wtorek, 21 października 2014

11. "Skoro nie ty, to kto?"

*Czytasz = komentarz*


- Jestem! – krzyknęłam zamykając drzwi. W całym domu było ciemno. Przejechałam ręką po ścianie i znalazłam włącznik. Światło.
- David? – krzyknęłam. – Gdzie jesteś?
- W kuchni! – usłyszałam i pobiegłam do pomieszczenia.
- Wróciłam – uśmiechnęłam się i podeszłam, żeby go przytulić, ale on się odsunął.
- Widzę – mruknął siadając przy stole.
- Coś się stało?
- Może ty mi powiesz.
- Nie wiem o co ci chodzi – nie było zbyt miło.
- To nie jest twój znajomy. Okłamywałaś mnie – przełknęłam cicho ślinę. Zrobiło mi się gorąco. Dowiedział się. Już wie. Ale jak?
- Przepraszam – szepnęłam. – Nie chciałam, żebyś w taki sposób się dowiedział.
- A jak inaczej miałem się dowiedzieć? – krzyknął.
- A skąd się dowiedziałeś?
- Nie twoja sprawa – warknął zaciskając pięści.
- David…
- Wyjeżdżam jutro. Nie chcę słyszeć do cholery żadnych tłumaczeń.
- Co teraz z nami? – nieśmiało zapytałam.
 - Nie wiem – wyszedł, a ja zostałam sama. Z jedną wielką mieszaniną emocji.

***

O ósmej, kiedy się obudziłam, jego już nie było. Wstałam i poszłam do łazienki się ogarnąć. Nieprzespana noc. Cały czas tylko myślałam o tym, jak się dowiedział i czy się z tym pogodzi. Oczywiście nie przestałam się obwiniać, bo gdybym nie owijała w bawełnę to do niczego by nie doszło. Westchnęłam i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Potem pobiegłam do pracy i tak minął cały dzień. No właściwie to nie tak.
Kiedy wróciłam do domu był wieczór. Zaczęłam się krzątać po domu, podlewać kwiatki i sprzątać. Za jednym dużym drzewkiem zobaczyłam kolejne drzwi. Zdecydowanie wtapiały się w tło, a zasłonięte rośliną były nie do zauważenia. Odsunęłam doniczkę z zawartością i pociągnęłam za klamkę. Światło było zapalone. Żołądek podskoczył mi do gardła. Jestem głupia – weszłam tam. Zeszłam po kilku schodkach w dół i przeszłam przez krótki i wąski korytarz. Doszłam do pokoju, w którym stało kilka pudełek. Pustych pudełek. Nic tam nie było. Po prostu, jakiś schowek.
Nagle usłyszałam huk. Potem odbicie świateł samochodu. Przestraszyłam się. Wróciłam na górę i wyjrzałam przez okno. Znowu, jakiś samochód. Przebiegłam przez korytarz i upewniłam się, że drzwi są zamknięte. Zgasiłam światła i siedziałam metr przed oknem dokładnie wpatrując się w obiekt. Przez jakieś piętnaście minut nikt nie wysiadał. Do głowy wpadł mi pomysł, że to może być Chris. Mimo, iż powinien być w domu. Wzięłam telefon i wybrałam jego numer.
- Halo? – odebrał wesołym głosem. Byłam pewna, że to on.
- Koniec zabawy. Wiem, że to ty Anderson. Możesz już sobie jechać.
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj głupiego. Przecież wiem, że chcesz mnie postraszyć.
- Co ty wygadujesz? – wydawał się być zdenerwowany.
- Stoisz przed moim domem.
- Holly jestem w domu, tak jak ci mówiłem. Jeśli mi nie wierzysz mogę ci dać moją mamę do telefonu – zamarłam. Nie wiedziałam co zrobić. Co mu powiedzieć, jak się zachować i kto do cholery tam jest. – Holly? Co się dzieje?
- Skoro nie ty, to kto? – szepnęłam niemal ze łzami w oczach.
- Uspokój się. Może to jakiś sąsiad. Idź do David’a.
- Pojechał. Jestem sama – powiedziałam szeptem i w tym momencie ktoś zajrzał przez okno do kuchni. Pisnęłam i przeszłam na korytarz.
- Holly?! Co się stało?! – mówił zaniepokojonym głosem.
- Chodzi wkoło domu i zagląda do każdego okna – nie hamowałam już łez.

- Jadę do ciebie, nie otwieraj nikomu. Schowaj się i udawaj, że cię nie ma. Trzymaj się – rozłączył się. Zanim on tu dojedzie to ja już zginę albo dostanę zawału albo ten ktoś mnie zabije, porwie, czy czego tam chce. Wyciągnęłam z szuflady w kuchni jeden z większych noży i wsunęłam się w salonie za szafę. Tutaj nikt mnie nie znajdzie. Usiadłam na podłodze i zaciskając nóż w obu dłoniach czekałam wysłuchując najcichszego dźwięku. Po jakiejś godzinie wydawało mi się, że wszystko oprócz mojego stanu psychicznego wróciło do normy. Niestety się myliłam. Kiedy wycierałam spocone ręce o spodnie usłyszałam czyjeś kroki. Nabrałam do płuc powietrze i starałam się wytrzymać, jak najdłużej bez oddychania. Ktoś raz był bliżej mnie, a raz dalej. Spokojnie spacerował sobie po domu, a ja mało co nie zemdlałam. Potem kolejne odgłosy: czyjeś rozmowy, hałas silnika. Po pewnym czasie byłam pewna, że tu jest więcej osób. Przełknęłam cicho ślinę, chociaż miałam wrażenie, że słyszy mnie cały dom. Bez wydania żadnego głosu wstałam i z przygotowaną bronią przemieściłam się za wysokie kwiatko-drzewko, które wcześniej zasłaniało tajemnicze drzwi. Odetchnęłam próbując się uspokoić. Przekręciłam głowę w bok i zobaczyłam wbijający się we mnie wzrok.

____________________________
Jestem zadowolona z tego rozdziału serio :D
Jak Wasza reakcja Kochani ?
xoxo   <33

 

8 komentarzy:

  1. Jejuuu.. Genialne ! <3 I o co chodzi z tymi ludźmi ?! Żeby jej tylko nic nie zrobili !

    OdpowiedzUsuń
  2. Co ty kobieto zrobiłaś? W takim momencie zakończyć to grzech. Kiedy next? Nie wytrzymam do następnego. ! :) Życzę wenyy <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne, świetne i jeszcze raz świetne :) fajnie opisujesz właśnie takie sceny 'kryminalne' XD super i życzę powodzenia, czasu i pomysłów na następne :) z niecierpliwością będę czekać na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham !<3
    dalej jak najszybciej ;**
    I WENY ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. W takim momencie zakończyć ??>

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że to nie David przyjdzie jej na ratunek tylko Chris. xd
    Jak zawsze rozdział mi się podoba. :)
    Życzę dużo weny. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. jezu szybko dalej! kocham ! <3

    OdpowiedzUsuń