sobota, 6 września 2014

2. "Ale ty jesteś inny i chciałbyś, żebym dała ci szansę"

W nocy na rozkaz Mii namalowałam kolejny obraz. Od razu je go zapakowała i razem z poprzednim kazała mi je zabrać do kawiarni. W sumie to nie miałam nic przeciwko.
Podczas gdy ona razem z szefem wieszała moje dzieła i razem się nimi zachwycali, ja miałam na głowie całą kawiarnię. Na szczęście punktualnie o osiemnastej zjawił się David.
- Gotowa? – zapytał całując mnie w policzek.
- Mhm – odparłam, a zrzucając z siebie czarny fartuch krzyknęłam:
- Wychodzę Mia!
- Baw się dobrze – usłyszałam, kiedy opuszczałam miejsce pracy. Muszę przyznać, że pomimo iż na randce byłam cztery lata temu to jednak jakoś bardzo się nie stresowałam. Może dlatego, że było mi obojętne, jak to wszystko pójdzie. Możliwe. Do kina szliśmy w ciszy. Jednak mi było trochę za cicho więc zapytałam:
- Na jaki film idziemy?
- Kupiłem już bilety na komedię romantyczną „Tylko we Dwoje” mam nadzieję, że będzie ci odpowiadać.
- Tak, jasne. Na pewno będzie super – ale tak naprawdę nie miałam ochoty na to iść. Po tym wszystkim co mnie w życiu spotkało wolałam oglądać jakieś horrory albo kryminały. Ale przecież nei chciałam robić mu przykrości ani problemów więc z grzeczności udawałam, że wszystko jest wspaniale.
Nie mogę powiedzieć, że nie było miło, bo widziałam, jak David się stara, żebym czuła się jak najlepiej. Jednak w środku filmu nie wytrzymałam. Nie mogłam wytrzymać w towarzystwie zakochanych w sobie par. Pod pretekstem skorzystania z toalety wyszłam przed salę. Wyszłam, ale już tam nie wróciłam. Czekałam aż film się skończy i będę mogła wrócić do domu, wspominając ten wieczór jako jeden z „udanych”. Na szczęście po piętnastu minutach David zrozumiał, że ze mną chyba coś nie tak i opuścił salę z zaniepokojonym wyrazem twarzy.
- Coś się stało? – zapytał.
- Źle się poczułam, ale już wszystko w porządku – odpowiedziałam z uśmiechem.
- Chcesz wrócić na film?
- A ty?
- Chyba nie. Z resztą, muszę ci coś jeszcze dzisiaj powiedzieć.
- Co takiego?
- Zobaczysz, a na razie chodź – chwycił mnie za dłoń i wyszliśmy z kina. Było ciemno, a latarnie w tej części miasteczka występowały naprawdę rzadko. Czułam tylko, że pod nogami mam raz chodnik, a raz coś jakby błoto lub wystający konar, przez którego z łatwością mogłabym wyrżnąć, gdyby nie David. Stanęliśmy na drewnianym poście. Byliśmy nad brzegiem Tamizy. Przed moimi oczami okazał się ogromny, elegancki prom.
- Mówiłem ci, że jestem marynarzem, ale nie wspominałem nic o kapitanie, prawda?
- Ten prom, to twój?
- Nie, jeszcze nie mój, ale jutro wyruszam w rejs z jakimiś biznesmenami.
- Jestem pełna podziwu, naprawdę.
- Chciałbym ci coś powiedzieć, mogę?
- Jasne!
- Ale najpierw pokażę ci moją własność – przeszliśmy trochę dalej. Zobaczyłam biały, nowoczesny jacht.
- Jest świetny!
- Chcesz nim popłynąć?
- Jeśli to nie będzie problemem, to z chęcią.
- Dla ciebie wszystko – mrugnął do mnie. Odpalił silnik i wypłynęliśmy. Czułam się po prostu cudownie. Była praktycznie cisza, idealna temperatura i wiatr we włosach. Po kilku minutach zatrzymał się. Spojrzałam n niego pytająco.
- Muszę ci to wreszcie powiedzieć.
- Słucham – usiadłam naprzeciwko niego.
- Nie wiem jak tamten facet to zrobił, ale kiedy odszedł zabrał ze sobą całe twoje szczęście i teraz cholernie trudno je odzyskać. Ale ja wiem, że chociaż w pewnym stopniu temu podołam.
- Do czego zmierzasz? – nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Nie potrzebowałam, żadnych statystyk dotyczących mojego szczęścia. Byłam… Ja nie wiem, czy kimkolwiek byłam… Ale on na pewno nadawałby się na psychologa.
- Wpadłaś mi w oko Holly White. I wiem, że każdy inny ci to pewnie mówi, ale ja…
- Ale ty jesteś inny i chciałbyś, żebym dała ci szansę – dokończyłam. No tak, tego się mogłam spodziewać. Ale nie byłam jakoś tą sytuacją urażona czy odrażona.
- Tak – popatrzył mi w oczy – Moja praca też jest jaka jest, bo często mnie na długo nie ma, ale myślę, że właśnie dlatego oboje potrzebujemy tego samego.
- No cóż… Myślę, że możemy spróbować… - szepnęłam i spodziewałam się co najmniej muśnięcia w usta, a dostałam w policzek. Co było lekko dziwne, ale to ja byłam przyzwyczajona do okazywania uczuć Christophera White’a a nie on.
Wróciliśmy, odprowadził mnie do domu i obiecał, przyjść się jutro pożegnać.



_____________________________________________
Uważam, że rozdział jest przeraźliwie nudny i beznadziejny!
Ale w następnym postaram się już o Chris'a ^^
xx

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział. :D Strasznie lubię Davida. :)
    Życzę weny, kochana. :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Weny,weny :) fajny :) czekam z niecierpliwością na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Superr<3 Dalej ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowne *-* szybko dodawaj kolejne bo świetnie Ci idzie ;* + życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń