niedziela, 14 września 2014

4. " Moje serce zaczęło skakać jak opętane, a wszystkie organy w brzuchu skręcały się tak, że ledwo oddychałam"

Wróciłam do środka kawiarni, usiadłam przy jednym z pustych stolików i schowałam twarz w dłoniach. Byłam załamana. Co to wszystko miało znaczyć? Dzwoni sobie nie wiadomo kiedy, wypytuje o jakieś rzeczy i potem się rozłącza. Podeszła do mnie Mia z kubkiem gorącej czekolady.
- Co się stało? – usiadła naprzeciwko mnie.
- Chris zadzwonił.
- Nie.
- Tak – spojrzałam jej prosto w oczy i nie wiadomo kiedy zaczęłam płakać. – Zaczął się pytać co u mnie i czy kogoś mam, ale kiedy ja zapytałam się go po co dzwoni tak po prostu się rozłączył.
- Holly, zawsze ci mówiłam, że to typowy idiota, który nie jest ciebie wart i jedyna rzecz, która się teraz zmieniła to tylko to, ż to typowa męska kurwa.
- Nie mów tak – szepnęłam i dopiero wtedy zorientowałam się co powiedziałam. Dlaczego zaprzeczyłam?
- Co?
- Nie nic. Przepraszam, masz rację – pokiwałam głową.
- No właśnie – chwila ciszy – Kochana, idź do domu. Poradzę sobie sama.
- Na pewno?
- Tak – lekko się uśmiechnęła.
- Dziękuję – zabrałam torbę i pobiegłam do domu.

***

Zmęczona chwyciłam za pędzel. Chciałam wyrzucić z siebie to wszystko czego powinnam się już dawno pozbyć. Jak zwykle nie skupiałam się na tym, co malowałam. Jedna kreska, druga, ciepłe barwy, padające cienie i wyszło jak wyszło. Wyszło  pięknie, ale wyszedł Chris. Przypatrzyłam się dokładnie swojemu dziełu. Dlaczego go namalowałam? Dlaczego do mnie zadzwonił? Dlaczego się rozłączył? Dlaczego odszedł? Dlaczego powraca?
Usłyszałam, że drzwi się otwierają. Mia. Kopnęłam obraz pod łóżko nie zważając na to, czy się zniszczy czy nie.
- Już jestem!
Rozmawiałyśmy z Mią do późna i razem zasnęłyśmy na jednym łóżku. Taaak, trochę było nam niewygodnie i rano obie nie byłyśmy w stanie wyszykować się na czas, ale było mi lepiej. Bynajmniej wolałam sobie tak wmawiać.

Dni leciały wolno i zupełnie normalnie. David się nie odzywał, a kiedy ja próbował się dodzwonić, nie odbierał. Bardzo mi go brakowało.

Pewnego dnia godzinę przed zamknięciem do kawiarni przyszła grupa facetów po dwudziestce. Nie lubiłam takich klientów, bo zawsze byli nieźle napaleni.
- Obsłużyć ich? – zapytała Mia, wiedząc, że teraz moja kolej.
- Nie trzeba – nie chciałam, żeby tam szła, bo to i tak by niczego  nie dało. Ją też by zaczepiali, a ja…? A ja nauczyłam się już chyba odpowiednio reagować na tego typu sytuacje. Podeszłam do stolika, dwóch blondynów, brunet i szatyn siedzący do mnie tyłem.
- Cześć – uśmiechnęłam się – Co wam podać?
- Cztery razy colę z no wiesz czymś mocniejszym, do tego jakieś orzeszki czy coś i ten telewizor działa?
- Tak.
- Możemy?
- Jasne – nasza kawiarnia zamieniała się powoli w pub.
- Na razie tyle – odeszłam i włączyłam telewizor, włączając dzisiejszy mecz. Następnie poszłam przygotowywać zamówienie.
- I jak? – zapytała mnie Mia.
- Nie jest źle. Na razie.
- Jakbyś potrzebowała pomocy to dzwoń. Mam nadzieję, że mogę cię tu samą zostawić.
- Idziesz? Już? Czyli mam zostać sama? – nie byłam tym zadowolona.
- Źle się czuję, dasz sobie radę?
- Tak, jasne – uśmiechnęłam się – Odpoczywaj.
- Jesteś cudowna – przytuliła mnie – Będę czekać w domu – wyszła, a ja nalewałam do szklanek gazowanego, czarnego napoju z wódką. Wsypałam do dwóch miseczek solone orzeszki, do większej wsypałam chipsy, ustawiłam wszystko na tacy i zaniosłam.
- Dzięki wielkie blondyneczko – mrugnął do mnie brunet. Przewróciłam oczami.
- Nie ma za co – wróciłam za blat. Nikogo oprócz nich i mnie już nie było. Spojrzałam za okno. Ciemno. Nalałam sobie soku i chwyciłam za książkę. Nie zwracając uwagi na emocjonalne krzyki i śmiechy ze stolika zaczęłam czytać.
Nie wiem ile czasu minęło, ale drzwi do kawiarni się otworzyły. Oderwałam się od lektury i spojrzałam na zegarek. Kto przychodzi 20 minut przed zamknięciem? Odwróciłam się, powoli wstając. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Moje serce zaczęło skakać jak opętane, a wszystkie organy w brzuchu skręcały się tak, że ledwo oddychałam. Podszedł do blatu. Popatrzył się na mnie, a ja to odwzajemniłam.
- Cześć – powiedział, a ja dopiero wtedy się ocknęłam.
- Cześć.
- Piękna, jak zawsze – westchnęłam.
- Chyba muszę już zamykać. Przepraszam – wyszłam zza blatu i podeszłam do zajętego stolika.
- Panowie, kończymy na dziś – wyjęłam rachunek.
- Chwileczkę, chwileczkę paniusiu – podniosłam brwi do góry i skierowałam wzrok na bruneta.
- Coś niejasnego? Powtórzyć? – nigdy po prostu przenigdy, gdyby była sama nie odważyłaby się tak do nich odezwać. Ale chyba świadomość tego, że oparty o blat Chris stoi i się na to wszystko patrzy dawała mi dziwne bezpieczeństwo i odwagę.
- Kotku nie denerwuj się.
- Kotka to ty będziesz zaraz głaskał na ulicy, jak cię stąd wywalę, jasne?
- Uuuu, jaka ostra! – krzyknął jeden blondyn, a inni mu zawtórowali. Zaczęło się robić niefajnie.
- Dobranoc – odpowiedziałam lekko się załamując, bo wiedziałam, że choćbym chciała być nie wiadomo jak surowa, poważna i odważna to oni i tak nie wyjdą.
- Możemy się jeszcze zabawić z tobą – mrugnął do mnie szatyn i dotknął mojej dłoni. Od razu przy mnie pojawił się Chris.
- Jak ona mówi, że macie wyjść to macie wyjść do cholery – warknął, a mnie przeszły ciarki.
- Koleś, możemy się nią z tobą podzielić – mruknął brunet, a Chris momentalnie podniósł go za koszule i wywalił na podłogę.
- Chris! – pisnęłam. Byłam zdruzgotana.
- Wypierdalać – otworzył im drzwi i wyszli, a on za nimi. Zakluczyłam drzwi i zaczęłam zbierać naczynia, uświadamiając sobie co przez ostatnie 15 minut się wydarzyło.
1) Chris tu przyjechał i mnie odnalazł to było złe.
2) O mały włos nie doszło do jakiejś bójki to też było złe.
3) Pomógł mi się pozbyć tej bandy to już było dobre.
Szybko uwinęłam się ze sprzątaniem, zgasiłam światło i wyszłam tylnym wyjściem. Kiedy zamykałam kawiarnię, ktoś zapytał:
- Wszystko w porządku? – podskoczyłam ze strachu.  Zachichotał. – Spokojnie to tylko ja.
- Tylko ty, czy aż ty? Tak, jest okey. Dziękuję.
- Odprowadzę cię.
- Nie.
- Tak.
- Nie. Po co tu w ogóle przyjechałeś, co?
- Po ciebie.
- Chyba sobie  żartujesz.
- Nie.
- Daj mi święty spokój, okey?

- Dzisiaj ci dam, ale pogadamy jutro – wbiegłam po schodach do domu. Mia już spała. Wyjrzałam przez okno. Stał tam.

_______________________

Rozdział dosyć długi, ale beznadziejny.
xx

5 komentarzy:

  1. Świetny. *_* Niech David wreszcie się pojawi, bo Chris ukradnie mu dziewczynę! xd
    Życzę weny, kochana. Dobranoc. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak! Tak! Tak! ☺ Chris sie pojawił. Nie chcę chyba wiedzieć co by się w tej kawiarni stało gdyby nie on... Ale ja nadal nie rozumiem czemu on ją wtedy zostawił?!?!?!? I nie mów, że rozdział jest beznadziejny bo jest super! <3
    Pozdrawiam Any :*

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. cudny ! życzę weny ;3 i next poprosze jak najszybciej *0*

    OdpowiedzUsuń