Wróciłam
do środka kawiarni, usiadłam przy jednym z pustych stolików i schowałam twarz w
dłoniach. Byłam załamana. Co to wszystko miało znaczyć? Dzwoni sobie nie
wiadomo kiedy, wypytuje o jakieś rzeczy i potem się rozłącza. Podeszła do mnie
Mia z kubkiem gorącej czekolady.
- Co się
stało? – usiadła naprzeciwko mnie.
- Chris
zadzwonił.
- Nie.
- Tak –
spojrzałam jej prosto w oczy i nie wiadomo kiedy zaczęłam płakać. – Zaczął się
pytać co u mnie i czy kogoś mam, ale kiedy ja zapytałam się go po co dzwoni tak
po prostu się rozłączył.
- Holly,
zawsze ci mówiłam, że to typowy idiota, który nie jest ciebie wart i jedyna
rzecz, która się teraz zmieniła to tylko to, ż to typowa męska kurwa.
- Nie
mów tak – szepnęłam i dopiero wtedy zorientowałam się co powiedziałam. Dlaczego
zaprzeczyłam?
- Co?
- Nie
nic. Przepraszam, masz rację – pokiwałam głową.
- No
właśnie – chwila ciszy – Kochana, idź do domu. Poradzę sobie sama.
- Na
pewno?
- Tak –
lekko się uśmiechnęła.
-
Dziękuję – zabrałam torbę i pobiegłam do domu.
***
Zmęczona
chwyciłam za pędzel. Chciałam wyrzucić z siebie to wszystko czego powinnam się
już dawno pozbyć. Jak zwykle nie skupiałam się na tym, co malowałam. Jedna
kreska, druga, ciepłe barwy, padające cienie i wyszło jak wyszło. Wyszło pięknie, ale wyszedł Chris. Przypatrzyłam się
dokładnie swojemu dziełu. Dlaczego go namalowałam? Dlaczego do mnie zadzwonił?
Dlaczego się rozłączył? Dlaczego odszedł? Dlaczego powraca?
Usłyszałam,
że drzwi się otwierają. Mia. Kopnęłam obraz pod łóżko nie zważając na to, czy się
zniszczy czy nie.
- Już
jestem!
Rozmawiałyśmy
z Mią do późna i razem zasnęłyśmy na jednym łóżku. Taaak, trochę było nam
niewygodnie i rano obie nie byłyśmy w stanie wyszykować się na czas, ale było
mi lepiej. Bynajmniej wolałam sobie tak wmawiać.
Dni leciały
wolno i zupełnie normalnie. David się nie odzywał, a kiedy ja próbował się
dodzwonić, nie odbierał. Bardzo mi go brakowało.
Pewnego
dnia godzinę przed zamknięciem do kawiarni przyszła grupa facetów po
dwudziestce. Nie lubiłam takich klientów, bo zawsze byli nieźle napaleni.
-
Obsłużyć ich? – zapytała Mia, wiedząc, że teraz moja kolej.
- Nie
trzeba – nie chciałam, żeby tam szła, bo to i tak by niczego nie dało. Ją też by zaczepiali, a ja…? A ja
nauczyłam się już chyba odpowiednio reagować na tego typu sytuacje. Podeszłam
do stolika, dwóch blondynów, brunet i szatyn siedzący do mnie tyłem.
- Cześć
– uśmiechnęłam się – Co wam podać?
- Cztery
razy colę z no wiesz czymś mocniejszym, do tego jakieś orzeszki czy coś i ten
telewizor działa?
- Tak.
- Możemy?
- Jasne
– nasza kawiarnia zamieniała się powoli w pub.
- Na
razie tyle – odeszłam i włączyłam telewizor, włączając dzisiejszy mecz.
Następnie poszłam przygotowywać zamówienie.
- I jak?
– zapytała mnie Mia.
- Nie
jest źle. Na razie.
- Jakbyś
potrzebowała pomocy to dzwoń. Mam nadzieję, że mogę cię tu samą zostawić.
-
Idziesz? Już? Czyli mam zostać sama? – nie byłam tym zadowolona.
- Źle
się czuję, dasz sobie radę?
- Tak,
jasne – uśmiechnęłam się – Odpoczywaj.
- Jesteś
cudowna – przytuliła mnie – Będę czekać w domu – wyszła, a ja nalewałam do
szklanek gazowanego, czarnego napoju z wódką. Wsypałam do dwóch miseczek solone
orzeszki, do większej wsypałam chipsy, ustawiłam wszystko na tacy i zaniosłam.
