wtorek, 2 września 2014

1. "Chris nienawidził zielonej herbaty"

*CZTERY LATA PÓŹNIEJ*

Minęły cztery lata odkąd wyjechał i dwa odkąd wyprowadziłam się z domu do Grays urywając kontakt z przyjaciółmi. Tylko z mamą i Alex’em rozmawiałam przez telefon raz na jakiś czas. Musiałam wyjechać, bo oprócz rodziny nie miałam niczego do stracenia. A on nie zadzwonił ani razu. Bynajmniej do mnie się nie odzywał. Może to i dobrze, bo nie potrafiłabym powiedzieć czegoś mądrego oprócz wyzywania go od najgorszych.
W domu wszystkie wspomnienia wracały. Często lądowałam w szpitalu, dostawałam furii, płakałam wtulając się w jego ubrania. Było mi pusto, zostałam bez żadnych uczuć i często chodziłam zamyślona. Jednak i na szczęście podjęłam się wyjazdu.
Dostałam pracę w małej kawiarence nad rzeką. Urocze miejsce. Byłam tylko kelnerką, ale ta praca dawała mi trochę radości. Dopóki nie przyszła jakaś para albo nie było dużego ruchu. Przyznaję, że wtedy potrafiłam płakać albo gapić się przed siebie. Na szczęście poznałam osobę, która była dla mnie jak starsza siostra. Pracowała razem ze mną, opiekowała się mną, kiedy przychodziły gorsze chwile, znała całą historię i dała mi dach nad głową.
- Mała stolik trzeci czeka! – krzyknęła z kuchni Mia.
- Już idę! – powędrowałam w czarnym fartuchu do chłopaka, przypuszczając niewiele starszego ode mnie.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się – Mogę przyjąć zamówienie?
- Poproszę sernik i zieloną herbatę.
- Dobrze, zaraz przyniosę – powędrowałam na swoje miejsce i kroiłam sernik, a potem wstawiłam wodę i zalałam herbatę. W tym czasie przy blacie usiadł chłopak. Ten sam, który przed chwilą składał zamówienie.
- Coś się stało? – zapytałam.
- Mi? Raczej nie. To z panią jest coś nie tak – podałam mu filiżankę i talerzyk – David Baker – przedstawił się.
- Holly White, miło mi, ale u mnie wszystko w porządku – uśmiechnęłam się – Smacznego.
- Przychodzę tu codziennie i zamawiam to samo, a ty mnie wciąż nie kojarzysz – zachichotał, a ja zauważyłam, że on ma rację.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. To przez niego cierpisz, prawda?
- Przez kogo? – zaśmiałam się.
- Nie wiem, ale porządnie cię zranił.
- Ty jesteś jakimś psychologiem, czy coś? – zapytałam.
- Marynarzem.
- Ciekawe.
- Może.
- Codziennie się ci przyglądałem. Uśmiechałem się do ciebie i starałem się zwrócić na sobie twoją uwagę, ale ty nic. Jakbyś była zakochana w tym jednym i chociaż prawdopodobnie cię już zostawił ty nie umiesz bez niego żyć.
- To nie twoja sprawa – burknęłam, a w oczach pojawiły mi się łzy.
- Przepraszam. Trzymaj się. Do zobaczenia jutro i przestań o nim myśleć. Nie wiem jak ktoś mógłby zranić w ten sposób taką osobę, jak ty – uśmiechnął się, zapłacił i wyszedł. A ja go tak po prostu polubiłam. Chyba dlatego, że mówił o tym wszystkim szczerze. Nie litował się nade mną. Tego potrzebowałam.
Pomogłam Mii przy wieczornych gościach i w nocy razem wróciłyśmy do domu. Byłyśmy bardzo zmęczone, ale jak co noc moja przyjaciółka kazała mi się wypłakać. W jej ramionach. Oczywiście prawie zawsze z tego korzystałam, ale nie wtedy.
Wzięłam sztalugę, farby i zaczęłam malować. Byłam już prawie nieprzytomna i dopiero rano Mia oznajmiła mi co takiego namalowałam.
- Holly! – pisnęła.
- Tak? – mruknęłam zaspana.
- Ty umiesz tak pięknie malować?! – zerwałam się na równe nogi i popatrzyłam się na swoje dzieło. Dwoje ludzi, siedzących nad jeziorem. Mężczyzna obejmował kobietę i wydawało mi się, że ją chroni.
- To moje wspomnienie – szepnęłam i wyciekła mi łza. Natychmiast ją starłam.
- Piękne! – popatrzyła na mnie i szeroko się uśmiechnęła.
- Co ci znowu przyszło do głowy? – zapytałam.
- Namalujesz więcej takich obrazów. A potem wywiesimy je w kawiarni! Szef na pewno się zgodzi!
- Jak chcesz – wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki.

*Kilka godzin później*

Przygotowywałam kolejne zamówienie, kiedy za plecami usłyszałam:
- Zielona herbata i sernik – uśmiechnęłam się pod nosem i przypomniałam sobie, że Chris nienawidził zielonej herbaty.
- Już się robi.
- Co tam słychać Holly?
- Nic ciekawego, jak zawsze a u ciebie? – zapytałam z grzeczności.
- Zastanawiam się, czy pewna śliczna dziewczyna się ze mną umówi.
- Zapytaj ją – podałam mu deser.
- Hmm. To chyba dobry pomysł - wyszłam zza blatu, żeby obsłużyć kolejnych klientów. Po chwili wróciłam.
- Holly White czy umówisz się ze mną?
- Na randkę? – podniosłam brwi.
- Możliwe. Wolisz kino, czy teatr?
- W tym miasteczku jest teatr? – zapytałam zdziwiona.
- Raczej nie – wybuchłam śmiechem – Zapytałem z nadzieją, że wybierzesz kino.
- Myślę, że kino będzie idealne.
- Jutro o osiemnastej?
- Nie mogę mam zmianę.
- No idź! Zastąpię cię – szturchnęła mnie Mia.
- W takim razie do zobaczenia! – mrugnął do mnie i wyszedł.

Przez cztery lata nie byłam na żadnej randce. W ogóle to po co ja się do cholery zgodziłam?! No nic będzie ciekawie…

____________________
Nie wiem, czy Wam się to podoba. Moim zdaniem nie jest najgorzej.
Proszę o jakieś KOMENTARZE :)
KC :*

9 komentarzy:

  1. nono akcja się rozkręca, będę czekać na następne :) pozdrawiam i życze weny oraz czasu na pisanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeeju.. super.. Al;e co z Chrisem?? <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie. :D Pisz dalej, bo fajnie ci to wychodzi. :D
    Życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju serio super, boski pomysł i świetnie piszesz, ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialnie <3 Jejku ciekawe co z Chrisem... :( czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps: zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
      http://one-wish-for-tonight-please.blogspot.com/

      Usuń
  6. Kocham kocham kocham ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń