*CZTERY LATA PÓŹNIEJ*
Minęły
cztery lata odkąd wyjechał i dwa odkąd wyprowadziłam się z domu do Grays
urywając kontakt z przyjaciółmi. Tylko z mamą i Alex’em rozmawiałam przez
telefon raz na jakiś czas. Musiałam wyjechać, bo oprócz rodziny nie miałam
niczego do stracenia. A on nie zadzwonił ani razu. Bynajmniej do mnie się nie
odzywał. Może to i dobrze, bo nie potrafiłabym powiedzieć czegoś mądrego oprócz
wyzywania go od najgorszych.
W domu
wszystkie wspomnienia wracały. Często lądowałam w szpitalu, dostawałam furii,
płakałam wtulając się w jego ubrania. Było mi pusto, zostałam bez żadnych uczuć
i często chodziłam zamyślona. Jednak i na szczęście podjęłam się wyjazdu.
Dostałam
pracę w małej kawiarence nad rzeką. Urocze miejsce. Byłam tylko kelnerką, ale
ta praca dawała mi trochę radości. Dopóki nie przyszła jakaś para albo nie było
dużego ruchu. Przyznaję, że wtedy potrafiłam płakać albo gapić się przed
siebie. Na szczęście poznałam osobę, która była dla mnie jak starsza siostra.
Pracowała razem ze mną, opiekowała się mną, kiedy przychodziły gorsze chwile,
znała całą historię i dała mi dach nad głową.
- Mała
stolik trzeci czeka! – krzyknęła z kuchni Mia.
- Już
idę! – powędrowałam w czarnym fartuchu do chłopaka, przypuszczając niewiele
starszego ode mnie.
- Dzień
dobry – uśmiechnęłam się – Mogę przyjąć zamówienie?
-
Poproszę sernik i zieloną herbatę.
-
Dobrze, zaraz przyniosę – powędrowałam na swoje miejsce i kroiłam sernik, a
potem wstawiłam wodę i zalałam herbatę. W tym czasie przy blacie usiadł
chłopak. Ten sam, który przed chwilą składał zamówienie.
- Coś
się stało? – zapytałam.
- Mi?
Raczej nie. To z panią jest coś nie tak – podałam mu filiżankę i talerzyk –
David Baker – przedstawił się.
- Holly
White, miło mi, ale u mnie wszystko w porządku – uśmiechnęłam się – Smacznego.
- Przychodzę
tu codziennie i zamawiam to samo, a ty mnie wciąż nie kojarzysz – zachichotał,
a ja zauważyłam, że on ma rację.
-
Przepraszam.
- Nic
się nie stało. To przez niego cierpisz, prawda?
- Przez
kogo? – zaśmiałam się.
- Nie
wiem, ale porządnie cię zranił.
- Ty
jesteś jakimś psychologiem, czy coś? – zapytałam.
-
Marynarzem.
-
Ciekawe.
- Może.
- Codziennie
się ci przyglądałem. Uśmiechałem się do ciebie i starałem się zwrócić na sobie
twoją uwagę, ale ty nic. Jakbyś była zakochana w tym jednym i chociaż prawdopodobnie
cię już zostawił ty nie umiesz bez niego żyć.
- To nie
twoja sprawa – burknęłam, a w oczach pojawiły mi się łzy.
-
Przepraszam. Trzymaj się. Do zobaczenia jutro i przestań o nim myśleć. Nie wiem
jak ktoś mógłby zranić w ten sposób taką osobę, jak ty – uśmiechnął się,
zapłacił i wyszedł. A ja go tak po prostu polubiłam. Chyba dlatego, że mówił o
tym wszystkim szczerze. Nie litował się nade mną. Tego potrzebowałam.
Pomogłam
Mii przy wieczornych gościach i w nocy razem wróciłyśmy do domu. Byłyśmy bardzo
zmęczone, ale jak co noc moja przyjaciółka kazała mi się wypłakać. W jej
ramionach. Oczywiście prawie zawsze z tego korzystałam, ale nie wtedy.
Wzięłam
sztalugę, farby i zaczęłam malować. Byłam już prawie nieprzytomna i dopiero
rano Mia oznajmiła mi co takiego namalowałam.
- Holly!
– pisnęła.
- Tak? –
mruknęłam zaspana.
- Ty
umiesz tak pięknie malować?! – zerwałam się na równe nogi i popatrzyłam się na
swoje dzieło. Dwoje ludzi, siedzących nad jeziorem. Mężczyzna obejmował kobietę
i wydawało mi się, że ją chroni.
- To
moje wspomnienie – szepnęłam i wyciekła mi łza. Natychmiast ją starłam.
-
Piękne! – popatrzyła na mnie i szeroko się uśmiechnęła.
- Co ci
znowu przyszło do głowy? – zapytałam.
-
Namalujesz więcej takich obrazów. A potem wywiesimy je w kawiarni! Szef na
pewno się zgodzi!
- Jak
chcesz – wzruszyłam ramionami i poszłam do łazienki.
*Kilka
godzin później*
Przygotowywałam
kolejne zamówienie, kiedy za plecami usłyszałam:
-
Zielona herbata i sernik – uśmiechnęłam się pod nosem i przypomniałam sobie, że
Chris nienawidził zielonej herbaty.
- Już
się robi.
- Co tam
słychać Holly?
- Nic
ciekawego, jak zawsze a u ciebie? – zapytałam z grzeczności.
-
Zastanawiam się, czy pewna śliczna dziewczyna się ze mną umówi.
-
Zapytaj ją – podałam mu deser.
- Hmm.
To chyba dobry pomysł - wyszłam zza blatu, żeby obsłużyć kolejnych klientów. Po
chwili wróciłam.
- Holly
White czy umówisz się ze mną?
-
Możliwe. Wolisz kino, czy teatr?
- W tym
miasteczku jest teatr? – zapytałam zdziwiona.
- Raczej
nie – wybuchłam śmiechem – Zapytałem z nadzieją, że wybierzesz kino.
- Myślę,
że kino będzie idealne.
- Jutro
o osiemnastej?
- Nie
mogę mam zmianę.
- No
idź! Zastąpię cię – szturchnęła mnie Mia.
- W
takim razie do zobaczenia! – mrugnął do mnie i wyszedł.
Przez
cztery lata nie byłam na żadnej randce. W ogóle to po co ja się do cholery
zgodziłam?! No nic będzie ciekawie…
____________________
Nie wiem, czy Wam się to podoba. Moim zdaniem nie jest najgorzej.
Proszę o jakieś KOMENTARZE :)
KC :*
nono akcja się rozkręca, będę czekać na następne :) pozdrawiam i życze weny oraz czasu na pisanie :)
OdpowiedzUsuńDziękuuuję ! Na pewno się przyda ;)
UsuńJeeju.. super.. Al;e co z Chrisem?? <3
OdpowiedzUsuńCzekaj, czekaj... ;*
UsuńBoskie. :D Pisz dalej, bo fajnie ci to wychodzi. :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny. :*
jeju serio super, boski pomysł i świetnie piszesz, ! <3
OdpowiedzUsuńGenialnie <3 Jejku ciekawe co z Chrisem... :( czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńPs: zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
Usuńhttp://one-wish-for-tonight-please.blogspot.com/
Kocham kocham kocham ♥♥♥
OdpowiedzUsuń