- Dzięki
wielkie blondyneczko – mrugnął do mnie brunet. Przewróciłam oczami.
- Nie ma
za co – wróciłam za blat. Nikogo oprócz nich i mnie już nie było. Spojrzałam za
okno. Ciemno. Nalałam sobie soku i chwyciłam za książkę. Nie zwracając uwagi na
emocjonalne krzyki i śmiechy ze stolika zaczęłam czytać.
Nie wiem
ile czasu minęło, ale drzwi do kawiarni się otworzyły. Oderwałam się od lektury
i spojrzałam na zegarek. Kto przychodzi 20 minut przed zamknięciem? Odwróciłam
się, powoli wstając. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Moje serce zaczęło
skakać jak opętane, a wszystkie organy w brzuchu skręcały się tak, że ledwo
oddychałam. Podszedł do blatu. Popatrzył się na mnie, a ja to odwzajemniłam.
- Cześć
– powiedział, a ja dopiero wtedy się ocknęłam.
- Cześć.
-
Piękna, jak zawsze – westchnęłam.
- Chyba
muszę już zamykać. Przepraszam – wyszłam zza blatu i podeszłam do zajętego
stolika.
-
Panowie, kończymy na dziś – wyjęłam rachunek.
-
Chwileczkę, chwileczkę paniusiu – podniosłam brwi do góry i skierowałam wzrok
na bruneta.
- Coś
niejasnego? Powtórzyć? – nigdy po prostu przenigdy, gdyby była sama nie
odważyłaby się tak do nich odezwać. Ale chyba świadomość tego, że oparty o blat
Chris stoi i się na to wszystko patrzy dawała mi dziwne bezpieczeństwo i
odwagę.
- Kotku
nie denerwuj się.
- Kotka
to ty będziesz zaraz głaskał na ulicy, jak cię stąd wywalę, jasne?
- Uuuu,
jaka ostra! – krzyknął jeden blondyn, a inni mu zawtórowali. Zaczęło się robić
niefajnie.
-
Dobranoc – odpowiedziałam lekko się załamując, bo wiedziałam, że choćbym
chciała być nie wiadomo jak surowa, poważna i odważna to oni i tak nie wyjdą.
- Możemy
się jeszcze zabawić z tobą – mrugnął do mnie szatyn i dotknął mojej dłoni. Od
razu przy mnie pojawił się Chris.
- Jak
ona mówi, że macie wyjść to macie wyjść do cholery – warknął, a mnie przeszły
ciarki.
- Koleś,
możemy się nią z tobą podzielić – mruknął brunet, a Chris momentalnie podniósł
go za koszule i wywalił na podłogę.
- Chris!
– pisnęłam. Byłam zdruzgotana.
-
Wypierdalać – otworzył im drzwi i wyszli, a on za nimi. Zakluczyłam drzwi i
zaczęłam zbierać naczynia, uświadamiając sobie co przez ostatnie 15 minut się
wydarzyło.
1) Chris
tu przyjechał i mnie odnalazł to było złe.
2) O
mały włos nie doszło do jakiejś bójki to też było złe.
3)
Pomógł mi się pozbyć tej bandy to już było dobre.
Szybko
uwinęłam się ze sprzątaniem, zgasiłam światło i wyszłam tylnym wyjściem. Kiedy
zamykałam kawiarnię, ktoś zapytał:
-
Wszystko w porządku? – podskoczyłam ze strachu.
Zachichotał. – Spokojnie to tylko ja.
- Tylko
ty, czy aż ty? Tak, jest okey. Dziękuję.
-
Odprowadzę cię.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
Po co tu w ogóle przyjechałeś, co?
- Po
ciebie.
- Chyba
sobie żartujesz.
- Nie.
- Daj mi
święty spokój, okey?
- Dzisiaj
ci dam, ale pogadamy jutro – wbiegłam po schodach do domu. Mia już spała.
Wyjrzałam przez okno. Stał tam.
_______________________
Rozdział dosyć długi, ale beznadziejny.
xx
Suuuuper ! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny. *_* Niech David wreszcie się pojawi, bo Chris ukradnie mu dziewczynę! xd
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, kochana. Dobranoc. :*
Tak! Tak! Tak! ☺ Chris sie pojawił. Nie chcę chyba wiedzieć co by się w tej kawiarni stało gdyby nie on... Ale ja nadal nie rozumiem czemu on ją wtedy zostawił?!?!?!? I nie mów, że rozdział jest beznadziejny bo jest super! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Any :*
O matko czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńcudny ! życzę weny ;3 i next poprosze jak najszybciej *0*
OdpowiedzUsuń