piątek, 1 maja 2015

31. "Masz złote geny, dziecino"

Byłam naprawdę zdziwiona warunkami tego budynku. W środku wyglądał jak jakiś pałac. Dosłownie. Zastanawiałam się nawet czy są tu jakieś pokojówki. Chyba tak. Bo kiedy mój „towarzysz” Matt przyprowadził mnie do „mojego” pokoju, oprócz idealnego porządku i pokoju jak w luksusowym hotelu, na łóżku czekały na mnie ręczniki, wyposażona kosmetyczka i zestaw czarnych ubrań. Kiedy wzięłam gorący prysznic i doprowadziłam się do porządku, spojrzałam w niewielkie lustro. Brakowało jeszcze czarnej kurtki, którą wrzuciłam do kosza, a założyłam tą Chris’a. Wyglądałam, jak oni.
Nie, żebym nie lubiła czarnego, ale delikatnie mnie przerażało, że zostałam jedną z nich. Bynajmniej z wyglądu.
Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z pokoju.
- Możemy iść – powiedziałam do Matt’a. Kiwnął głową i chciał wziąć mnie za ramię, ale ja je ponownie strzepnęłam.
- Umiem chodzić – warknęłam. Zignorował to, ale dał sobie spokój. Weszliśmy do jadalni. Chyba domyślacie się, że była taka jak pozostała część domu. Pod ścianami stali chyba wszyscy, którzy przynależeli do gangu mojego ojca. Byli ubrani oczywiście, jak ja. Pośród nich były ze dwie kobiety. Każdy stał nieruchomo i patrzył przed siebie – jakby na baczność. Podniosłam jedną brew do góry. Ale dziwacy. Matt zrobił to samo. To znaczy nie to co ja, tylko też ustawił się pod ścianą. Ja wzruszyłam ramionami i usiadłam przy stole. Nie mam zamiaru dostosowywać się do żadnych zasad. Po chwili do pomieszczenia wkroczył mój ojciec. Dostałam gęsiej skórki na jego widok. Co za człowiek. Jeżeli można go nazwać człowiekiem. Usiadł naprzeciwko mnie i zaraz po tym inni zrobili to samo. Ale już w zupełnie innej, luźnej i koleżeńskiej atmosferze. Jake podał mi tacę z kurczakiem. Na sam zapach pociekła mi ślina. Dobrze wiedziałam z jakiego powodu. Nałożyłam sobie jedzenia i spokojnie przeżuwałam. Inni wokół nas swobodnie sobie rozmawiali. Ja jednak zabijałam go wzrokiem.
- Możesz mi łaskawie wyjaśnić w co mnie wpakowałeś? – syknęłam. Wszyscy nie wiadomo, dlaczego nagle ucichli. Przecież nie powiedziałam tego tak głośno! Odłożył widelec na bok.
- Holly, jak już ci mówiłem jesteś niesamowicie cennym towarem. Dzięki mnie, oczywiście – modliłam się, żeby udławił się swoim egoizmem.
- Z jakiego powodu?
- Odziedziczyłem posadę po swoim ojcu, jak widzisz niewiarygodnie ważną i najlepszą w całym kręgu gangów. Twój dziadek od strony matki też miał gang, obydwa rywalizowały ze sobą z wiadomych przyczyn. Jednak my pokonaliśmy Steve’a i co zrobisz, jak to w tej pracy bywa, poniósł konsekwencje i umarł. Jego miejsce zajął niejaki Henry Anderson. Pewnie kojarzysz gościa, co? – tato Christophera. O kurde. Bardziej posrane niż myślałam. Dlaczego Chris nic mi nie powiedział?! - Potem poznałem twoją matkę. Resztę znasz. Masz złote geny, dziecino – prychnęłam.
- Ładna bajeczka. A teraz do rzeczy.
- Ten gang, który cię posiada rządzi, rozumiesz?
- I dlatego każdy na mnie poluje?
- Dokładnie – napił się wina.
- Jakie są wyjścia?
- Albo jesteś tu z nami, żeby utrzymać nasz honor ze względu na to, że jesteś moją córką i powinnaś to zrobić z przyzwoitości.
- Albo?
- Kończymy ten syf z towarem, co równa się pozbyciu się ciebie.
- Pozbyciu się?
- Aha.
- Czyli? – nie do końca widziałam sens.
- Pif-paf – dobra, już rozumiem. Przełknęłam cicho ślinę. Co teraz? Nie ma nawet takiej opcji, żebym została z tym psychopatą. Nie tak miałam się zestarzeć. Ani nie mam zamiaru w ten sposób wychowywać dziecka. Ale śmierć? Kurwa, muszę stąd wiać.
- To tyle? – zapytałam chrapliwym głosem. Zostałam zbita z tropu.
- Tak.
- W takim razie idę przemyśleć sprawę – lekko się uśmiechnął. Uśmiech ogra.
- Dobranoc – odpowiedział. Wstałam i zauważyłam, że nadal jest cicho. Ledwo powstrzymałam komentarz na ten temat.
Położyłam się na łóżku i odsłoniłam bluzkę. Dotknęłam brzucha. Zdecydowanie się zmienił. Był już lekko zaokrąglony, choć tylko z bliska można było to dostrzec. Automatycznie narysowałam palcem serduszko. Uśmiechnęłam się z własnej głupoty. Ale chyba mam do tego prawo?
Wciągnęłam powietrze i trzymając cały czas rękę na brzuchu, spojrzałam w sufit. Nie mogę dopuścić, żeby coś stało się dziecku. Mimo nieodpowiedzialności Chris’a i beznadziejnej sytuacji, w której się teraz znajduję. Kocham dziecko i kocham jego ojca. Ale jeżeli będę musiała wybrać to jest to dla mnie oczywiste, że wybiorę maleństwo. Dam sobie radę. Przecież jest milion samotnych matek na świecie, prawda?

