niedziela, 9 sierpnia 2015

36. "Jesteś bezpieczna, Holly. Wszyscy jesteśmy"

*Chris*
Wyszedłem z jej pokoju kochając ją i nienawidząc jednocześnie. Stanąłem przed jej domem i zapaliłem jednego papierosa. Kurwa. Straciłem ją. Uderzyłem kilka razy z całej siły w ścianę. Miałem zdartą skórę. I bardzo dobrze. Chociaż to i tak wcale nie jest odpowiedni ból i kara jaką powinienem dostać. Nie wybaczę sobie tego do końca życia. Po wypaleniu całej nikotyny jaką posiadałem, wróciłem do środka i usiadłem w kuchni. Obiecałem się zostać z Holly w domu, gdyby czegoś potrzebowała, podczas gdy reszta pojechała na zakupy. Wykręciłem numer do Tom’a.
- Cześć stary – rzucił wesoło.
- Cześć – odparłem w zupełnym przeciwnym humorze.
- Oho, ktoś tu ma zły humor.
- Holly nie chce mnie znać – mruknąłem załamany do słuchawki.
- Ooo stary, nie pierdol jak jakaś lalunia, co? Zastanów się, nie pierwszy raz cię nie chce znać, prawda?
- Tyle, że za każdym razem to ja nawalam.
- Po drugie, gdyby nie chciała cię znać to nie rzuciłaby się prosto pod kulkę, żeby ratować twój zad – kontynuował jak gdyby nigdy nic – I po trzecie, ona potrzebuje czasu, jak każda kobieta.
- I mam tak czekać?
- W końcu to twoja wina – odparł. Westchnąłem.
- Obym się doczekał – rozłączyłem się.

