Byłam
naprawdę zdziwiona warunkami tego budynku. W środku wyglądał jak jakiś pałac.
Dosłownie. Zastanawiałam się nawet czy są tu jakieś pokojówki. Chyba tak. Bo
kiedy mój „towarzysz” Matt przyprowadził mnie do „mojego” pokoju, oprócz
idealnego porządku i pokoju jak w luksusowym hotelu, na łóżku czekały na mnie
ręczniki, wyposażona kosmetyczka i zestaw czarnych ubrań. Kiedy wzięłam gorący
prysznic i doprowadziłam się do porządku, spojrzałam w niewielkie lustro.
Brakowało jeszcze czarnej kurtki, którą wrzuciłam do kosza, a założyłam tą
Chris’a. Wyglądałam, jak oni.
Nie,
żebym nie lubiła czarnego, ale delikatnie mnie przerażało, że zostałam jedną z
nich. Bynajmniej z wyglądu.
Wzięłam
głęboki wdech i wyszłam z pokoju.
- Możemy
iść – powiedziałam do Matt’a. Kiwnął głową i chciał wziąć mnie za ramię, ale ja
je ponownie strzepnęłam.
- Umiem
chodzić – warknęłam. Zignorował to, ale dał sobie spokój. Weszliśmy do jadalni.
Chyba domyślacie się, że była taka jak pozostała część domu. Pod ścianami stali
chyba wszyscy, którzy przynależeli do gangu mojego ojca. Byli ubrani
oczywiście, jak ja. Pośród nich były ze dwie kobiety. Każdy stał nieruchomo i
patrzył przed siebie – jakby na baczność. Podniosłam jedną brew do góry. Ale
dziwacy. Matt zrobił to samo. To znaczy nie to co ja, tylko też ustawił się pod
ścianą. Ja wzruszyłam ramionami i usiadłam przy stole. Nie mam zamiaru
dostosowywać się do żadnych zasad. Po chwili do pomieszczenia wkroczył mój
ojciec. Dostałam gęsiej skórki na jego widok. Co za człowiek. Jeżeli można go
nazwać człowiekiem. Usiadł naprzeciwko mnie i zaraz po tym inni zrobili to
samo. Ale już w zupełnie innej, luźnej i koleżeńskiej atmosferze. Jake podał mi
tacę z kurczakiem. Na sam zapach pociekła mi ślina. Dobrze wiedziałam z jakiego
powodu. Nałożyłam sobie jedzenia i spokojnie przeżuwałam. Inni wokół nas
swobodnie sobie rozmawiali. Ja jednak zabijałam go wzrokiem.
- Możesz
mi łaskawie wyjaśnić w co mnie wpakowałeś? – syknęłam. Wszyscy nie wiadomo,
dlaczego nagle ucichli. Przecież nie powiedziałam tego tak głośno! Odłożył
widelec na bok.
- Holly,
jak już ci mówiłem jesteś niesamowicie cennym towarem. Dzięki mnie, oczywiście
– modliłam się, żeby udławił się swoim egoizmem.
- Z
jakiego powodu?
-
Odziedziczyłem posadę po swoim ojcu, jak widzisz niewiarygodnie ważną i
najlepszą w całym kręgu gangów. Twój dziadek od strony matki też miał gang,
obydwa rywalizowały ze sobą z wiadomych przyczyn. Jednak my pokonaliśmy Steve’a
i co zrobisz, jak to w tej pracy bywa, poniósł konsekwencje i umarł. Jego
miejsce zajął niejaki Henry Anderson. Pewnie kojarzysz gościa, co? – tato
Christophera. O kurde. Bardziej posrane niż myślałam. Dlaczego Chris nic mi nie
powiedział?! - Potem poznałem twoją matkę. Resztę znasz. Masz złote geny,
dziecino – prychnęłam.
- Ładna
bajeczka. A teraz do rzeczy.
- Ten
gang, który cię posiada rządzi, rozumiesz?
- I
dlatego każdy na mnie poluje?
-
Dokładnie – napił się wina.
