wtorek, 6 stycznia 2015

20. "Śniadanie do łóżka, panno White"

- Gdzie my jesteśmy? – zapytałam, kiedy jechaliśmy przez jakieś bagna w lesie. Było już ciemno, a dokładniej była już noc. Księżyc był zasłonięty przez chmury, a drzewa wydawały się być większe niż zazwyczaj. Przeszły mnie dreszcze. Rzeczywiście tutaj nikt nie mógł nas znaleźć. Orientację można było stracić już po kilku krokach.
- Za dziesięć minut będziemy na miejscu.
- Jeszcze dziesięć minut drogi przez to odludzie?
- Tam, gdzie jedziemy to odludzie. Będziemy skazani tylko na siebie.
- A co z jedzeniem, czy jakimkolwiek kontaktem?
- Jedzenia powinno nam wystarczyć, a kontaktować będę mógł się tylko za pomocą specjalnych urządzeń – aha. Będzie ciekawie coś mi się wydaje.
- Jesteśmy – oznajmił. Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Przede mną stał jakiś dom, ale ponieważ nie było żadnego oświetlenia, niczego dokładnie nie widziałam. Po chwili znalazłam się na plecach Chris’a. Pisnęłam.
- Co ty wyprawiasz?!
- Przenoszę cię przez próg domu – wyczułam jak się uśmiecha.
- Zwariowałeś?
- Nie. Tu jest takie błoto, że będziesz cała brudna.
- Ach. To dzięki – powiedziałam nieco zawstydzona, kiedy postawił mnie na podłodze.
- To jest nasz tymczasowy dom. Rozgość się – a mam inne wyjście? – Ja przyniosę bagaże – zdjęłam buty i weszłam w głąb budynku. Ogółem cały dom był prosty i nie było w nim żadnych większych kontrastów. Pomijając zimne kolory, w których czułam się źle, był zwyczajny. Normalny dom dla rodziny. Może troszeczkę przypominał domek letniskowy, ale nie wiem dlaczego.
- Podoba ci się? – usłyszałam zza pleców.
- Tak, jest… normalny. W porządku.
- To dobrze – uśmiechnął się.
- Czyli to tu będę bezpieczna?
- Na razie tak – oby – Cholera! – warknął.
- Co się stało? – przestraszył mnie.
- Zapomniałem zdjąć butów – spojrzałam na podłogę. Mnóstwo śladów z ziemi wymieszanej z wodą. Zachichotałam.
- Brawo.
- Jutro to posprzątam – westchnął.
- Dzisiaj. I ja to zrobię, tylko daj mi jakieś środki czystości.
- Nie jesteś zmęczona?
- Owszem jestem, ale ktoś musi to posprzątać.
- Ja mogę.
- Ja też, więc się tym zajmę.
- Niech ci będzie. To ja zrobię coś do jedzenia.
- Nie jestem głodna. Posprzątam to i pójdę spać.
- Nic dzisiaj nie jadłaś oprócz tych frytek ze stacji benzynowej.
- Daj mi spokój. Jutro coś zjem.
- Obiecujesz?
- Mhm.

***

- Śniadanie do łóżka, panno White – usłyszałam głos Chris’a, kiedy przewracałam się na drugi bok.
- Mhm – mruknęłam niezrozumiale pod nosem.
- Jest już godzina 11:15, księżniczko. Mogłabyś łaskawie podnieść ten swój seksowny tyłek i go czymś zakryć, bo strasznie mnie kusi – poderwałam się do pozycji siedzącej i zakryłam się dokładnie pościelą. O Boże. Muszę znaleźć jakąś nową piżamę. Moja zaspana twarz była cała czerwona.
- Od razu lepiej – widziałam, że próbował nie wybuchnąć śmiechem – Ślicznie wyglądasz, jak się rumienisz.
- O której wstałeś? – zapytałam zmieniając temat.
- O szóstej.
- Tak wcześnie? – podał mi tacę z jedzeniem.
- Musiałem pojechać na zakupy, bo jednak oprócz chipsów i wody nic nie było – beze mnie? Zostawił mnie, jak spałam? A to drań.
- Mogłeś poczekać na mnie.
- Nie chciałem cię budzić  - czy bałeś się, że będę znała drogę do ucieczki?
- Możesz się przyłączyć – przesunęłam się na koniec łóżka. Uśmiechnął się ciepło, a ja mało co się nie roztopiłam. Cholera.
- Nie uciekaj – co?
- Nie uciekam.
- To chodź bliżej, tyle miejsca mi wystarczy – o to mu chodzi.
- Smacznego – uciekłam od rozkazu. No może niekoniecznie, bo po chwili zostałam przyciągnięta do jego osoby. Czułam się nieswojo. Wzięłam do ręki szklankę soku i upiłam łyk.
- Nie wstydź się – szepnął mi do ucha i objął mnie w pasie. Zakrztusiłam się. Co on wyprawia?!
- Najadłam się już. Dziękuję, było pyszne – blado się uśmiechnęłam i wyskoczyłam z łóżka. Co się dzieje?! I z nim i ze mną?! Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Wzięłam głęboki wdech. Zależy mu. Naprawdę mu zależy. Mimo wszystko mu zależy. Ale co ze mną? Cholera jasna. Wypuściłam powietrze. Przygotowałam sobie kąpiel. Nalałam trzy czwarte wanny gorącej wody i wylałam pół opakowania waniliowego płynu do kąpieli, który stał w jednej z szafek. Ubranie bez problemu się ze mnie zsunęło. Gdzieniegdzie było widać wystające kości. Jejku, ale schudłam. Zanurzyłam ciało w cieczy i próbowałam się odprężyć.

*Chris*

Siedziała w tej łazience jakieś wieki. Co ona tam robi?! A może za bardzo naciskałem i się speszyła? Na pewno się speszyła, ale przecież nie zrobiłem nic nagłego. Spojrzałem na zegarek. 12:37. Rozumiem to i tamto. Kobiety potrzebują więcej czasu i tak dalej, ale godzina to już przesada!
Zapukałem do drzwi. Żadnej reakcji. Pewnie nie słyszy. Powtórzyłem czynność głośniej. Nic.

- Holly? – szarpnąłem za klamkę. Zamknięte, no a jakby inaczej. Waliłem i krzyczałem jeszcze przez chwilę. To nic nie da. Uciekła? Skoczyła z piętra? Niemożliwe. Kurwa.

_________________________________
Miałam problem z tym rozdziałem, bo
moja niewdzięczna współpisarka (wena)
wyjechała. 
No ale jest.
Potrzymam Was trochę w niepewności.
xoxo

8 komentarzy:

  1. Uhhh...kurczę pewnie wywali drzwi i znajdzie ją w wannie..ale będzie żyła,po prostu się zamyśliła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega cudo!!! Zazdroszczę, że umiesz pisać takie piękne opowiadania, i zazdroszczę sobie, że mogę je czytać! Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział bo jestem bardzo ciekawa co się stało! Powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo ;*
      Takie komentarze ogromnie motywują ;)

      Usuń
  3. Aaaaa next next next jest zajebiste zazdroszczę :* <3 chce więcej weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww świetne. :D Sądzę, że Holly zasnęła. xd
    Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne ;P Widać, że mu zależy, mam nadzieję, że do siebie wrócą ;P Mam też nadzieję, ze wena wróci ;) /Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdziały świetne ,kiedy dodasz kolejny ? Weny życzę ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne ;P Kocham to opowiadanie ;* dodaj szybko rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń