*Chris*
Wyszedłem
z jej pokoju kochając ją i nienawidząc jednocześnie. Stanąłem przed jej domem i
zapaliłem jednego papierosa. Kurwa. Straciłem ją. Uderzyłem kilka razy z całej
siły w ścianę. Miałem zdartą skórę. I bardzo dobrze. Chociaż to i tak wcale nie
jest odpowiedni ból i kara jaką powinienem dostać. Nie wybaczę sobie tego do
końca życia. Po wypaleniu całej nikotyny jaką posiadałem, wróciłem do środka i
usiadłem w kuchni. Obiecałem się zostać z Holly w domu, gdyby czegoś
potrzebowała, podczas gdy reszta pojechała na zakupy. Wykręciłem numer do
Tom’a.
- Cześć
stary – rzucił wesoło.
- Cześć
– odparłem w zupełnym przeciwnym humorze.
- Oho,
ktoś tu ma zły humor.
- Holly
nie chce mnie znać – mruknąłem załamany do słuchawki.
- Ooo
stary, nie pierdol jak jakaś lalunia, co? Zastanów się, nie pierwszy raz cię
nie chce znać, prawda?
- Tyle,
że za każdym razem to ja nawalam.
- Po
drugie, gdyby nie chciała cię znać to nie rzuciłaby się prosto pod kulkę, żeby
ratować twój zad – kontynuował jak gdyby nigdy nic – I po trzecie, ona
potrzebuje czasu, jak każda kobieta.
- I mam
tak czekać?
- W
końcu to twoja wina – odparł. Westchnąłem.
- Obym
się doczekał – rozłączyłem się.
*Holly*
Położyłam
się z powrotem na łóżku. Nie będę płakać, nie będę płakać.
Cholera.
Dlaczego
to wszystko musi być takie trudne i poplątane? Dlaczego nie możemy mieć
normalnego życia? Chwyciłam kule i postanowiłam pójść się napić i wziąć leki.
Było to wyzwanie – nie powiem, że nie, bo musiałam zejść po schodach. Narobiłam
trochę huku, bo po drodze wywróciłam pudełko z jakimiś książkami.
- Holly?
– podniosłam raptownie głowę, uderzając się przy okazji w wystający regał. Od
razu do mnie podszedł, wziął jak gdyby nigdy nic na ręce i zaniósł do kuchni,
sadzając na stole. Poczułam od niego tytoń. Palił jak nic.
- Co ty
tu jeszcze robisz?
-
Jeszcze? – prychnął. – Pilnuję cię, bo reszta pojechała na zakupy – nie
odpowiedziałam. Byłam po prostu zła.
- Nic ci
nie jest? – zapytał.
- Nie,
poradziłabym sobie sama.
- Nie
wątpię – odpowiedział obojętnie.
- W
takim razie możesz już sobie iść.
- Ale
nie chcę.
- A co
jeśli ja chcę? – popatrzył mi prosto w oczy. Cholera jasna, było w nich tyle bólu,
cierpienia i poczucia winy. Wszystko przeze mnie? Wszystko przeze mnie!
Kiedy
odwrócił się i już miał zamiar wyjść z pomieszczenia, miałam ochotę się do
niego przytulić.
-
Christopher! – krzyknęłam, w nadziei, że jeszcze nie wyszedł.
- Tak? –
natychmiast pojawił się w drzwiach, ale zupełnie wyprany z uczuć. Zanim
powiedziałam, to co chciałam powiedzieć, krzyknęłam:
- Boże!
Co ci się stało w ręce?! – kiedy ja panikowałam, jakby nadszedł koniec świata,
on po prostu na nie spojrzał i w żaden sposób nie zareagował.
- Nic
takiego – wzruszył ramionami. Wypuściłam powietrze z płuc i od nowa je
wciągnęłam, próbując nie wpaść w wściekłość.
-
Przenieś mnie proszę na blat – powiedziałam stanowczym tonem. Bez
niepotrzebnego dyskutowania zrobił to o co go poprosiłam. Jakaś nowość.
Wyciągnęłam
z szafki apteczkę i przygotowałam wszystkie potrzebne rzeczy.
- Co
robisz?
- Daj mi
dłonie, muszę to opatrzyć – podał je z lekkim wahaniem. Miał pozdzieraną skórę
z knykci i lekko zaschniętą na nich krew. Ohyda. Doskonale wiedziałam co robił.