- Jakie
są wyjścia?
- Albo
jesteś tu z nami, żeby utrzymać nasz honor ze względu na to, że jesteś moją
córką i powinnaś to zrobić z przyzwoitości.
- Albo?
-
Kończymy ten syf z towarem, co równa się pozbyciu się ciebie.
-
Pozbyciu się?
- Aha.
- Czyli?
– nie do końca widziałam sens.
-
Pif-paf – dobra, już rozumiem. Przełknęłam cicho ślinę. Co teraz? Nie ma nawet
takiej opcji, żebym została z tym psychopatą. Nie tak miałam się zestarzeć. Ani
nie mam zamiaru w ten sposób wychowywać dziecka. Ale śmierć? Kurwa, muszę stąd
wiać.
- To
tyle? – zapytałam chrapliwym głosem. Zostałam zbita z tropu.
- Tak.
- W
takim razie idę przemyśleć sprawę – lekko się uśmiechnął. Uśmiech ogra.
- Dobranoc
– odpowiedział. Wstałam i zauważyłam, że nadal jest cicho. Ledwo powstrzymałam
komentarz na ten temat.
Położyłam
się na łóżku i odsłoniłam bluzkę. Dotknęłam brzucha. Zdecydowanie się zmienił.
Był już lekko zaokrąglony, choć tylko z bliska można było to dostrzec.
Automatycznie narysowałam palcem serduszko. Uśmiechnęłam się z własnej głupoty.
Ale chyba mam do tego prawo?
Wciągnęłam
powietrze i trzymając cały czas rękę na brzuchu, spojrzałam w sufit. Nie mogę
dopuścić, żeby coś stało się dziecku. Mimo nieodpowiedzialności Chris’a i
beznadziejnej sytuacji, w której się teraz znajduję. Kocham dziecko i kocham
jego ojca. Ale jeżeli będę musiała wybrać to jest to dla mnie oczywiste, że
wybiorę maleństwo. Dam sobie radę. Przecież jest milion samotnych matek na
świecie, prawda?
Ciekawe,
czy Chris ma zamiar mnie znaleźć, czy też jego miłość po nagłej niespodziance
okazała się niewypałem? Mam nadzieję, że zależy mu na mnie, jako kobiecie jego
życia, a nie towarze. O cholera! Przecież może tylko o to mu
chodziło. Dobro gangu. Reakcja na dziecko nie była zachwycająca. Cztery lata
rozłąki, potem nagły powrót i niesamowite zaangażowanie. Nie, nie, nie...!
__________________________
No jestem, jestem :)
Rozdział ostatecznie wyszedł krótki, bo
miałam dylemat czy pisać z punktu widzenia Chris'a.
Ale wtedy wszystko byście wiedzieli!!
Więc jest krótki xd
Do następnego ;*
xoxo
PS. Spokojnego i miłego weekendu majowego ;)
PS. Spokojnego i miłego weekendu majowego ;)
Wow mi się strasznie podoba. :D
OdpowiedzUsuńPo prostu nie można było dopuścić, żeby czytelnicy wiedzieli cokolwiek!
OdpowiedzUsuńNie no dzięki. :P
Ale.. Chris ty ślepoto, głuchoto i głupoto jedna!
Ja chcę więcej, ja chcę więcej! Wcale nie wymyślam już różnych rzeczy co się mogą wydarzyć.. :D Ale to takie świeetne. *o*
Weny!
kurdę, żeby chcieć zabić córkę jak ona się nie zgodzi przynależeć do tego gangu..no no no..ciekawe kiedy się dowie, że jego córka jest w ciąży :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dawno mnie tu nie było, ale już nadrabiam :D zapowiada się naprawdę bardzo ciekawie , już się nie mogę doczekać na ciąg dalszy ;) olcza
OdpowiedzUsuńnie moge doczekac sie nexta <3 swietny rozdzial :*
OdpowiedzUsuńo jezu booskie kiedy bedzie kolejny rozdział już nie mogę sie doczekac-twoje opowiadania sa booski
OdpowiedzUsuń