- Jedziemy – Christopher pojawił się w drzwiach, kiedy
zalepiłam ostatnie draśnięcie na twarzy Mia’i.
- Co? – wstałam.
- Nie możemy tu zostać. Skoro porzucili pod sam dom Mia’ię
to bez problemu trafią tu po raz drugi. Nie jest tu już bezpiecznie. Najważniejsze
rzeczy są już spakowane. Czekam przed domem – kiwnęłam tylko głową , nie
wypytując już o żadne szczegóły. Tyle mi wystarczyło. Znowu robi się
niebezpiecznie.
- A co ze mną? Mam tu zostać? Chyba nie zostawicie mnie tu
samą? – pytała piskliwie Mia. Nadal była wstrząśnięta. Oboje podejrzewaliśmy,
że to jeszcze przez narkotyki. Ścisnęłam ją za rękę.
- Pojedziesz z nami. Odstawimy cię w bezpieczne miejsce –
odpowiedział spokojnie, ale był już widocznie zaniepokojony. Wypuściła
powietrze.
- Dobrze.
- Nie siadasz z przodu? – zapytał zdziwiony Chris, kiedy
rzucałam poduszki na przednie siedzenie.
- Nie, usiądę z Mia’ą. Muszę się nią zająć. Nadal źle się
czuje.
- Ale nie jesteś obrażona, prawda? – wywróciłam oczami i
złapałam go za rękę.
- Niby za co, kochanie? – wyraźnie się odprężył. Człowieku
wyluzuj. Pocałowałam go w policzek. – Wszystko się ułoży – szepnęłam i usiadłam
obok przyjaciółki. Chwilę potem ruszyliśmy.
- O czym tak myślisz? – zapytał, kiedy wpatrzona w mijające
nas samochody na autostradzie, bawiłam się ciemnymi włosami Mia’i, która kilka
minut wcześniej usnęła biedna na moich kolanach.
- Zawsze chciałam być brunetką, wiesz? Ale jakoś nigdy nie
miałam tyle odwagi, żeby któregoś razu zamiast tego blondu, chwycić pudełko z
odcieniem brązu – odwróciłam głowę. Wyglądał na lekko rozbawionego.
- Chyba nie byłoby ci zbyt dobrze w takim kolorze. Na pewno
nie na włosach.
- Wolisz blondynki?
- Wolę ciebie – zarumieniłam się. I nie bardzo wiedziałam co
odpowiedzieć. To było po prostu słodkie i tyle. Spojrzałam w tyln
e lusterko.
Jego wzrok nagle spoważniał.
- Co się stało?
- Gdyby wysłali kogoś innego zamiast niej albo ona inaczej
by zareagowała. Nawet nie chcę myśleć, co mogłoby się stać.
- Hej, jest w porządku. Jestem ciągle cała i zdrowa. Dzięki
tobie.
- Nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem nas znaleźli. Nie
wiem już jak mam cię chronić. Cały czas próbujemy ich złapać, namierzyć, ale za
każdym razem nie możemy trafić w sedno. Doprowadza mnie to już do białej
gorączki.
- Może trzeba wykorzystać mnie? – szepnęłam nagle zadowolona
ze swojego pomysłu i pełna odwagi.
- Nawet o tym nie myśl – podniósł głos. – Nie będę cię narażał,
jasne?
- Cały czas to robisz – burknęłam pod nosem ni z tego ni z
owego obrażona.
- Holly – warknął i gwałtownie zahamował.
- No co? – mruknęłam pod nosem trochę przestraszona.
- Już to kiedyś do jasnej cholery przerabialiśmy. Nie chcę
tego robić po raz drugi.
- Super. Możesz już jechać? – założyłam ręce na klatce
piersiowej i odwróciłam wzrok za szybę. Ruszył.
- Nie kłóćcie się. To nigdy nie wpływa dobrze na związki –
Mia podniosła się do pozycji siedzącej.
- Podsłuchiwałaś? – zapytał lodowatym tonem Chris.
Spiorunowałam tylne lusterko wzrokiem, ale on oczywiście udał, że tego nie
zauważył.
- Obudziliście mnie. Więc to nie moja wina – wróciła prawdziwa
Mia.
- No właśnie to nie jej wina – syknęłam.
- No to ciekawe czyja – odpowiedział.
- Bardzo ciekawe – krzyknęłam. – Zatrzymaj się –
powiedziałam głęboko oddychając. Żołądek podszedł mi do gardła i zakręciło mi
się w głowie.
- Co?
- Zatrzymaj to cholerne auto, bo ci się zrzygam w
samochodzie!
- Jest ci niedobrze? – nie. Wspaniale się czuję, palancie.
- A co ja niby mówię?!
- Za chwilę dojedziemy na stację benzynową. Wytrzymaj chwilę
– jak powiedział, tak i było. Wyskoczyłam z auta i pobiegłam w stronę toalet.
Mia weszła zaraz za mną i zamknęła mu drzwi przed nosem. Bardzo dobrze. To
damska toaleta. Zdążyła mi już tylko przytrzymać włosy i zwymiotowałam. Dwa
razy.
- A to po czym? – zapytała, kiedy płukałam buzię wodą.
- Nie mam pojęcia. Pewnie zjadłam coś nieświeżego.
- Już ci lepiej?
- Tak.
- A ty jak się czujesz?
- Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła – uśmiechnęłam się.
- Wolę nie wiedzieć – drzwi się uchyliły.
- W porządku? – zapytał i podał mi szczoteczkę i pastę do
zębów. Cały czas tam stał?
- Tak – odpowiedziałyśmy jednocześnie. Zaczęłam myć zęby.
Fala świeżości. Cudownie.
- Może trzeba pojechać do lekarza?
- To tylko zatrucie pokarmowe. Nie rób z tego tragedii,
dobra? – burknęłam, po wytarciu twarzy.
- Mówiłem, żeby nie kupować tego śmieciowego żarcia, ale się
uparłaś. Gorzej niż z dzieckiem –
wyszliśmy na zewnątrz.
- Och, zamknij się już! – wtuliłam się w jego klatkę
piersiową. Czemu on musi być taki denerwujący?
- Jesteś taka wkurwiająca Holly – mruknął mi od niechcenia
do ucha i pocałował we włosy. – Zwariuję z tobą.
- A ja z tobą, głupku.
- Halo, halo, gołąbeczki, pośpieszmy się zanim nas dogonią i
zakatują na śmierć, okey? – wtrąciła śpiewającym głosem Mia. Jej naprawdę
przeszło. Jaka ulga.
- Mam ochotę cię teraz pocałować, ale chyba się powstrzymam –
zachichotałam i dałam mu kuksańca w bok.
- Jedźmy już.
- Ale teraz siadasz obok mnie – zmrużył oczy.
- Dlaczego?
- Muszę cię widzieć i wiedzieć jak się czujesz.
- Nie odpuścisz, prawda? – szeroko się uśmiechnął.
- Ani mi się śni, księżniczko.
_____________________________
Przepraszam, przepraszam, przepraszam za to opóźnienie.
Mam nadzieję, że rozdział jest w miarę.
Kooocham Was mocno <3
xoxo
Eliza
jej ja naprawde to kocham ! ;*
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa czy Holly bedzie w ciąży ;D haahaha :D
czekam na next i oby był szybciej ;3 weny ! ;* /Kasia;v
Rozdział jest świetny ;) Weny życzę i dodaj szybko kolejny. /Jagoda
OdpowiedzUsuńBoskie. :D Jak zwykle mi sie podoba. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*
bardo fajny rozdział (:
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie
martynapk.blokspot.com