poniedziałek, 29 grudnia 2014

19. Zamkniesz mnie w wieży, żebym była bezpieczna i nie mogła uciec?

Było mi gorąco. Strasznie gorąco i bardzo wygodnie. Och, jak mi było wygodnie. Poczułam dotyk jego ciepłej skóry na policzku. Przejechał po nim opuszką palca. Uśmiechnęłam się i otworzyłam oczy.
- Dzień dobry księżniczko – musnął moje usta.
- Dzień dobry.
- Dobrze spałaś?
- Z tobą zawsze dobrze śpię, Christopher’rze.
- Uwielbiam, jak wymawiasz moje pełne imię. To brzmi tak seksownie – delikatnie zmrużył oczy. Jego wzrok zamienił się na pełen pożądania.
- Zgadzam się – przygryzłam dolną wargę. Pochylił się nade mną.
- Holly! Wstawaj! – otworzyłam oczy i podniosłam się. Przede mną stał ubrany i zdenerwowany Chris. Jezu, chyba muszę zapomnieć o tych snach i przyzwyczaić się do rzeczywistości.
- Co się dzieje?
- Musimy jechać. Teraz. Ubieraj się – rzucił mi spodnie. Dziękuję bardzo, panie kulturalny.
- Muszę się jeszcze spakować – związałam włosy w kucyk.
- Już to zrobiłem. Wszystko jest gotowe, ale trzeba się pośpieszyć.
- Która godzina?
- Czwarta trzydzieści siedem – jejku. Dlaczego tak wcześnie?
- Co jest nie tak, że musimy stąd uciekać o tej porze?
- Nie jesteś tu bezpieczna.
- Nigdzie nie jestem.
- W jednym miejscu jesteś i teraz tam pojedziemy. Już się ubrałaś? Chodź – pociągnął mnie za rękę. Wcisnął guzik przywołujący windę.
- Nie możemy iść schodami?
- Nie.
- Dlaczego? Możemy przecież biec, jeśli tak ci się śpieszy.
- Nie.
- Robisz to specjalnie?
- Co? – gówno.
- Nie lubię wind.
- Masz z nimi same dobre wspomnienia – zarumieniłam się.
- Nie wiem o czym mówisz, Chris – oczywiście, że wiem. Nigdy nie zapomnę tej randko-niespodzianko-imprezy rodzinno-biznesowej. Wtedy wszystko było w miarę normalne.
- Może ci przypomnę? – na jego twarzy zawitał zadziorny uśmieszek. Zostałam wciągnięta do windy i bez żadnego uprzedzenia raptownie pocałowana. Był to pocałunek szybki i jednocześnie namiętny, ale z całą pewnością zaplanowany. Kiedy tylko rozchyliłam usta, żeby nabrać powietrza jego język natychmiast odnalazł mój. Nie wiem, co to wszystko miało znaczyć, ale nie opierałam się. Dlaczego?  Kobieta zmienną jest.
Kiedy drzwi się otworzyły natychmiast się ode mnie odsunął i jakby nic się nie wydarzyło wyszedł trzymając mnie za dłoń. Żadnych niepewnych ruchów, żadnych uśmieszków, po prostu kamienna twarz. Ja nie wiem, jak on tak potrafi. Kiedy podniosłam głowę, żeby ukradkiem na niego spojrzeć, na jego twarzy zobaczyłam triumfalny uśmiech. Ja oczywiście spaliłam buraka. Boże.
- Pani Anabella White? - usłyszałam męski głos za nami. Anabella? Ach, no tak. Natychmiast się odwróciliśmy, a Chris jak jakaś ochrona stanął przede mną zasłaniając mnie swoim ciałem.
- Co? - warknął.
- Zostawiła pani płaszcz w naszej szatni - wypuściłam powietrze orientując się, że cały wstrzymywałam oddech. Chris wyrwał pracownikowi hotelu ubranie i ledwo zdążyłam powiedzieć ciche "dziękuję", a wyszliśmy już z budynku.
- Następnym razem pamiętaj o swoich rzeczach - warknął.
- Mówiłeś, że wszystko spakowane - burknęłam.
- Nie wiedziałem, że tak bardzo lubisz podrywać facetów - co do cholery?
- O co ci znowu chodzi?! - zapytałam już porządnie wkurzona.
- O nic. Przecież niczego złego nie zrobiłaś.
- Owszem, niczego złego nie zrobiłam, a przynajmniej nie przypominam sobie, żeby było inaczej, więc nie wiem co cię znowu ugryzło - syknęłam. Wsiedliśmy do samochodu.
- Nie lubię się z tobą kłócić, wiesz?
- To dlaczego to robisz? - warknęłam.
- Bo taki już jestem i bez naszych kłótni byłoby zbyt nudno, nie sądzisz? - mówił już łagodnie, ale ja wcale nie byłam spokojna. Wręcz przeciwnie.
- Sądzę, że byłoby idealnie, wiesz? Masz humorki gorsze niż baba w ciąży.
- Mi to odpowiada.
- Dobrze, że chociaż tobie - mruknęłam.
- A tobie nie?
- Nie - wywróciłam oczami. I nagle wbił się w moje wargi. Zaskoczona otworzyłam oczy i za nim zdążyłam je zamknąć on już się ode mnie oderwał.
- A teraz? - zapytał lekko dysząc. Przygryzłam wargę.
- Jesteś... Jesteś... 
- No jaki?
- Ugh, nie wiem jaki!
- Najlepszy, po prostu - wzruszył ramionami. Boże, jak ten człowiek działa mi na nerwy.

- Gdzie jedziemy?
- Daleko księżniczko, ale na razie tam się zatrzymamy. Na dłużej.
- Zamkniesz mnie w wieży, żebym była bezpieczna i nie mogła uciec?
- Jak ktoś cie ma zamykać to ja chcę z tobą. Będziemy mieli razem co robić - mrugnął do mnie, a ja zaczerwieniłam się po uszy. - Ale skoro wolisz być sama, to mogę cię zamknąć, a po minucie cię uratuję - uśmiechnęłam się.

______________________________
Rozdział pisany na szybko, ale może być xd
Zmęczeni po świętach? Ja bardzo ;p
xoxo

ASK
TUMBLR


sobota, 20 grudnia 2014

18. - Czy ktoś tu nie jest przypadkiem zazdrosny?

- Gdybyś się tak nie ociągał zdążylibyśmy na „Zniżki w Godzinie” – burknęłam pod nosem patrząc na rachunek.
- Przecież to nie ty płacisz, księżniczko.
- No właśnie i teraz będę miała ten obiad na sumieniu.
- Chyba żartujesz. Po pierwsze muszę o ciebie dbać, żebyś się dobrze czuła, a po drugie ten rachunek jest taki jak każdy inny – prychnęłam.
- No pewnie, bo dwieście pięćdziesiąt funtów za jeden obiad dla dwóch osób to pestka – pstryknęłam palcami.
- Widzisz? Właśnie o tym mówię – uśmiechnął się. Wywróciłam oczami. – Gdyby nie było mnie na to stać, nie zabierałbym cię do tej restauracji. Musisz się zacząć przyzwyczajać – wręczył kelnerowi kartę. Westchnęłam.
- Pięknie pani dziś wygląda – powiedział mężczyzna zza blatu. Popatrzyłam się na niego zaskoczona i poczułam, jak moje policzki się rumienią.
- Dziękuję – posłałam mu lekki uśmiech, który odwzajemnił i spojrzałam na Chris’a, który zmarszczył brwi i groźnym spojrzeniem zabijał kelnera.
- Może dałaby się pani zaprosić na kawę? – zapytał.
- Raczej pani nie jest zainteresowana – warknął Christopher i szarpnął za kartę, kiedy usłyszałam cichy dźwięk – Do widzenia – chwycił moją rękę i mocno ją ścisnął po czym ruszył do wyjścia. Rzuciłam miłemu kelnerowi przepraszające spojrzenie i poddałam się Chris’owi. Niemal wrzucił mnie do auta i głośno zatrzasnął drzwi. Kiedy odpalił ruszył zaczęłam mu się uważnie przyglądać. Był zły? To chyba za mało powiedziane. Całe jego ciało było spięte, a wzrok utkwiony na drodze w sumie to dobrze. Tylko nie wiedziałam jest taki zbulwersowany.
- Chris – szepnęłam niepewnie. Odwrócił głowę w moją stronę i na chwilę na mnie spojrzał.
- Co?
- O co ci chodzi?
- Mi?
- No tak.
- A co masz na myśli stawiając takie pytanie?
- O to co zrobiłeś w tej restauracji – zmarszczył brwi.
- Nic.
- To wcale, bo ten kelner wcale nie wyglądał na przerażonego – wywróciłam oczami. Gwałtownie się zatrzymał. Zrobiłam wielkie oczy. Co się stało?
- Nikt mi ciebie nie odbierze. Nie opuszczę cię po raz kolejny – warknął. Przeszły mnie dreszcze.
- Och – tylko tyle byłam w stanie wykrztusić. Ruszył. – Ale wiesz, nie musiałeś od razu za mnie decydować. Chętnie wybrałabym się na tę kawę – wzruszyłam ramionami. Oczywiście, że się z nim droczyłam.
- Wcale nie. Nie pozwoliłbym na to – zacisnął ręce mocniej na kierownicy.
- Czy ktoś tu nie jest przypadkiem zazdrosny?
- Nie – odpowiedział rozluźniając ciało.
- Czyżby? – zmrużyłam oczy.
- Z całą pewnością panno White – przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu. Zadzwonił jego telefon. Odwróciłam się w stronę okna. Jejku, dawno nie widziałam go tak złego. I pomyśleć, że to przez jednego naiwnego kelnera. Był zazdrosny na sto procent. Inaczej by tak nie reagował. Ale skoro był zazdrosny to czy to oznacza, że rzeczywiście mu na mnie zależy? W sumie przez te cztery lata wydorośleliśmy. Teraz wie czego chce. On tak. Tylko, że ja nie.
- Kto to? – zapytałam, kiedy skończył rozmawiać.
- Mój ojciec.
- Coś się stało?
- Nie.
- To powiesz mi, co ci powiedział?
- Złapali kilku kolejnych naszych wrogów, którzy nas śledzili. Wszystko jest już pod kontrolą – złapał mnie za dłoń – Póki co, nikt nie powinien nas niepokoić.
- Czyli jesteśmy bezpieczni? – kiwnął głową.
- Na razie – odetchnęłam z ulgą.
- Ile to jeszcze będzie trwać? – zapytałam. Westchnął.
- Szczerze?
- Mhm.
- Nie mam pojęcia.
- Długo nie dam rady.
- Wiem – złączył nasze dłonie – Ale nie martw się.
Zatrzymaliśmy się w kolejnym hotelu. Byłam potwornie zmęczona. Jak tylko otworzyłam drzwi do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko.
- Aż taka zmęczona? – z lekkim uśmiechem zapytał Chris.
- Mhm.
- A myślałem, że pójdziemy jeszcze coś zjeść.
- Chcesz, żebym była gruba? – zapytałam podnosząc jedną brew.
- Ostatnio schudłaś, martwię się o ciebie.
- Nie musisz.
- Ale chcę.
- Dziękuję.
- Za co?
- Że się o mnie martwisz – usiadł obok mnie.
- Nie ma za co – odgarnął mi kosmyk włosów z twarzy.
- Jeśli chcesz to możesz iść coś zjeść, ale ja idę spać – zachichotał, a ja uśmiechnęłam się na ten dźwięk.
- Dobrze. W takim razie dobranoc księżniczko – pocałował mnie w policzek na co przbiegły mnie przyjemne dreszcze i wyszedł.  Cudem zeszłam z łóżka, poszłam się umyć, ubrać w jego koszulkę, która od pewnego czasu zastępowała mi piżamę i zanurzyłam się w pościeli.

*Chris*

Poszedłem zjeść coś na szybko,  żeby jak najszybciej wrócić do Holly. Wolałem, żeby poszła ze mną, ale była tak zmęczona, że lepiej było zostawić ją w spokoju. Wydaje mi się, że zrobiliśmy jakiś postęp. Nie jest już tak wrogo do mnie nastawiona, co mnie cieszy. Oby tak dalej. Muszę ją odzyskać w całości. Potrzebuję jej i nie odpuszczę. Zrozumiałem to po dzisiejszym wydarzeniu. Co to był za gnojek! Jeszcze raz ktoś wyjedzie do niej z takim albo innym tekstem to nie będę się powstrzymywał. Nie oddam jej. Za. Nic. W. Świecie.

________________________
Heeeeej miśki ! <3
Rozdział mi się podoba ;)
A Wam?

Przy okazji chciałabym Wam życzyć WESOŁYCH ŚWIĄT spędzonych w ciepłym rodzinnym gronie z białym puchem za oknami i wymarzonymi prezentami pod choinką ! 

xoxo



czwartek, 4 grudnia 2014

17. "Obejmij mnie"

Siedzieliśmy w restauracji naprzeciwko siebie udając, że nic szczególnego nie miało przed chwilą miejsca. Starałam się nie patrzeć na siedzącego przede mną mężczyznę, ale z marnym skutkiem mi to wychodziło. Co chwilę podnosiliśmy na siebie wzrok i natychmiast się na tym przyłapywaliśmy. Spuszczałam w takich momentach głowę z czerwonymi polikami udając, że nic się nie stało. Było to strasznie trudne. Grzebałam w sałatce z kurczakiem i karciłam się za to co zrobiłam, jakieś pół godziny temu. Chociaż tak właściwie to wcale nie żałowałam. Z chęcią zrobiłabym to jeszcze raz. Miło było odnowić smak jego gorących warg. Dokładnie poczuć jego zapach czy po prostu mieć świadomość, że jest się choć przez chwilę bezpiecznym i użytecznym.
- Jak się czujesz? – zapytał nieco speszony.
- W porządku – odpowiedziałam sięgając po szklankę z napojem. W porządku? Naprawdę Holly to jest w porządku?! Rzuciłaś się na faceta, którego jak ustaliłaś już nie kochasz. Bo taka jest prawda, a teraz masz ochotę zrobić to jeszcze raz, bo poczułaś jakieś stado karaluchów w brzuchu?! Zaraz… co? Co tu jest do cholery w porządku?
- Jeśli chodzi o to w pokoju to… - zaczął.
- Nie, nie mamy o czym mówić. Nie bardzo nad sobą panowałam. Przepraszam, ale to niczego nie zmienia, okey? – wydukałam błądząc wzrokiem po podłodze.
- Chciałem tylko powiedzieć, że mi się podobało – spojrzałam na niego zdziwionym wzrokiem. Jego wyraz twarzy zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Był teraz pewnym siebie facetem, któremu każda laska na mrugnięcie oka wskoczy do łóżka. A moja twarz… no cóż była w odcieniach dojrzałego, soczystego buraka. Tylko, że on powiedział, że mu się podobało. Jezu, co ja narobiłam.
- Ja już pójdę do pokoju. Dziękuję za kolację – stchórzyłam? Chyba tak. Poprułam niczym struś pędziwiatr do pokoju. Zwolniłam dopiero na schodach. Moja głowa pękała. Po prostu pękała.
Weszłam do pokoju. Było ciemno, a ja wcale nie miałam ochoty zapalać światła. Była cisza i spokój. Podeszłam do dwumetrowego okna. Na zewnątrz wiał chłodny wiatr. Grupki znajomych przemieszczały się chodnikami między świecącymi się na żółto latarniami.
Poczułam na swoich ramionach dotyk dłoni. Przeszły mnie dreszcze, a on to wyczuł.
- Cii… Spokojnie, to tylko ja – szepnął mi do ucha. Poczułam przepływającą przez moje ciało falę gorąca.
- Co robisz? – zapytałam drżącym głosem.
- A na co mi pozwolisz?
- Na nic? – odwróciłam się podnosząc jedną brew do góry.
- A co jeśli ja teraz zrobię to co ty zrobiłaś przed kolacją? – mruknął zbliżając się na niebezpieczną odległość. Doskonale wiedziałam jak to się skończy. Najgorzej, że czując jego oddech na szyi nie mogłam się na niczym skupić. W tamtym momencie nie potrafiłam go odepchnąć. Nawrzeszczeć. Miałam tylko ochotę się z nim podroczyć, choć sama już nie byłam w pełni świadoma swoich słów.
- Dostaniesz w ryj – odpowiedziałam. Chociaż nie widziałam jego twarzy to byłam pewna, że na jego twarzy pojawił się ten cwaniacki uśmiech. Poczułam jak delikatnie muska ustami moją szyję.
- Christopher – jęknęłam odsuwając się od niego i opadając na łóżku.
- Hmm? – mruknął chyba trochę niezadowolony. Położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Obejmij mnie – rozkazałam. Wyszczerzył się i wykonał polecenie.
- Co jeszcze księżniczko? – zapytał. Miałam mu ochotę przywalić za to „księżniczko”. Nie, jeszcze się nie przyzwyczaiłam i nie mam zamiaru.
- Przytul mnie najlepiej, jak potrafisz – szepnęłam i po chwili poczułam bijące od niego ciepło. Ułożyłam się wygodnie i delikatnie uśmiechnęłam pod nosem. – Jeszcze jedno. Nie mów do mnie księżniczko – pocałował mnie we włosy i mruknął:
- Dobranoc księżniczko – za co oberwało mu się łokciem w żebra.
- Auć !
- Spróbuj jeszcze raz mnie tak nazwać – warknęłam. Usłyszałam cichy chichot i zasnęłam.

