- Gdzie
my jesteśmy? – zapytałam, kiedy jechaliśmy przez jakieś bagna w lesie. Było już
ciemno, a dokładniej była już noc. Księżyc był zasłonięty przez chmury, a
drzewa wydawały się być większe niż zazwyczaj. Przeszły mnie dreszcze.
Rzeczywiście tutaj nikt nie mógł nas znaleźć. Orientację można było stracić już
po kilku krokach.
- Za
dziesięć minut będziemy na miejscu.
-
Jeszcze dziesięć minut drogi przez to odludzie?
- Tam,
gdzie jedziemy to odludzie. Będziemy skazani tylko na siebie.
- A co z
jedzeniem, czy jakimkolwiek kontaktem?
-
Jedzenia powinno nam wystarczyć, a kontaktować będę mógł się tylko za pomocą
specjalnych urządzeń – aha. Będzie ciekawie coś mi się wydaje.
-
Jesteśmy – oznajmił. Otworzyłam drzwi i wysiadłam. Przede mną stał jakiś dom,
ale ponieważ nie było żadnego oświetlenia, niczego dokładnie nie widziałam. Po
chwili znalazłam się na plecach Chris’a. Pisnęłam.
- Co ty
wyprawiasz?!
-
Przenoszę cię przez próg domu – wyczułam jak się uśmiecha.
-
Zwariowałeś?
- Nie.
Tu jest takie błoto, że będziesz cała brudna.
- Ach. To
dzięki – powiedziałam nieco zawstydzona, kiedy postawił mnie na podłodze.
- To
jest nasz tymczasowy dom. Rozgość się – a mam inne wyjście? – Ja przyniosę
bagaże – zdjęłam buty i weszłam w głąb budynku. Ogółem cały dom był prosty i
nie było w nim żadnych większych kontrastów. Pomijając zimne kolory, w których
czułam się źle, był zwyczajny. Normalny dom dla rodziny. Może troszeczkę
przypominał domek letniskowy, ale nie wiem dlaczego.
- Podoba
ci się? – usłyszałam zza pleców.
- Tak,
jest… normalny. W porządku.
- To
dobrze – uśmiechnął się.
- Czyli
to tu będę bezpieczna?
- Na
razie tak – oby – Cholera! – warknął.
- Co się
stało? – przestraszył mnie.
-
Zapomniałem zdjąć butów – spojrzałam na podłogę. Mnóstwo śladów z ziemi wymieszanej
z wodą. Zachichotałam.
- Brawo.
- Jutro
to posprzątam – westchnął.
-
Dzisiaj. I ja to zrobię, tylko daj mi jakieś środki czystości.
- Nie
jesteś zmęczona?
- Owszem
jestem, ale ktoś musi to posprzątać.
- Ja
mogę.
- Ja
też, więc się tym zajmę.
- Niech
ci będzie. To ja zrobię coś do jedzenia.
- Nie
jestem głodna. Posprzątam to i pójdę spać.
- Nic
dzisiaj nie jadłaś oprócz tych frytek ze stacji benzynowej.
- Daj mi
spokój. Jutro coś zjem.
-
Obiecujesz?
- Mhm.
***
-
Śniadanie do łóżka, panno White – usłyszałam głos Chris’a, kiedy przewracałam
się na drugi bok.
- Jest
już godzina 11:15, księżniczko. Mogłabyś łaskawie podnieść ten swój seksowny tyłek
i go czymś zakryć, bo strasznie mnie kusi – poderwałam się do pozycji siedzącej
i zakryłam się dokładnie pościelą. O Boże. Muszę znaleźć jakąś nową piżamę. Moja
zaspana twarz była cała czerwona.
- Od
razu lepiej – widziałam, że próbował nie wybuchnąć śmiechem – Ślicznie wyglądasz, jak się
rumienisz.
- O
której wstałeś? – zapytałam zmieniając temat.
- O
szóstej.
