W nocy
na rozkaz Mii namalowałam kolejny obraz. Od razu je go zapakowała i razem z
poprzednim kazała mi je zabrać do kawiarni. W sumie to nie miałam nic
przeciwko.
Podczas
gdy ona razem z szefem wieszała moje dzieła i razem się nimi zachwycali, ja
miałam na głowie całą kawiarnię. Na szczęście punktualnie o osiemnastej zjawił
się David.
-
Gotowa? – zapytał całując mnie w policzek.
- Mhm –
odparłam, a zrzucając z siebie czarny fartuch krzyknęłam:
-
Wychodzę Mia!
- Baw
się dobrze – usłyszałam, kiedy opuszczałam miejsce pracy. Muszę przyznać, że
pomimo iż na randce byłam cztery lata temu to jednak jakoś bardzo się nie
stresowałam. Może dlatego, że było mi obojętne, jak to wszystko pójdzie.
Możliwe. Do kina szliśmy w ciszy. Jednak mi było trochę za cicho więc zapytałam:
- Na
jaki film idziemy?
-
Kupiłem już bilety na komedię romantyczną „Tylko we Dwoje” mam nadzieję, że
będzie ci odpowiadać.
- Tak,
jasne. Na pewno będzie super – ale tak naprawdę nie miałam ochoty na to iść. Po
tym wszystkim co mnie w życiu spotkało wolałam oglądać jakieś horrory albo
kryminały. Ale przecież nei chciałam robić mu przykrości ani problemów więc z
grzeczności udawałam, że wszystko jest wspaniale.
Nie mogę
powiedzieć, że nie było miło, bo widziałam, jak David się stara, żebym czuła się
jak najlepiej. Jednak w środku filmu nie wytrzymałam. Nie mogłam wytrzymać w
towarzystwie zakochanych w sobie par. Pod pretekstem skorzystania z toalety
wyszłam przed salę. Wyszłam, ale już tam nie wróciłam. Czekałam aż film się
skończy i będę mogła wrócić do domu, wspominając ten wieczór jako jeden z
„udanych”. Na szczęście po piętnastu minutach David zrozumiał, że ze mną chyba
coś nie tak i opuścił salę z zaniepokojonym wyrazem twarzy.
- Coś
się stało? – zapytał.
- Źle
się poczułam, ale już wszystko w porządku – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Chcesz
wrócić na film?
- A ty?
- Chyba
nie. Z resztą, muszę ci coś jeszcze dzisiaj powiedzieć.
- Co
takiego?
-
Zobaczysz, a na razie chodź – chwycił mnie za dłoń i wyszliśmy z kina. Było
ciemno, a latarnie w tej części miasteczka występowały naprawdę rzadko. Czułam
tylko, że pod nogami mam raz chodnik, a raz coś jakby błoto lub wystający
konar, przez którego z łatwością mogłabym wyrżnąć, gdyby nie David. Stanęliśmy
na drewnianym poście. Byliśmy nad brzegiem Tamizy. Przed moimi oczami okazał
się ogromny, elegancki prom.
-
Mówiłem ci, że jestem marynarzem, ale nie wspominałem nic o kapitanie, prawda?
- Ten
prom, to twój?
- Nie,
jeszcze nie mój, ale jutro wyruszam w rejs z jakimiś biznesmenami.
- Jestem
pełna podziwu, naprawdę.
-
Chciałbym ci coś powiedzieć, mogę?
- Jasne!
- Ale
najpierw pokażę ci moją własność – przeszliśmy trochę dalej. Zobaczyłam biały,
nowoczesny jacht.
- Jest
świetny!
- Chcesz
nim popłynąć?
- Jeśli
to nie będzie problemem, to z chęcią.
- Dla
ciebie wszystko – mrugnął do mnie. Odpalił silnik i wypłynęliśmy. Czułam się po
prostu cudownie. Była praktycznie cisza, idealna temperatura i wiatr we
włosach. Po kilku minutach zatrzymał się. Spojrzałam n niego pytająco.
- Muszę
ci to wreszcie powiedzieć.
- Słucham
– usiadłam naprzeciwko niego.
- Nie
wiem jak tamten facet to zrobił, ale kiedy odszedł zabrał ze sobą całe twoje
szczęście i teraz cholernie trudno je odzyskać. Ale ja wiem, że chociaż w
pewnym stopniu temu podołam.
- Do
czego zmierzasz? – nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Nie potrzebowałam,
żadnych statystyk dotyczących mojego szczęścia. Byłam… Ja nie wiem, czy
kimkolwiek byłam… Ale on na pewno nadawałby się na psychologa.
-
Wpadłaś mi w oko Holly White. I wiem, że każdy inny ci to pewnie mówi, ale ja…
- Ale ty
jesteś inny i chciałbyś, żebym dała ci szansę – dokończyłam. No tak, tego się
mogłam spodziewać. Ale nie byłam jakoś tą sytuacją urażona czy odrażona.
- Tak –
popatrzył mi w oczy – Moja praca też jest jaka jest, bo często mnie na długo
nie ma, ale myślę, że właśnie dlatego oboje potrzebujemy tego samego.
- No
cóż… Myślę, że możemy spróbować… - szepnęłam i spodziewałam się co najmniej
muśnięcia w usta, a dostałam w policzek. Co było lekko dziwne, ale to ja byłam
przyzwyczajona do okazywania uczuć Christophera White’a a nie on.
Wróciliśmy, odprowadził
mnie do domu i obiecał, przyjść się jutro pożegnać.
_____________________________________________
Uważam, że rozdział jest przeraźliwie nudny i beznadziejny!
Ale w następnym postaram się już o Chris'a ^^
xx
Świetny rozdział. :D Strasznie lubię Davida. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, kochana. :*
Weny,weny :) fajny :) czekam z niecierpliwością na następny :)
OdpowiedzUsuńSuperr<3 Dalej ;**
OdpowiedzUsuńcudowne *-* szybko dodawaj kolejne bo świetnie Ci idzie ;* + życzę weny ;*
OdpowiedzUsuń