*Holly*

Położyłam się z powrotem na łóżku. Nie będę płakać, nie będę płakać.
Cholera.
Dlaczego to wszystko musi być takie trudne i poplątane? Dlaczego nie możemy mieć normalnego życia? Chwyciłam kule i postanowiłam pójść się napić i wziąć leki. Było to wyzwanie – nie powiem, że nie, bo musiałam zejść po schodach. Narobiłam trochę huku, bo po drodze wywróciłam pudełko z jakimiś książkami.
- Holly? – podniosłam raptownie głowę, uderzając się przy okazji w wystający regał. Od razu do mnie podszedł, wziął jak gdyby nigdy nic na ręce i zaniósł do kuchni, sadzając na stole. Poczułam od niego tytoń. Palił jak nic.
- Co ty tu jeszcze robisz?
- Jeszcze? – prychnął. – Pilnuję cię, bo reszta pojechała na zakupy – nie odpowiedziałam. Byłam po prostu zła.
- Nic ci nie jest? – zapytał.
- Nie, poradziłabym sobie sama.
- Nie wątpię – odpowiedział obojętnie.
- W takim razie możesz już sobie iść.
- Ale nie chcę.
- A co jeśli ja chcę? – popatrzył mi prosto w oczy. Cholera jasna, było w nich tyle bólu, cierpienia i poczucia winy. Wszystko przeze mnie? Wszystko przeze mnie!
Kiedy odwrócił się i już miał zamiar wyjść z pomieszczenia, miałam ochotę się do niego przytulić.
- Christopher! – krzyknęłam, w nadziei, że jeszcze nie wyszedł.
- Tak? – natychmiast pojawił się w drzwiach, ale zupełnie wyprany z uczuć. Zanim powiedziałam, to co chciałam powiedzieć, krzyknęłam:
- Boże! Co ci się stało w ręce?! – kiedy ja panikowałam, jakby nadszedł koniec świata, on po prostu na nie spojrzał i w żaden sposób nie zareagował.
- Nic takiego – wzruszył ramionami. Wypuściłam powietrze z płuc i od nowa je wciągnęłam, próbując nie wpaść w wściekłość.
- Przenieś mnie proszę na blat – powiedziałam stanowczym tonem. Bez niepotrzebnego dyskutowania zrobił to o co go poprosiłam. Jakaś nowość.
Wyciągnęłam z szafki apteczkę i przygotowałam wszystkie potrzebne rzeczy.
- Co robisz?
- Daj mi dłonie, muszę to opatrzyć – podał je z lekkim wahaniem. Miał pozdzieraną skórę z knykci i lekko zaschniętą na nich krew. Ohyda. Doskonale wiedziałam co robił. Doskonale go znałam. I również z tego powodu wiedziałam, że w głębi serca go to przeraża. Jak każdego mężczyznę.
- Obiecuję, nie będzie bolało – i w tym samym czasie zaczęłam odkażać rany – Ale piec może – popatrzyłam na niego. Lekko się uśmiechnął. To chyba dobrze. Zrobiłam porządek dopiero z jedną dłonią kiedy zaczął swój wywód.
- Wybaczysz mi kiedyś? – naprawdę musimy zaczynać ten temat?
- A czy kiedyś ci nie wybaczyłam?
- Nie.
- No widzisz.
- Ja wiem, że potrzebujesz więcej czasu, ale… - przycisnęłam mocniej wacik z wodą utlenioną. Syknął.
- Cicho – mruknęłam. Ja naprawdę się sobie dziwię, jak ja z nim wytrzymywałam.
- Holly… - zaczął ponownie wzdychając. Właśnie skończyłam bandażować drugą dłoń, więc nie miałam dobrej wymówki, aby uniknąć tej rozmowy.
- Tak?
- Ja naprawdę przepraszam. Byłem z tobą w szpitalu niemal przez cały czas. Błagałem cały świat, żebyś do mnie wróciła. Kiedy się obudziłaś, wiem, że powinienem tam być, ale musiałem zrobić coś co już dawno obiecywałem sobie, że zrobię.
- Co takiego? – zapytałam drżącym głosem.
- Zabiłem tego skurwiela – odpowiedział z nienawiścią w głosie. Zakryłam dłonią usta.
- Kogo?
- Wiesz kogo – odparł.
- Kogo? – powtórzyłam.
- Jake White.
- Sam to zrobiłeś? – nie chciałam mu uwierzyć. Nie wiem czemu.
- Wydałem rozkaz – kiwnęłam głową, że rozumiem. Przynajmniej tyle. Po moim policzku spłynęła łza. Jak na jeden dzień to zdecydowanie za dużo emocji i sprzecznych uczuć. Nie byłam na Chrisa
ani zła, ani go nie znienawidziłam za to co zrobił, ani nie czułam się przez niego zawiedziona. To było dosyć dziwne i być może niepoprawne. Ale nie dla mnie. Ja chciałam śmierci Jake’a. Należało mu się za te wszystkie rany zadarte nożem i siniaki na całym ciele mojej mamy i moim.
- Jesteś bezpieczna, Holly. Wszyscy jesteśmy – szepnął i chwycił moją twarz w dłonie. Spojrzał na mnie z litością, która w tamtym momencie tak strasznie mnie denerwowała. Ale była tam także miłość. Tak bardzo dużo miłości, której oboje tak bardzo potrzebowaliśmy i pragnęliśmy. Musnął mnie delikatnie w czoło i stając między moimi nogami, wziął mnie w ramiona i przytulił, kołysząc uspokajająco.
- Dziękuję – wyszlochałam.


____________________________________
W nagrodę jest długi!
I w sumie mi się podoba :D
xoxo

5 komentarzy:

  1. Aj lof ju soł macz - część 2. ^^
    Mega, mega, mega, mega. *o*
    Jak sobie wyobraziłam jak on ją nosi to płakać ze śmiechu mi się chciało. xd
    Czekam już na koleeeeeeejny! D:
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty jak sobie coś wyobrazisz... :"D
      Dziękuję i życzę cierpliwości !

      Usuń
    2. No.. ee. Mam wielką wyobraźnie! :D
      Tak przy okazji to.. Śmiałabym się jakby on ją przez przypadek upuścił. xd Albo walnął jej głową w ścianę! (nie pozdrawiam mojego brata :x)
      Haha dziękuję ,ale powinnam Tobie życzyć tej cierpliwości ,bo nie dam Ci spokoju! :D

      Usuń
  2. Jejku, jak zwykle jest świetne. :D Czekam na kolejną część i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział �� Już nie mogę się doczekac następnego rozdziału �� Życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń