*Czytasz = komentarz*
-
Jestem! – krzyknęłam zamykając drzwi. W całym domu było ciemno. Przejechałam
ręką po ścianie i znalazłam włącznik. Światło.
- David?
– krzyknęłam. – Gdzie jesteś?
- W
kuchni! – usłyszałam i pobiegłam do pomieszczenia.
-
Wróciłam – uśmiechnęłam się i podeszłam, żeby go przytulić, ale on się odsunął.
- Widzę
– mruknął siadając przy stole.
- Coś
się stało?
- Może
ty mi powiesz.
- Nie
wiem o co ci chodzi – nie było zbyt miło.
- To nie
jest twój znajomy. Okłamywałaś mnie – przełknęłam cicho ślinę. Zrobiło mi się
gorąco. Dowiedział się. Już wie. Ale jak?
-
Przepraszam – szepnęłam. – Nie chciałam, żebyś w taki sposób się dowiedział.
- A jak
inaczej miałem się dowiedzieć? – krzyknął.
- A skąd
się dowiedziałeś?
- Nie
twoja sprawa – warknął zaciskając pięści.
- David…
-
Wyjeżdżam jutro. Nie chcę słyszeć do cholery żadnych tłumaczeń.
- Co
teraz z nami? – nieśmiało zapytałam.
- Nie wiem – wyszedł, a ja zostałam sama. Z
jedną wielką mieszaniną emocji.
***
O ósmej,
kiedy się obudziłam, jego już nie było. Wstałam i poszłam do łazienki się
ogarnąć. Nieprzespana noc. Cały czas tylko myślałam o tym, jak się dowiedział i
czy się z tym pogodzi. Oczywiście nie przestałam się obwiniać, bo gdybym nie
owijała w bawełnę to do niczego by nie doszło. Westchnęłam i poszłam do kuchni
zrobić sobie śniadanie. Potem pobiegłam do pracy i tak minął cały dzień. No
właściwie to nie tak.
Kiedy
wróciłam do domu był wieczór. Zaczęłam się krzątać po domu, podlewać kwiatki i
sprzątać. Za jednym dużym drzewkiem zobaczyłam kolejne drzwi. Zdecydowanie
wtapiały się w tło, a zasłonięte rośliną były nie do zauważenia. Odsunęłam
doniczkę z zawartością i pociągnęłam za klamkę. Światło było zapalone. Żołądek
podskoczył mi do gardła. Jestem głupia – weszłam tam. Zeszłam po kilku
schodkach w dół i przeszłam przez krótki i wąski korytarz. Doszłam do pokoju, w
którym stało kilka pudełek. Pustych pudełek. Nic tam nie było. Po prostu, jakiś
schowek.
Nagle
usłyszałam huk. Potem odbicie świateł samochodu. Przestraszyłam się. Wróciłam
na górę i wyjrzałam przez okno. Znowu, jakiś samochód. Przebiegłam przez
korytarz i upewniłam się, że drzwi są zamknięte. Zgasiłam światła i siedziałam
metr przed oknem dokładnie wpatrując się w obiekt. Przez jakieś piętnaście
minut nikt nie wysiadał. Do głowy wpadł mi pomysł, że to może być Chris. Mimo, iż
powinien być w domu. Wzięłam telefon i wybrałam jego numer.
- Halo? –
odebrał wesołym głosem. Byłam pewna, że to on.
- Koniec
zabawy. Wiem, że to ty Anderson. Możesz już sobie jechać.
- O czym
ty mówisz?
- Nie
udawaj głupiego. Przecież wiem, że chcesz mnie postraszyć.
- Co ty
wygadujesz? – wydawał się być zdenerwowany.
- Stoisz
przed moim domem.
- Holly
jestem w domu, tak jak ci mówiłem. Jeśli mi nie wierzysz mogę ci dać moją mamę
do telefonu – zamarłam. Nie wiedziałam co zrobić. Co mu powiedzieć, jak się
zachować i kto do cholery tam jest. – Holly? Co się dzieje?
-
Uspokój się. Może to jakiś sąsiad. Idź do David’a.
-
Pojechał. Jestem sama – powiedziałam szeptem i w tym momencie ktoś zajrzał
przez okno do kuchni. Pisnęłam i przeszłam na korytarz.
-
Holly?! Co się stało?! – mówił zaniepokojonym głosem.
- Chodzi
wkoło domu i zagląda do każdego okna – nie hamowałam już łez.
- Jadę
do ciebie, nie otwieraj nikomu. Schowaj się i udawaj, że cię nie ma. Trzymaj
się – rozłączył się. Zanim on tu dojedzie to ja już zginę albo dostanę zawału
albo ten ktoś mnie zabije, porwie, czy czego tam chce. Wyciągnęłam z szuflady w
kuchni jeden z większych noży i wsunęłam się w salonie za szafę. Tutaj nikt
mnie nie znajdzie. Usiadłam na podłodze i zaciskając nóż w obu dłoniach
czekałam wysłuchując najcichszego dźwięku. Po jakiejś godzinie wydawało mi się,
że wszystko oprócz mojego stanu psychicznego wróciło do normy. Niestety się
myliłam. Kiedy wycierałam spocone ręce o spodnie usłyszałam czyjeś kroki.
Nabrałam do płuc powietrze i starałam się wytrzymać, jak najdłużej bez
oddychania. Ktoś raz był bliżej mnie, a raz dalej. Spokojnie spacerował sobie
po domu, a ja mało co nie zemdlałam. Potem kolejne odgłosy: czyjeś rozmowy,
hałas silnika. Po pewnym czasie byłam pewna, że tu jest więcej osób.
Przełknęłam cicho ślinę, chociaż miałam wrażenie, że słyszy mnie cały dom. Bez
wydania żadnego głosu wstałam i z przygotowaną bronią przemieściłam się za
wysokie kwiatko-drzewko, które wcześniej zasłaniało tajemnicze drzwi. Odetchnęłam
próbując się uspokoić. Przekręciłam głowę w bok i zobaczyłam wbijający się we
mnie wzrok.
____________________________
Jestem zadowolona z tego rozdziału serio :DJak Wasza reakcja Kochani ?
xoxo <33
Jejuuu.. Genialne ! <3 I o co chodzi z tymi ludźmi ?! Żeby jej tylko nic nie zrobili !
OdpowiedzUsuńCo ty kobieto zrobiłaś? W takim momencie zakończyć to grzech. Kiedy next? Nie wytrzymam do następnego. ! :) Życzę wenyy <3
OdpowiedzUsuńświetne, świetne i jeszcze raz świetne :) fajnie opisujesz właśnie takie sceny 'kryminalne' XD super i życzę powodzenia, czasu i pomysłów na następne :) z niecierpliwością będę czekać na następny :*
OdpowiedzUsuńkocham !<3
OdpowiedzUsuńdalej jak najszybciej ;**
I WENY ! ;*
W takim momencie zakończyć ??>
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to nie David przyjdzie jej na ratunek tylko Chris. xd
OdpowiedzUsuńJak zawsze rozdział mi się podoba. :)
Życzę dużo weny. :*
dalej
OdpowiedzUsuńjezu szybko dalej! kocham ! <3
OdpowiedzUsuń