Ciekawe, czy Chris ma zamiar mnie znaleźć, czy też jego miłość po nagłej niespodziance okazała się niewypałem? Mam nadzieję, że zależy mu na mnie, jako kobiecie jego życia, a nie towarze. O cholera! Przecież może tylko o to mu chodziło. Dobro gangu. Reakcja na dziecko nie była zachwycająca. Cztery lata rozłąki, potem nagły powrót i niesamowite zaangażowanie. Nie, nie, nie...!

__________________________
No jestem, jestem :)
Rozdział ostatecznie wyszedł krótki, bo
miałam dylemat czy pisać z punktu widzenia Chris'a.
Ale wtedy wszystko byście wiedzieli!!
Więc jest krótki xd
Do następnego ;*
xoxo

PS. Spokojnego i miłego weekendu majowego ;)

6 komentarzy:

  1. Wow mi się strasznie podoba. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu nie można było dopuścić, żeby czytelnicy wiedzieli cokolwiek!
    Nie no dzięki. :P
    Ale.. Chris ty ślepoto, głuchoto i głupoto jedna!
    Ja chcę więcej, ja chcę więcej! Wcale nie wymyślam już różnych rzeczy co się mogą wydarzyć.. :D Ale to takie świeetne. *o*
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. kurdę, żeby chcieć zabić córkę jak ona się nie zgodzi przynależeć do tego gangu..no no no..ciekawe kiedy się dowie, że jego córka jest w ciąży :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dawno mnie tu nie było, ale już nadrabiam :D zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie , już się nie mogę doczekać na ciąg dalszy ;) olcza

    OdpowiedzUsuń
  5. nie moge doczekac sie nexta <3 swietny rozdzial :*

    OdpowiedzUsuń
  6. o jezu booskie kiedy bedzie kolejny rozdział już nie mogę sie doczekac-twoje opowiadania sa booski

    OdpowiedzUsuń