O cholera. Tylko nie Chris.
- Tak? - odpowiedziałam piskliwym głosem. Mia puściła mnie i stanęła obok. Kiedy tylko nas zobaczył stanął nieruchomo i wyciągnął zza siebie broń. Boże, on to nosi przez całą dobę?! Wycelował w Mia' ę i jego oczy zrobiły się niemal czarne. Stanęłam gwałtownie przed nią, wiedząc że we mnie nie strzeli.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął.
- Ona nic nam nie zrobi.
- Skąd masz niby taką pewność?! - ryknął.
- Nie mam zamiaru już wam robić krzywdy- powiedziała Mia chrapliwym głosem. Zaraz się rozpłacze.
- Nie wierzę ci. Rzuć mi pistolet pod nogi. Natychmiast-  dobrze wiedziałam, że się waha.
- Mia, on nic ci nie zrobi, jeśli mu oddasz broń- wykonała jego polecenie.
- A teraz ty Holly, chodź tutaj i stań za mną- nawet nie chciałam się kłócić. Szepnęłam tylko:
-Spokojnie. Jesteś bezpieczna-  i poszłam.
- Masz jeszcze jakąś broń? -zapytał Chris. Wyciągnęła z czarnego pokrowca nóż i podała go po prostu Chrisowi. Zrobiło mi się niedobrze, kiedy przyszło mi do głowy jak mogłam skończyć, gdybym z nią poszła. - To wszystko?- kiwnęła głową. - Jest ktoś na zewnątrz?
- Nie.
- Jesteś tu sama?
- Tak.
- Kto cię tu przywiózł?
- Nie wiem. Nie widziałam ich twarzy. Kazali mi tylko porwać stąd Holly. Dali mi tą broń i miałam sobie poradzić. Zagrozili mi, że jeśli tego nie zrobię zabiją mi rodzinę, a oni bez problemu się o wszystkim zawsze dowiadują.
- Kurwa.
- Mogę się napić?
- Chodź kochana. Już wszystko dobrze. Twojej rodzinie nic nie będzie, okey? Tylko musisz być po naszej stronie- wręczyłam jej szklankę z wodą. - Weź prysznic na piętrze. Zaraz przyniosę ci ubrania.
- Dziękuję ci.
- Nie ma za co- posłałam jej pokrzepiający uśmiech.
- Ja cię tak bardzo przepraszam Holly. Nie chciałam, ale nie widziałam żadnego innego rozwiązania, żeby ochronić rodzinę. Bałam się. Tak bardzo się bałam. Przepraszam- zaczęła płakać.
- Rozumiem Mia i zdaję sobie z tego sprawę. Wszystko w porządku. No już, idź się ogarnij. Potem zajmiemy się resztą- wyciągnęłam z szafy swoje czyste ubrania i wręczyłam jej. Zeszłam na dół. Chris rozmawiał przez telefon. Kiedy mnie zobaczył, gestem pokazał, żebym chwilę poczekała. Wydawał chyba jakieś rozkazy czy coś takiego. Zaraz skończył. Wziął głęboki oddech i spokojnym, ale surowym głosem zapytał:
- Co ty sobie wyobrażasz Holly?
- Wiem, że źle zrobiłam, że nie zawołałam cię od razu, ale różnie to się mogło skończyć.
- To też. 
- Wiem- przytulił mnie i musnął wargi. A ja nagle poczułam pożądanie i przylepiłam mu się do ust.
- Nie teraz skarbie, muszę załatwić dużo rzeczy- mruknął mi w usta.
- Holly? Możesz mi pomóc? - skruszona Mia stanęła na schodach. Christopher obdarzył ją nieprzyjemnym spojrzeniem. Szturchnęłam go łokciem. Przewrócił oczami i poszedł do gabinetu.

---------------
Udało się :)
I jak?
Przepraszam, że nie ma obrazków ani nic, ale wstawiam przez telefon, a tu tak głupio się to wstawia xd.
Kocham Was mocno ♡♡♡

4 komentarze:

  1. Świetne! Masz talent, a postacie są jak z bajki. ^^ "Księżniczka i książę", hah! xd
    Czekam na następny, pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam! :D W dodatku ten gif. :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze rozdział świetny. Już nie mogę się doczekać kolejnego ;) /Jagoda

    OdpowiedzUsuń