Doskonale go znałam. I również z tego powodu wiedziałam, że w głębi serca go to
przeraża. Jak każdego mężczyznę.
-
Obiecuję, nie będzie bolało – i w tym samym czasie zaczęłam odkażać rany – Ale
piec może – popatrzyłam na niego. Lekko się uśmiechnął. To chyba dobrze.
Zrobiłam porządek dopiero z jedną dłonią kiedy zaczął swój wywód.
-
Wybaczysz mi kiedyś? – naprawdę musimy zaczynać ten temat?
- A czy
kiedyś ci nie wybaczyłam?
- Nie.
- No
widzisz.
- Ja
wiem, że potrzebujesz więcej czasu, ale… - przycisnęłam mocniej wacik z wodą
utlenioną. Syknął.
- Cicho
– mruknęłam. Ja naprawdę się sobie dziwię, jak ja z nim wytrzymywałam.
- Holly…
- zaczął ponownie wzdychając. Właśnie skończyłam bandażować drugą dłoń, więc
nie miałam dobrej wymówki, aby uniknąć tej rozmowy.
- Tak?
- Ja
naprawdę przepraszam. Byłem z tobą w szpitalu niemal przez cały czas. Błagałem
cały świat, żebyś do mnie wróciła. Kiedy się obudziłaś, wiem, że powinienem tam
być, ale musiałem zrobić coś co już dawno obiecywałem sobie, że zrobię.
- Co
takiego? – zapytałam drżącym głosem.
-
Zabiłem tego skurwiela – odpowiedział z nienawiścią w głosie. Zakryłam dłonią
usta.
- Kogo?
- Wiesz
kogo – odparł.
- Kogo? –
powtórzyłam.
- Jake
White.
- Sam to
zrobiłeś? – nie chciałam mu uwierzyć. Nie wiem czemu.
-
Wydałem rozkaz – kiwnęłam głową, że rozumiem. Przynajmniej tyle. Po moim
policzku spłynęła łza. Jak na jeden dzień to zdecydowanie za dużo emocji i
sprzecznych uczuć. Nie byłam na Chrisa
ani zła, ani go nie znienawidziłam za to co zrobił, ani nie czułam się przez niego zawiedziona. To było dosyć dziwne i być może niepoprawne. Ale nie dla mnie. Ja chciałam śmierci Jake’a. Należało mu się za te wszystkie rany zadarte nożem i siniaki na całym ciele mojej mamy i moim.
ani zła, ani go nie znienawidziłam za to co zrobił, ani nie czułam się przez niego zawiedziona. To było dosyć dziwne i być może niepoprawne. Ale nie dla mnie. Ja chciałam śmierci Jake’a. Należało mu się za te wszystkie rany zadarte nożem i siniaki na całym ciele mojej mamy i moim.
- Jesteś
bezpieczna, Holly. Wszyscy jesteśmy – szepnął i chwycił moją twarz w dłonie.
Spojrzał na mnie z litością, która w tamtym momencie tak strasznie mnie
denerwowała. Ale była tam także miłość. Tak bardzo dużo miłości, której oboje
tak bardzo potrzebowaliśmy i pragnęliśmy. Musnął mnie delikatnie w czoło i
stając między moimi nogami, wziął mnie w ramiona i przytulił, kołysząc
uspokajająco.
-
Dziękuję – wyszlochałam.____________________________________
W nagrodę jest długi!
I w sumie mi się podoba :D
xoxo
Aj lof ju soł macz - część 2. ^^
OdpowiedzUsuńMega, mega, mega, mega. *o*
Jak sobie wyobraziłam jak on ją nosi to płakać ze śmiechu mi się chciało. xd
Czekam już na koleeeeeeejny! D:
Weny!
Ty jak sobie coś wyobrazisz... :"D
UsuńDziękuję i życzę cierpliwości !
No.. ee. Mam wielką wyobraźnie! :D
UsuńTak przy okazji to.. Śmiałabym się jakby on ją przez przypadek upuścił. xd Albo walnął jej głową w ścianę! (nie pozdrawiam mojego brata :x)
Haha dziękuję ,ale powinnam Tobie życzyć tej cierpliwości ,bo nie dam Ci spokoju! :D
Jejku, jak zwykle jest świetne. :D Czekam na kolejną część i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńSuper rozdział �� Już nie mogę się doczekac następnego rozdziału �� Życzę dużo weny
OdpowiedzUsuń