David
zaprosił mnie do najlepszej restauracji w tym miasteczku. Nawet sobie nie
wyobrażacie, jak bardzo się cieszyłam, że wreszcie mam go przy sobie.
- Cieszę
się, że jesteś już ze mną – powiedziałam, kiedy czekaliśmy na zamówienie.
- Ja też
Holly. Nawet nie wiesz, jak bardzo. Za każdym razem, kiedy dzwoniłaś czułem
taki ból, że
nie mogę z tobą dłużej porozmawiać lub spędzić czas – dotknął mojej dłoni i delikatnie ją ścisną. – Ale muszę ci coś powiedzieć.
nie mogę z tobą dłużej porozmawiać lub spędzić czas – dotknął mojej dłoni i delikatnie ją ścisną. – Ale muszę ci coś powiedzieć.
- O nie.
Tylko mi nie mów, że znowu wypływasz – nie wiedziałam, czego się spodziewać,
ale najbardziej bałam się właśnie tego, że znowu mnie zostawi.
- Nie,
nie – uśmiechnął się – Chciałbym się ciebie o coś zapytać.
- W
takim razie, słucham.
- Czy
zechciałabyś ze mną zamieszkać?
- Co
takiego? – bałam się, że źle usłyszałam.
- Jeśli
uważasz, że to za szybko to zrozumiem, ale bardzo bym tego chciał…
- David!
Naprawdę?
- Tak.
- W
takim razie ja też mówię tak! – byłam bardzo podekscytowana. To oznaczało, że
on naprawdę coś do mnie czuje, a ja oczywiście do niego.
- Ja też
– kelner podał nam przepyszną kolację. David opowiadał mi o wszystkich wpadkach
podczas rejsu. Co chwila praktycznie wybuchałam śmiechem. On z resztą też. W
pewnym momencie wpadłam na pomysł.
- Może…
- ale po chwili stwierdziłam, że tak nie wypada.
- Hmm?
- Nie,
już nic.
- Mów!
- Nie
będę psuć tego wieczoru.
- No
dawaj złotko – mrugnął do mnie. Zachichotałam.
-
Pójdziemy do klubu? – wystrzeliłam bez pohamowania. – Proooszę!
- Skoro
chcesz to czemu nie! – zawołał kelnera, po czym zapłacił i wyszliśmy.
- Na
pewno nie masz nic przeciwko? – chciałam się upewnić, bo było mi jednak trochę
głupio. Ale miałam taką ochotę się zabawić! Pierwszy raz od czterech lat.
- Nic, a
nic – weszliśmy do piwnicy. Wszędzie był dym od papierosów i smród alkoholu.
Ale te światła i ta muzyka – teraz tego potrzebowałam. Przez większość czasu
tańczyłam sama. David widocznie nie był wielbicielem takiej zabawy, ale mimo
wszystko tu ze mną przyszedł. Stał oparty o ścianę i cały czas patrzył w moją
stronę uśmiechając się. Kiedy muzyka zwolniła, podbiegłam do niego i chwyciłam
za rękę wyciągając na parkiet. Tańczył dobrze, ale na tym jednym tańcu się
skończyło.
-
Gwiazdo, jestem trochę zmęczony. Chyba już pójdę.
- Na
pewno? Pójdę z tobą! – próbowałam przekrzykiwać muzykę.
- Nie
trzeba! Świetnie się bawisz. W razie czego dzwoń! – pocałował mnie w czoło i
poszedł. A ja poszłam do baru napić się czegoś mocniejszego.
*Chris*
Potem
poszedłem do miejscowego klubu, no bo co innego miałem robić? No i zgadnijcie
kogo tam zobaczyłem. Moją Holly. Tańczyła wolnego z tym marynarzem, czy jak mu
tam. Ale to nie przeszkadzało, żeby była sobą. Najpiękniejsza. Po tym jednym
tańcu jej kochaś, gdzieś się ulotnił, a ja zaraz potem straciłem ją z oczu.
Podszedłem
do baru. Zamówiłem sobie duże piwo i zacząłem się za nią rozglądać. Siedziała
trzy krzesła dalej ode mnie. I nawet mi nie mówcie, że to przypadek. Nie byłbym
sobą, gdybym do niej nie podszedł. Piła wódkę jedną za drugą nawet nie
popijając.
- Nie za
mocne? – szepnąłem jej do ucha.
- Cooo?
– wydarła się. Nie ma co, ale alkohol zaczął jej już mieszać.
- Może
już wystarczy?
- Nie
będziesz mi mówił co mam robić! – krzyknęła oburzona. Tak, to jest moja Holly.
Uśmiechnąłem się.
- Sama?
A gdzie twój chłopak?
-
Poszedł sobie. Chyba nie przepada za tańcami.
- Na
szczęście masz mnie – zanim zdążyła zaprotestować porwałem ją do tańca. Czułem
się zajebiście, mając ją przy sobie. Ona była moja, jest moja i będzie moja.
Nie przestawaliśmy przez jakieś trzy godziny, ale w końcu się poddała.
- Nie
mam już siły Anderson!
- Chodź
– złapałem ją za rękę i wyciągnąłem na świeże powietrze.
- Chcę
już do domu – powiedziała ledwo stojąc na nogach.
- To
wracamy – szliśmy przez ciemne uliczki. Prawie cały czas się wywracała, więc
wziąłem ją na ręce. No dobra może przerzuciłem przez ramię, ale nie dałbym rady
inaczej dojść pod jej dom, bo to dość daleko.
- Chris…
- mruknęła.
- Co?
- Co ty
robisz?
-
Pomagam ci iść.
-
Dziękuję.
-
Proszę, księżniczko.
- Nie
mów tak do mnie! – uderzyła mnie w plecy. Zaśmiałem się.
-
Chriss!
- Co?
- Daleko
jeszcze?
- Już
blisko.
- Nie
jestem pijana, prawda?
- Niee,
no wcale.
-
Chriis! – pisnęła.
- Coo ty
chcesz kobieto? – poczułem jak wbija mi łokieć w plecy. Chyba wreszcie ułożyła
się wygodnie.
-
Dlaczego mnie zostawiłeś? – słyszałem w jej głosie gorycz.
- Nie
zrozumiałabyś i wytykałabyś mi, że były inne wyjścia, których nie było.
- Ale ja
chcę wiedzieć!
- Już
jesteśmy! – postawiłem ją przed domem. Jak tylko poprawiła sukienkę i się
wyprostowała rzuciła mi się w ramiona.
-
Tęskniłam za tobą Christopher – czułem, jak robi mi się ciepło. Jak chciałem ją
pocałować i zabrać ze sobą. – Ojejku, ile schodów – westchnęła. Było ich tam
zaledwie pięć, no ale dobra.
- Jasne
– chwyciłem ją tym razem delikatniej i zaniosłem prosto do łóżka.
- Zostań
ze mną Chris – mruknęła leżąc na łóżku.
- Z
wielką chęcią skarbie, ale rano zrobiłabyś mi wielką awanturę.
- Wiesz
co? – usiadłem obok niej.
- Co? –
złapała mnie od tyłu i przytuliła.
-
Przeprowadzam się do David’a! – zaśmiała się jak dziecko. Co, kurwa?
_______________________
Długo mi się zeszło z tym rozdziałem, no ale szkoła :/
Mam nadzieję, że jest w miarę okey :3
Buziaki
xx