- Tak
wcześnie? – podał mi tacę z jedzeniem.
- Musiałem
pojechać na zakupy, bo jednak oprócz chipsów i wody nic nie było – beze mnie?
Zostawił mnie, jak spałam? A to drań.
- Mogłeś
poczekać na mnie.
- Nie
chciałem cię budzić - czy bałeś się, że
będę znała drogę do ucieczki?
- Możesz
się przyłączyć – przesunęłam się na koniec łóżka. Uśmiechnął się ciepło, a ja
mało co się nie roztopiłam. Cholera.
- Nie
uciekaj – co?
- Nie uciekam.
- To
chodź bliżej, tyle miejsca mi wystarczy – o to mu chodzi.
-
Smacznego – uciekłam od rozkazu. No może niekoniecznie, bo po chwili zostałam
przyciągnięta do jego osoby. Czułam się nieswojo. Wzięłam do ręki szklankę soku
i upiłam łyk.
- Nie
wstydź się – szepnął mi do ucha i objął mnie w pasie. Zakrztusiłam się. Co on
wyprawia?!
-
Najadłam się już. Dziękuję, było pyszne – blado się uśmiechnęłam i wyskoczyłam
z łóżka. Co się dzieje?! I z nim i ze mną?! Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi
na klucz. Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Wzięłam głęboki wdech.
Zależy mu. Naprawdę mu zależy. Mimo wszystko mu zależy. Ale co ze mną? Cholera
jasna. Wypuściłam powietrze. Przygotowałam sobie kąpiel. Nalałam trzy czwarte
wanny gorącej wody i wylałam pół opakowania waniliowego płynu do kąpieli, który
stał w jednej z szafek. Ubranie bez problemu się ze mnie zsunęło. Gdzieniegdzie
było widać wystające kości. Jejku, ale schudłam. Zanurzyłam ciało w cieczy i
próbowałam się odprężyć.
*Chris*
Siedziała
w tej łazience jakieś wieki. Co ona tam robi?! A może za bardzo naciskałem i
się speszyła? Na pewno się speszyła, ale przecież nie zrobiłem nic nagłego.
Spojrzałem na zegarek. 12:37. Rozumiem to i tamto. Kobiety potrzebują więcej
czasu i tak dalej, ale godzina to już przesada!
Zapukałem
do drzwi. Żadnej reakcji. Pewnie nie słyszy. Powtórzyłem czynność głośniej.
Nic.
- Holly?
– szarpnąłem za klamkę. Zamknięte, no a jakby inaczej. Waliłem i krzyczałem
jeszcze przez chwilę. To nic nie da. Uciekła? Skoczyła z piętra? Niemożliwe. Kurwa.
_________________________________
Miałam problem z tym rozdziałem, bo
moja niewdzięczna współpisarka (wena)
wyjechała.
No ale jest.
Potrzymam Was trochę w niepewności.
xoxo
Uhhh...kurczę pewnie wywali drzwi i znajdzie ją w wannie..ale będzie żyła,po prostu się zamyśliła :)
OdpowiedzUsuńMega cudo!!! Zazdroszczę, że umiesz pisać takie piękne opowiadania, i zazdroszczę sobie, że mogę je czytać! Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział bo jestem bardzo ciekawa co się stało! Powodzenia <3
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo ;*
UsuńTakie komentarze ogromnie motywują ;)
Aaaaa next next next jest zajebiste zazdroszczę :* <3 chce więcej weny
OdpowiedzUsuńAww świetne. :D Sądzę, że Holly zasnęła. xd
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :*
Świetne ;P Widać, że mu zależy, mam nadzieję, że do siebie wrócą ;P Mam też nadzieję, ze wena wróci ;) /Jagoda
OdpowiedzUsuńRozdziały świetne ,kiedy dodasz kolejny ? Weny życzę ;*
OdpowiedzUsuńGenialne ;P Kocham to opowiadanie ;* dodaj szybko rozdział ;)
OdpowiedzUsuń