***

Obudziłam się czując przypływającą falę gorąca. Otworzyłam oczy i nikogo przy mnie nie było. A z tego co pamiętałam to zasnęłam wtulona w Chris’a. Uśmiechnęłam się na same wspomnienie i chciałam wstać, ale nie mogłam w ogóle ruszyć nogami. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zaczęłam się cicho śmiać. Christopher leżał w poprzek łóżka wtulony w moje nogi. Trochę się namęczyłam zanim bez obudzenia chłopaka wyjęłam nogi z objęcia, ale w końcu się udało. Przeciągnęłam się i poprawiłam jego głowę zwisającą z mebla, a następnie przyjrzałam się jego twarzy. Kiedy spał wyglądał tak… niewinnie i słodko. Nikt by nie pomyślał, że należy do jakiegoś gangu. Przeniosłam wzrok na jego lekko rozchylone wargi. Nie kontrolując swoich ruchów pochyliłam się i musnęłam go w usta, a następnie uciekłam do łazienki i zmyłam z siebie osad ostatniej nocy.
- Fuck! Moja szyja! – warknął Chris, kiedy wychodziłam odświeżona z łazienki. Zachichotałam.
- O, widzę, że już wstałeś – uśmiechnęłam się, a on to odwzajemnił.
- Ty też – przekręcił się na bok.
- Stój! – krzyknęłam, ale już było za późno. Spadł na podłogę z wielkim łomotem.
- Cholera! – warknął, a ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem.
- Co cię tak bawi księżniczko?! Ja będę cały obolały, a ty jesteś taka zadowolona? – łobuzersko się uśmiechnął i pociągnął mnie za nogę, co skończyło się także moim upadkiem.
- Auć! Mój tyłek! – krzyknęłam i odepchnęłam go, kiedy zaczął się nade mną pochylać.
- Wymasować? – poruszył zabawnie brwiami.
- Co?! Zwariowałeś całkowicie Anderson?! – pisnęłam. Niech on sobie za dużo nie wyobraża.
- No skoro cię boli to mogę ci pomóc .
- Tu się puknij – wskazałam palcem czoło – A teraz idź się ubierz, bo chce mi się jeść.
- Pamiętaj, że jeśli potrzebujesz pomocy to…

- Oh, zamknij się już! – krzyknęłam, wywracając przy tym teatralnie oczami i wskazałam na drzwi od łazienki.

_________________________________
Wiem, że rozdział jest krótki.
Ale mimo wszystko mi się podoba,
więc mówcie sobie co chcecie :P
Bla, bla, bla
To do następnego !
xoxo